Asseco wraca do gry o ARiMR

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2013-03-14 00:00

Rzeszowska spółka wbiła precedensowego gola Comarchowi w walce o kontrakt w rolniczej agencji. Asystował sąd

Przegrana w przetargu na utrzymanie systemu OFSA w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) była dla Asseco bolesnym ciosem. Rzeszowska spółka walczyła o ten kontrakt do samego końca, ale nie udało jej się podważyć wygranej Comarchu przed Krajową Izbą Odwoławczą (KIO).

Asseco, kierowane przez Adama Górala, do końca walczy o kontrakt z rolniczą agencją. Dla firmy to prestiżowe zamówienie, bo system OFSA jest jej dzieckiem. [FOT. WM]
Asseco, kierowane przez Adama Górala, do końca walczy o kontrakt z rolniczą agencją. Dla firmy to prestiżowe zamówienie, bo system OFSA jest jej dzieckiem. [FOT. WM]
None
None

Kiedy wydawało się, że wszystko jest już pozamiatane i Asseco straci kolejnego w ostatnim czasie długoletniego klienta, niespodziewanie z pomocą przyszedł jej sąd. Jak dowiedział się „Puls Biznesu”, warszawski sąd, do którego na wynik przetargu poskarżyła się rzeszowska firma, udzielił jej zaskakującego zabezpieczenia procesowego. Zdecydował, że do momentu rozstrzygnięcia sprawy ARiMR nie może podpisać umowy z Comarchem. — Nie spotkałem się wcześniej z podobną decyzją sądu. Może mieć precedensowy charakter — ocenia Grzegorz Herc, radca prawny specjalizujący się w prawie zamówień publicznych.

Zgodnie bowiem z przepisami o zamówieniach publicznych, po zakończeniu procedury odwoławczej w KIO zamawiającymoże podpisać kontrakt z wybranym przez siebie wykonawcą. Mimo że przegrani mają prawo zaskarżyć jego decyzję do sądu powszechnego, to wygrana nic im faktycznie nie daje.

Mogą najwyżej później dochodzić odszkodowania za poniesione straty. Decyzja sądu spotkała się z euforią w Asseco. Firma dostała bowiem w przetargu drugie życie i twierdzi, że o tym, kto ostatecznie zdobędzie kontrakt w ARiMR, zdecyduje wyrok sądu, a ten już przyznał, że w zastrzeżeniach, które zgłosiło Asseco, może być coś na rzeczy.

— Gol padł, ale okazało się, że był spalony — mówi jeden z menedżerów rzeszowskiej firmy.

— Spodziewaliśmy się takiego postanowienia sądu okręgowego — mówi Katarzyna Drewnowska, rzecznik Asseco Poland. Grzegorz Herc zwraca uwagę, że decyzja sądu może mieć znaczący wpływ na inne przetargi. On i część prawników zajmujących się zamówieniami publicznymi krytykuje możliwość podpisania umowy po rozstrzygnięciu odwołań do KIO bez czekania na wyrok sądu. — Oferenci są w praktyce pozbawieni środka ochrony prawnej, jakie daje zaskarżenie orzeczenia KIO dotyczącego decyzji o wyborze wykonawcy do sądu. W tym momencie jest to fikcja — podkreśla radca prawny.

Jeśli Asseco odniesie sukces, to inne firmy mogą pójść w jego ślady i występować o zabezpieczenie swoich roszczeń w postaci zakazu zawarcia umowy.

Korzyścią dla nich będzie możliwość walki w dodatkowej instancji o kontrakt. Wpłynie to jednak negatywnie na czas rozstrzygania przetargów. Skierowanie sprawy do sądu wydłuży go o kilka, a w skomplikowanych przypadkach nawet o kilkanaście miesięcy. Będzie to jednak środek prawny dla dużych firm, które stać na wysokie wpisowe. Do momentu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd Asseco będzie utrzymywało system OFSA. Na początku marca podpisało aneks przedłużający o cztery miesiące czas trwania starej umowy.

Jeśli sprawa będzie się przeciągać, należy oczekiwać, że podpisze następne. Asseco walczy o ponad 40 mln zł. Na tyle bowiem wyceniło kontrakt na utrzymanie systemu OFSA i pokrewnych. Oferta Comarchu opiewała na 28 mln zł, a Sygnity, które także znalazło się w grupie finałowej, na 44 mln zł.

Najniższą ofertę w przetargu złożyła firma specjalizująca się w outsourcingu procesów informatycznych — IT Works. Za utrzymanie OFSA chciała mniej niż 10 mln zł i choć początkowo ARiMR wybrała jej ofertę, to w wyniku odwołań została ona uznana za dumpingową i odrzucona. ARiMR nie odpowiedziała na nasze pytania dotyczące decyzji sądu.

W tym roku Comarch raczej nie podzieli się zyskiem, ale dobre wyniki oraz bogaty portfel zamówień pozwolił kursowi odbić się po styczniowym dołku.