Awaryjne hamowanie miejskich rowerów

Aleksandra RogalaAleksandra Rogala
opublikowano: 2020-01-09 22:00

Firmy bikesharingowe sparzyły się na nowinkach i nie chcą już tak ryzykować — zrezygnowały z walki o Łódź. Miasto poszuka kompromisu w kolejnym przetargu

Przeczytaj tekst i dowiedz się, dlaczego spółki bikesharingowe przeżywają trudne chwile.

Rowery czwartej generacji okazały się większym wyzwaniem, niż spodziewały się działające w Polsce spółki bikesharingowe. Po kłopotach w Trójmieście i Krakowie zapowiadają się kłopoty w Łodzi. W przetargu na nowego operatora łódzkiego roweru publicznego, który miał się rozstrzygnąć w styczniu, nie zgłosił się żaden wykonawca. Wcześniejsza wieloletnia umowa z Nextbike Polska już wygasła. To oznacza, że w tym roku system może wystartować z opóźnieniem. Zdaniem Macieja Sobieraja, wicedyrektora ds. transportu w Zarządzie Dróg Miejskich (ZID) w Łodzi, to skutek „zawirowań na rynku”.

Kłopoty

— W obecnej sytuacji rynkowej spółki z branży czują się niepewnie. Dwa ubiegłoroczne wydarzenia, które mocno odbiły się na kondycji czołowych operatorów systemów bikesharingowych w Polsce, mają konsekwencje — uważa Maciej Sobieraj.

Niedawno Nextbike, lider bikesharingu na polskim rynku, ogłosił upadłość spółki córki, NB Tricity, po tym jak pomorskie gminy wypowiedziały jej umowę, nakładając kilkumilionowe kary. W Krakowie umowę na Wavelo wypowiedział operator — firma BikeU. System okazał się nierentowny, gdy pojawiła się prywatna konkurencja. Notowany na warszawskiej giełdzie Nextbike Polska do tej pory ma problemy z płynnością. Po rezygnacji w listopadzie Pawła Orłowskiego, spółka wciąż nie ma nowego prezesa. W grudniu musiał ją ratować niemiecki partner, obejmując emisję akcji, na którą nie było innych chętnych. Dokapitalizował ją kwotą 11 mln zł i stał się głównym akcjonariuszem. Z naszych informacji wynika jednak, że decyzja o niezłożeniu oferty w łódzkim przetargu nie ma związku z kłopotami Nextbike’a.

— To była decyzja czysto biznesowa. Bierzemy i będziemy brać udział w przetargach, sukcesywnie dążąc do poszerzania portfolio — komentuje Aleksandra Myczkowska-Utrata, dyrektor komunikacji w Nextbike’u.

Wyzwanie

Przetargiem wstępnie interesowało się kilka firm. Niektórzy wykonawcy, z którymi rozmawiał „PB”, uważają, że wymagania zmawiającego były za wysokie.

— Jeszcze w ubiegłym roku firmy walczyłyby o ten kontrakt na takich samych warunkach, jakie zaproponowaliśmy w specyfikacji zamówienia. Wzorowaliśmy się na wrocławskim przetargu, gdzie nie było problemów z wyłonieniem wykonawcy. Dzisiaj firmy są jednak ostrożniejsze. Na rynku wyraźnie widać, że wyzwaniem dla nich jest serwisowanie systemów, często pogrążają je wysokie kary za uchybienia — komentuje Maciej Sobieraj.

Kompromis

Na łódzki rower publiczny będzie kolejny przetarg.

— Postaramy się nieco dostosować wymagania do obecnej sytuacji rynkowej, ale nie zrezygnujemy z wysokich wymogów jakościowych. Zrezygnujemy natomiast prawdopodobnie z dodatkowych elementów, takich jak rowery cargo i tandemy. Większość firm obecnych na rynku musiałaby w nie dodatkowo zainwestować, bo nie mają ich w ofercie — tłumaczy przedstawiciel łódzkiego ZDM.

Przyznaje, że dla operatorów utrzymanie rowerów czwartej generacji jest o wiele trudniejsze niż w przypadku systemów trzeciej generacji, które nie dają użytkownikowi możliwości pozostawiania roweru poza stacją dokującą.

— Wiąże się to z większymi wyzwaniami logistycznymi i kosztami. Miasta coraz częściej jednak decydują się na czwartą generację. W kolejnym przetargu w Łodzi prawdopodobnie umożliwimy operatorom zaoferowanie dowolnej generacji — mówi Maciej Sobieraj.

Przetarg na nowego operatora rowerowego systemu czwartej generacji w styczniu ogłosił też Białystok. Nie wiadomo, jaki będzie efekt.