We wschodniej części Bagdadu amerykańskie oddziały piechoty morskiej były wczoraj witane przez rozradowane tłumy Irakijczyków. Te obrazy podziałały na wyobraźnię amerykańskich inwestorów.
Dzień na światowych rynkach zaczął się wczoraj od kontynuacji wtorkowej przeceny — w Azji kolejny dzień inwestorzy pozbywali się akcji. Na sprzedaż szły przede wszystkim papiery eksporterów — rynek obawia się o kondycję światowej gospodarki po zakończeniu wojny.
Podobna sytuacja panowała początkowo na europejskich giełdach, które rozpoczęły notowania od spadków. Zniżkowały spółki z sektora ubezpieczeniowego. Prawdziwie „czarny dzień” przeżyli również europejscy przewoźnicy — niemiecka Lufthansa oświadczyła, że nastąpił istotny spadek zainteresowania podróżami ze względu na wojnę w Iraku oraz wybuch epidemii nietypowego zapalenia płuc. Nie było więc zaskoczeniem, że indeks Eurostoxx 50 obniżył się do południa o 1,60 proc.
Jednak po otwarciu rynków giełdowych w Stanach Zjednoczonych nastroje znacznie się poprawiły — w Europie także. Widok amerykańskich czołgów w centrum stolicy Iraku oraz mieszkańców Bagdadu starających się obalić posąg Saddama Husajna poprawił wyraźnie nastawienie amerykańskich inwestorów. Po dość neutralnym rozpoczęciu sesji dobre wiadomości z Iraku spowodowały, że na Wall Street inicjatywę przejęli inwestorzy kupujący akcje.
Tym bardziej że dowództwo koalicji antyirackiej poinformowało, że reżim Saddama Husajna nie ma już praktycznie żadnej kontroli nad stolicą Iraku. Wbrew opiniom, że zwycięstwo i szybkie zakończenie wojny jest już wliczone w ceny akcji, zdecydowana większość inwestorów ponownie zdecydowała się na kupowanie papierów.
Podobnie zachowywał się dolar — przed południem amerykańska waluta osłabła. Wśród inwestorów dominowały obawy, że nawet szybkie zakończenie wojny w Iraku na niewiele się zda amerykańskiej gospodarce, która potrzebuje silnego bodźca, by wyrwać się z dryfu. Rob Newman, strateg walutowy w Bank of Nova Scotia, stwierdził, że dolar może jeszcze bardziej się osłabić, a cena euro wzrosnąć tym samym nawet do 1,15 USD.
Tymczasem po południu — na fali entuzjazmu amerykańskich inwestorów — dolar zaczął się umacniać. Za jedno euro płacono 1,0685 USD (rano 1,0742 USD).
Nieznacznie wzrosły ceny ropy — perspektywa rychłego końca wojny w Iraku zdołała przyćmić obawy związane z zamiarami kartelu OPEC, który będzie chciał ograniczyć wydobycie. Nadal jednak panuje duża nerwowość na rynku.