BĘDZIE KOLEJNY PRZETARG NA PŻB
Unity Line pozwała armatora do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta
W październiku zostanie ogłoszony drugi przetarg na kupno Polskiej Żeglugi Bałtyckiej — kołobrzeskiego armatora promowego. Poprzedni przetarg Ministerstwo Skarbu Państwa unieważniło po tym, jak jego uczestnik — Bałtyckie Konsorcjum Inwestycyjne — obniżył oferowaną cenę.
Na razie PŻB ma problem. Jeden z konkurentów — Unity Line (spółka PŻM-Euroafrica) — pozwał kołobrzeskiego armatora do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Unity Line zarzuca PŻB zawyżanie stawek portowych (za cumowanie). Nieoficjalnie wiadomo, że od września strony negocjują ze sobą warunki ugody.
Kupiec za 9 miesięcy
Nowa procedura przetargowa na sprzedaż PŻB potrwa około dziewięciu miesięcy. Na razie firma robi porządki kadrowe. W ubiegły piątek powołano nową radę nadzorczą, zarząd na razie zostawiono w spokoju.
— Ponieważ w tym roku skreślono nas z listy ważnych strategicznie przedsiębiorstw, można oczekiwać przyspieszenia prywatyzacji — uważa Andrzej Grotowski, prezes PŻB.
Prywatyzacja na nowo
Ministerstwo Skarbu Państwa, właściciel spółki, dokonało ponownej wyceny majątku firmy i przyjęło nową koncepcję prywatyzacji. Zakłada ona podwyższenie kapitału akcyjnego spółki w drodze emisji akcji serii B, nie przeznaczonych dla inwestora strategicznego. Spółka podpisała listy intencyjne dotyczące zakupu tych akcji z siedmioma firmami, m.in. z Wartą, PŻM i Euroafricą (członkami dawnego Bałtyckiego Konsorcjum Inwestycyjnego). Inwestor strategiczny dla PŻB ma być wybrany dopiero po dokapitalizowaniu tej spółki, co ma znacząco zwiększyć jej atrakcyjność.
Flota za kredyty
Połowę floty PŻB zastawiła w Banku Handlowym w Warszawie. Za uzyskane kredyty firma kupiła superszybki katamaran Boomerang i zmodernizowała promy Pomerania i Silesia. Inwestycje odbiły się jednak na wynikach PŻB. W ubiegłym roku spółka zanotowała stratę sięgającą ponad 17 mln zł.
Duty-free pomoże
Inwestorów może do PŻB przyciągnąć handel. W końcu czerwca Ő99 zniknie bowiem bezcłowy handel na promach kursujących pomiędzy krajami Unii Europejskiej, ale na liniach łączących te kraje z Polską nic się nie zmieni.
Na polskich promach 600 tys. przewożonych co roku pasażerów wydaje w sklepach pokładowych ponad 107 mln zł. Tak łakomy kąsek może być dodatkowym bodźcem dla zachodnich armatorów, którzy być może zechcą wyrównać straty poniesione na własnych rynkach. Szacuje się, że np. w przypadku szwedzkiego Stena Line, straty te osiągną 50 proc. wszystkich wpływów.
Gęsto na liniach
— Nie należy spodziewać się nagłej inwazji zagranicznych armatorów. Uruchomienie nowej linii promowej to wydatek rzędu 100 mln złotych. Można jedynie oczekiwać zwiększenia częstotliwości kursów na liniach już działających — mówi Ryszard Bogdan, dyrektor zarządzający Stena Line Polska.
Stena Line nie wyklucza wprowadzenia na linii Gdynia-Karlskrona drugiego promu. Firma, działająca od czterech lat w Polsce, jednym tylko promem — Stena Europa — przewiozła od stycznia do września tego roku 130 tys. pasażerów, 19 tys. samochodów osobowych i 10 tys. ciężarówek.
Podobnymi przewozami chwali się Unity Line. Ten armator dysponuje trzema promami kursującymi na linii Świnoujście-Ystad, w tym zmodernizowaną za 80 mln zł Polonią — promem dysponującym certyfikatem ISO 9002, wydanym przez brytyjskiego Lloyda.
Do Polski w przyszłości
Po Bałtyku pływa obecnie ponad 130 promów, które należą do 40 armatorów. Między wszystkimi krajami bałtyckimi przewozi się rocznie 50 mln pasażerów, 6 mln samochodów osobowych oraz 1,5 mln ciężarówek. Kierunek północ- -południe stanowi niewielki odsetek wszystkich przewozów. Połączenia z Polską uważa się jednak za bardzo perspektywiczne.
PRZED PRZEŁOMEM: Nowym czynnikiem, który może zwiększyć zyski bałtyckich przewoźników, będzie likwidacja duty-free w Unii Europejskiej.