Asseco i Comarch drą koty w sądzie

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2018-07-29 22:00

Oskarżenia o obstrukcję, nielegalne działania, naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa i pomówienie — to tylko preludium do kolejnej odsłony w wojnie o KSI.

Z artykułu dowiesz się:

  • o co spierają się Asseco i Comarch w megakontrakcie w ZUS
  • jakie argumenty padały na rozprawie
  • która spółka jest bliżej wygranej w procesie

Pierwsza rozprawa dotycząca skargi Asseco na wyrok Krajowej Izby Odwoławczej (KIO) w sprawie przetargu na utrzymanie Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI) ZUS odbyła się w upalne popołudnie. Temperatura na sali była jeszcze wyższa niż na zewnątrz.

Awantura o tajemnice

Dopiero w trakcie referowania sprawy przez sąd, na użytek obecnej na sali publiczności (skromnej, bo w osobie autora tego artykułu), przedstawiciele ZUS-u i Comarchu dowiedzieli się, że 23 i 24 lipca Asseco złożyło nowe pisma procesowe. Pełnomocnicy ZUS-u i Camarchu nie kryli oburzenia. Na zapoznanie się z nowymi dokumentami dostali 20 minut.

— Nie rozumiemy, skąd to zamieszanie — dlaczego dopiero dziś dostaliśmy te pisma, skoro można je było doręczyć nawet dwa dni temu. Wysłanie ich pocztą z pełną świadomością, że nie zostaną doręczone, świadczy o obstrukcji i celowym działaniu firmy Asseco — grzmiał mec. Jerzy Pieróg z kancelarii Pieróg i Partnerzy, która jest pełnomocnikiem ZUS-u.

Zwrócił też uwagę, że pismo z 24 lipca opiera się na dokumentach, które są utajnione. Padły mocne słowa.

— Są tu cytaty z objętych tajemnicą przedsiębiorstwa dokumentów Comarchu oraz ze stanowiska zamawiającego. Oznacza to, że skarżący zapoznał się z dokumentami będącymi tajemnicą przedsiębiorstwa. To dokumenty, które są przedmiotem skargi rozstrzyganej przez wysoki sąd. Nie zmienia to faktu, że firma Asseco weszła w ich posiadanie w sposób nielegalny — stwierdził pełnomocnik ZUS-u.

W jego ocenie, dokument — jako oparty na wiedzy zdobytej wbrew prawu — nie może być podstawą do orzekania przez sąd, dlatego wniósł o zwrot pisma i pominięcie argumentów w nim przedstawionych. Oburzony był też mecenas Michał Bugajło, reprezentujący Comarch.

— Chciałbym oświadczyć, że doszło do naruszenia tajemnicy przedsiębiorstwa. Pobieżna analiza pisma z 24 lipca prowadzi do wniosku , że w sposób nielegalny skarżący zapoznał się z dokumentami, które ją stanowią — powiedział pełnomocnik Comarchu i poprosił sąd, by zapytał skarżącego, w jaki sposób wszedł w ich posiadanie.

— Chciałam stanowczo zaprzeczyć, że weszliśmy w posiadanie jakichkolwiek informacji nielegalnie. Informacje zawarte w piśmie z 24 lipca, które rzeczywiście zmieniły stanowisko procesowe Asseco, potwierdzając nasze zarzuty, uzyskałam osobiście poprzez wgląd w akta postępowania — powiedziała Monika Wandzel, pełnomocnik Asseco Poland.

Przewodnicząca wydziału w warszawskim sądzie w zarządzeniu uznała część akt sprawy za zawierające tajemnice przedsiębiorstwa. Nakazała je więc odpowiednio oznaczyć i zabezpieczyć, opatrzyła jednak decyzję adnotacją, że nadaje taki status dokumentom „bez ograniczania innym stronom postępowania wglądu do akt”. Okazało się, że powołującsię na ten zapis, Asseco uzyskało zgodę sędziego dyżurnego na przejrzenie teczek.

— A zatem wysoki sąd inaczej rozumie tajemnicę przedsiębiorstwa niż KIO. Nie podjęłam żadnych kroków, które byłyby niezgodne z prawem. To, co dziś padło na sali, jest co najmniej pomówieniem i ze swojej strony wyciągnę konsekwencje — powiedziała Monika Wandzel.

Materiał dowodowy znajdujący się w aktach Asseco uznało za wystarczający do ustalenia stanu faktycznego — dlatego wycofało wnioski o powołanie trzech biegłych. Sprawa uzyskania przez Asseco dostępu do akt obejmujących tajemnice przedsiębiorstwa zbulwersowała przedstawicieli Comarchu tym bardziej, że sami nie mogli uzyskać wglądu do tej części. Z uwagi na „sposób, w jaki akta zostały przesłane do sądu z KIO”, utrudniający wyodrębnienie dokumentów stanowiących tajemnice przedsiębiorstwa, sąd w pewnym momencie zaprzestał udzielania pełnomocnikom zgód na dostęp do nich.

Przywołanie do porządku

Przewodniczący składu sędzia Wiktor Piber starał się chłodzić emocje, a wręcz skarcił uczestników rozprawy.

— Nie mogą państwo ciągle składać pism procesowych do akt sprawy, już nie mówiąc o pojawianiu się ich na dwa dni przed rozprawą. Sprawa nie należy do takich, do których można się przygotować w ciągu dwóch dni. Jeśli będą składane kolejne pisma procesowe, sąd będzie bardzo rygorystycznie do nich podchodził — powiedział sędzia i odroczył rozprawę, by dać stronom czas na ustosunkowanie się do nowych pism procesowych oraz sobie na ustosunkowanie się do wniosków o ich oddalenie.

374 mln zł Taką wartość miał budżet ZUS-u w przetargu na utrzymanie KSI.