Asortymentowa rozbieżność celów

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2014-07-29 00:00

Ponowne restrykcje Ukrainy — po trwającej tylko miesiąc zgodzie — wobec importu wieprzowiny z Polski to przykład rozchodzenia się interesów politycznych i gospodarczych.

Co do zasady takie zjawisko oceniane jest pozytywnie, co podkreślamy choćby w kontekście naszych relacji z Białorusią czy Rosją. Najnowszy problem mięsny ma jednak wydźwięk odwrotny — polsko-ukraińska miłość polityczna kwitnie, a tu taki zgrzyt biznesowy.

Fot. Bloomberg
Fot. Bloomberg
None
None

Stwierdzenie w Polsce ogniska afrykańskiego pomoru świń (ASF) już nie w lesie, lecz w chlewie to faktycznie sygnał alarmowy. Paradoksalnie Ukrainie nie przeszkadza jednak import z Białorusi czy z Rosji, gdzie ognisk ASF jest kilkaset, a także obrót mięsem krajowym, wszak na Ukrainie świński pomór to codzienność. Polska branża mięsna tym razem nawet nie lamentuje, jako że ponowne otwarcie rynku na naszą wieprzowinę Ukraina powiązała z… podniesieniem ceł, przez co eksport i tak był nieopłacalny.

Wychodzi na to, że dla przeżywającej dramat Ukrainy świnina nie jest artykułem niezbędnym. Bez tuszonki da się wytrzymać, zdecydowanie bardziej potrzebne są natomiast hełmy i kamizelki kuloodporne. W tym asortymencie tamtejszy rynek pochłonąłby każdą ilość, dlatego przy braku zamówień publicznych uruchomił zaopatrzenie sektor prywatny i społeczny. Tym razem jednak handlową tamę postawiła strona polska. Jedna osoba może przewieźć przez granicę to, co na sobie, czyli jeden hełm i jedną kamizelkę. Każda nadwyżka wymaga zezwolenia z naszego resortu gospodarki, a jego brak ścigany jest karnie. Nabyty w sklepie z militariami absolutnie obronny sprzęt z demobilu znajduje się na liście z czołgami i karabinami. I jest to zasada trwalsza od ognisk ASF…