Bartimpex obiecuje chemii tańszy gaz

Paweł Janas
opublikowano: 2003-04-07 00:00

Aleksander Gudzowaty, szef Bartimpexu, próbuje ratować swoje imperium. Jednym z pomysłów jest uruchomienie dostaw gazu dla zakładów chemicznych z pominięciem PGNiG. Ale może mieć z tym kłopot.

Aleksander Gudzowaty, prezes przedsiębiorstwa handlu zagranicznego Bartimpex, poszukuje nowych możliwości pozostania w gazowym biznesie. Jest to szczególnie ważne dla jego firmy w sytuacji, gdy współpraca z rosyjskim Gazpromem staje się coraz bardziej kłopotliwa.

— Po zakończeniu w tym roku dostaw gazu od partnera rosyjskiego, nie przewidujemy już kolejnych. Chcemy natomiast skoncentrować się na zaopatrzeniu przemysłu chemicznego w gaz ziemny. Na razie nie mamy dostępu do krajowej sieci przesyłowej. Będziemy rozmawiać w tej sprawie z PGNiG, monopolistą na rynku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zaproponujemy chemii tańszy gaz — mówi Aleksander Gudzowaty, szef Bartimpexu.

Nie chce już jednak ujawnić, skąd będzie dostarczał ten surowiec. W grę wchodzi pewnie partner z Rosji, chociażby Łukoil.

Przedstawiciele PGNiG nie chcą komentować tych informacji.

— Robimy wszystko, by nasi klienci nie musieli szukać innych dostawców. Poza tym wiążą nas z zakładami chemicznymi kontrakty na dostawy gazu — ucina Wiesław Prugar, dyrektor sprzedaży gazu i marketingu PGNiG.

Zakłady chemiczne bardzo chętnie skorzystałyby natomiast z tańszej oferty.

— Mieliśmy kilka wstępnych propozycji od firm zza wschodniej granicy Polski. Zawsze jednak wszystko rozbijało się o monopolistyczną pozycję PGNiG — twierdzi przedstawiciel jednego z krajowych zakładów chemicznych.

Dla spółek chemicznych cena niezbędnego do produkcji gazu jest obecnie jedną z głównych przyczyn ich fatalnej kondycji finansowej. A ta pogorszyła się znacznie po podwyżce z marca 2001 r. Cena za 1 tys. m. sześc. skoczyła wtedy — według danych PGNiG — z około 122 do 136 USD obecnie. Zobowiązania podmiotów tzw. wielkiej syntezy chemicznej wobec dostawcy gazu na koniec 2002 wynosiły 466 mln zł. W szczególnie dramatycznej sytuacji znalazły się ostatnio Zakłady Azotowe Kędzierzyn i Zakłady Azotowe Puławy. Obu spółkom PGNiG groziło nawet przerwaniem dostaw w związku z zaleganiem w płatnościach.

Dramatyczna sytuacja państwowych zakładów chemicznych sprawiła, że przyjęta przez Naftę Polską dla tej branży strategia restrukturyzacji i prywatyzacji zwraca uwagę na konieczność restrukturyzacji zobowiązań handlowych względem PGNiG. Celem działań podejmowanych przez Naftę ma być umożliwienie firmom chemicznym zakupu gazu po cenach porównywalnych do tych płaconych przez innych producentów europejskich.

Przedstawiciele PGNiG podkreślają, że nie można wszystkiego sprowadzać do ceny gazu.

— Rozmawiamy z zakładami o restrukturyzacji zadłużenia i o warunkach dostaw gazu. Cena nie jest jedynym elementem — twierdzi Wiesław Prugar.

Jego zdaniem, zadłużone zakłady branży chemicznej zbyt często tłumaczą swoje problemy finansowe zbyt wysokimi cenami gazu.

— Proszę zwrócić uwagę, że Anwil należący do grupy kapitałowej PKN Orlen, nie zalega z opłatami, a za gaz płaci tyle co inni — konkluduje dyrektor Prugar.