O 30 proc. wzrosła liczba długów do windykacji
Banki już nie patyczkują się z dłużnikami. Nie ma "szanowny kliencie".
Nie płacisz? Masz problem.
"Negocjatora terenowego ds. windykacji zatrudnię". Takich anonsów w serwisach ogłoszeniowych jest ostatnio coraz więcej. Branża windykacyjna powiększa moce, ponieważ rynek ściągania należności rośnie w bardzo szybkim tempie. Tylko same banki przekazały w tym roku do windykacji 5-6 mld zł nieuregulowanych kredytów.
— Wolumenowo dynamika nie jest wielka. Błyskawicznie rośnie natomiast liczba spraw do windykacji — mówi Piotr Krupa, prezes Kruka, branżowego lidera.
W tym roku długów bankowych do ściągnięcia jest o 30 proc. więcej niż w 2008 r. W okresie ostatnich kilku miesięcy wartości te rosną jeszcze szybciej. Kruk miesięcznie przyjmuje teraz o 50- -60 proc. spraw więcej niż przed rokiem.
Szanowny dłużniku
Banki już nie patyczkują się z dłużnikiem. Dawniej, kiedy przestał spłacać kredyt, miesiącami monitowały "szanownego klienta", zachęcając do uregulowania należności. Teraz wystarczy, że nie spłaci kilku rat, a kredyt jest wypowiadany i trafia do windykacji.
— Jakość wierzytelności znacząco się poprawiła w odniesieniu do lat ubiegłych. Banki przekazują do windykacji "bieżące raty kredytów", których przeterminowanie sięga często nawet tylko kilkunastu dni. Taka sytuacja powoduje, że ściągalność tych wierzytelności jest znacznie wyższa niż jeszcze rok temu — wyjaśnia Dariusz Wielgosz, dyrektor ds. sprzedaży w PRESCO.
Są to głównie kredyty gotówkowe, samochodowe, coraz więcej jest kart kredytowych. W śladowych ilościach występują kredyty hipoteczne. Bywa, że miesięcznie kilka banków ogłasza przetarg na odzyskanie długów. Na razie są to w przeważającej części windykacje na zlecenie. Na sprzedaż banki wystawiły tylko kilka portfeli. Krzysztof Borusowski, prezes BEST, spodziewa się, że takich aukcji więcej będzie w kolejnych latach.
— Nastąpi to w momencie, gdy polska gospodarka znów ruszy. Wówczas banki będą potrzebowały gotówki na nowe akcje kredytowe, a ich zwiększające się przychody zrekompensują straty na starych portfelach powstałe w czasach kryzysu — ocenia Krzysztof Borusowski.
Za rok będzie wysyp
Wysypu ofert oczekuje już w drugiej połowie przyszłego roku również Piotr Krupa. Szef Kruka prognozuje znaczną dynamikę — zarówno jeśli chodzi o liczbę, jak i wartość portfela.
— Myślę, że wartość rynku może wynieść 10 mld zł — szacuje Piotr Krupa.
Kredytów do windykacji na pewno nie zabraknie. Z danych NBP wynika, że od końca grudnia ubiegłego roku do końca października wartość zagrożonych kredytów detalicznych wzrosła o 7,8 mld zł. W takim samym okresie roku ubiegłego było to tylko 1,4 mld zł.
— W przyszłym roku należy spodziewać się podobnej dynamiki przyrostu straconych kredytów jak w roku bieżącym — mówi Andrzej Powierża, analityk DM Banku Handlowego.
Jego zdaniem, popsuć mogą się też bardzo dobrze dotąd spłacane kredyty hipoteczne.
— Już odnotowaliśmy wzrost z 1,1 do 1,5 proc. Niby niewiele, ale pamiętajmy, jak duży jest portfel tych kredytów. Nie można wykluczyć, że za rok odsetek nieregularnie spłacanych kredytów może się podwoić do 3 proc. — mówi Andrzej Powierża.
Eugeniusz
Twaróg