Bessa na surowcach nieprędko się skończy

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2013-04-16 00:00

Załamanie cen na rynkach towarowych może być dopiero początkiem długiego trendu spadkowego

Wczoraj złoto taniało o ponad 4 proc., ropa brent traciła 1,3 proc., a notowania miedzi spadały o 2,7 proc. Przyczyna załamania to najświeższe, wyjątkowo słabe dane z Chin, największego na świecie konsumenta towarów. Tamtejsza gospodarka rozwijała się w pierwszym kwartale w tempie 7,7 proc., zawodząc inwestorów i notując już ósme spowolnienie dynamiki w ciągu ostatnich dziewięciu kwartałów. Jeszcze gorzej radził sobie sektor wytwórczy Państwa Środka.

None
None

Produkcja przemysłowa wzrosła o 8,9 proc., najwolniej od dna kryzysu finansowego sprzed czterech lat. Efekt? W ślad za spadkiem surowcowego indeksu S&P GSCI do dziewięciomiesięcznego minimum spadły notowania spółek surowcowych. W zaledwie dwa dni notowania KGHM poszły w dół o 8 proc. — Dane z Chin negatywnie wpływają na ocenę perspektyw popytu, w momencie kiedy mamy do czynienia z obfitą podażą — mówi Ole Hansen z Saxo Banku.

Rekordy to już historia

Aż o blisko 6 proc. w dwa dni potaniała miedź. Obok niekorzystnych danych z Chin, zużywających najwięcej metalu na świecie, na nastrojach ważyło obcięcie w zeszłym tygodniu przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozy wzrostu dla USA.

Tymczasem finansista George Soros ostrzegł, że w recesji jeszcze przed końcem września mogą znaleźć się Niemcy. Oba kraje dopełniają trójkę największych konsumentów rudego metalu. Pogarszające się perspektywy światowej gospodarki zepchnęły na tegoroczne minima także londyńskie notowania aluminium, niklu, cyny, cynku i ołowiu. Wcale nie w bardziej optymistycznych barwach malują się perspektywy rynku ropy naftowej, której przecenę zatrzymał w poniedziałek psychologiczny poziom 100 USD za baryłkę.

Czasy, kiedy największe banki zapowiadały wyjście cen na nowe rekordy, minęły bezpowrotnie. Zdaniem Guy Wolfa, szefa analiz firmy brokerskiej Marex Spectron Group, ceny odmiany brent mogą sięgnąć 85 USD jeszcze przed końcem tego kwartału.

— Zważywszy na rosnącą podaż, rynek potrzebuje albo wzrostu napięcia geopolitycznego,albo ożywienia popytu, by móc wrócić do zwyżek — uważa Ric Spooner, główny analityk CMC Markets. Z tak negatywną oceną nie zgadza się bank Morgan Stanley. W poniedziałkowym raporcie specjaliści instytucji oceniają, że już zniżki w okolice 100 USD to dogodna okazja do kupna (według banku w drugiej połowie roku notowania umocnią się do 110-115 USD). Choć spadkową presję na ceny może wywoływać otwarcie dostaw surowca z Sudanu Południowego, to jednak pod koniec roku nawis podażowy powinien zacząć topnieć.

Złoto straciło blask

Do miana prawdziwej czerwonej latarni wśród surowców awansowały metale szlachetne, przez długi czas uznawane za bezpieczne schronienie na czas kryzysu. Od ubiegłej środy, kiedy stratedzy banku Goldman Sachs zalecili klientom zawieranie krótkich pozycji na złocie, notowania kruszcu poleciały w dół o 13 proc., a srebro tąpnęło aż o 16 proc.

Notowania obu metali znajdują się już w bessie, czego wyznacznikiem jest zejście cen o 20 proc. poniżej wcześniejszych szczytów. Do inwestycji w złoto nie zachęcają umocnienie dolara, pojawiające się w Fedzie głosy za zakończeniem dodruku pieniądza, a także ostatnie spekulacje o możliwej sprzedaży złota przez Cypr.

— Zmierzch złota wciąż jest na wstępnym etapie. Kiedy tylko pojawią się szanse na przyspieszenie wzrostu, to inne klasy aktywów będą bardziej atrakcyjne — ostrzega Georgette Boele, strateg rynków surowcowych w banku ABN Amro.