Bezsensowna młócka na uchwały

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-03-20 20:00

Cokwartalny planowy szczyt Rady Europejskiej w Brukseli nałożył się kalendarzowo z posiedzeniem Sejmu, co spowodowało naturalną nieobecność podczas głosowań dwóch posłów – premiera Donalda Tuska i ministra Adama Szłapki.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wobec znacznej przewagi rządzącego tzw. konsorcjum 15 października ta usprawiedliwiona absencja nie miała jednak wpływu na wynik. Uchwała Sejmu autorstwa KO, zatytułowana górnolotnie „w sprawie bezpieczeństwa Rzeczypospolitej”, przeszła pewnie, i to nawet dwa razy. Pierwszy wynik brzmiał 230:189, przy jednym pośle wstrzymującym się i 40 nieobecnych. Wicemarszałek Piotr Zgorzelski, który podczas wyborczego urlopu Szymona Hołowni rządzi Sejmem, popełnił jednak ustny błąd proceduralny i sam uznał konieczność reasumpcji. Powtórkowy wynik brzmiał 220:171, bez posłów wstrzymujących się, natomiast 69 nieobecnych. Opozycyjne PiS przygotowało własny projekt kontruchwały „w sprawie obrony polskiej suwerenności”, który oczywiście przepadł.

Uchwały Sejm nie są aktami prawnymi powszechnie obowiązującymi, mają moc wyłącznie symboliczno-polityczną. Zasadne jest zatem pytanie, po co w ogóle są tak często podejmowane. W obecnej kadencji parlamentu niektóre pełnią jednak pozakonstytucyjną rolę dodatkową, albowiem bywają traktowane przez rządzące konsorcjum jako… zastępcze produkty ustawopodobne, skoro realnych ustaw w zapalnych obszarach Andrzej Duda nie chce podpisywać. Czwartkowe starcie na uchwały dotyczące z grubsza tego samego tematu, chociaż z czytelnym już w tytułach zdecydowanie innym postawieniem akcentów, było czystą młócką polityczną. Podstawowym przedmiotem starcia stała się… jeszcze inna uchwała, a dokładniej rezolucja nielegislacyjna Parlamentu Europejskiego (PE) z 12 marca 2025 r. w sprawie obronności Unii Europejskiej. W Strasburgu eurodeputowani PiS i Konfederacji poparli wtedy jedną z poprawek, akcentującą znaczenie naszej Tarczy Wschód. W finalnym głosowaniu opowiedzieli się jednak przeciwko obszernej rezolucji, ponieważ uznali, że to kolejny unijny dokument odbierający Polsce suwerenność – tym razem w tak ważnym obszarze, jak bezpieczeństwo i obronność. Eurodeputowani KO, PSL, Lewicy i Polski 2050 uważali akurat odwrotnie, że to dokument radykalnie zwiększający bezpieczeństwo i obronność, ponieważ umacniający pozycję kraju nie tylko w Unii Europejskiej, lecz także w Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego.

Donald Tusk zwietrzył szansę idealnego podczas kampanii wyborczej napiętnowania PiS i Konfederacji za niepatriotyzm. Opozycja odbiła piłeczkę i uznała właśnie postawę obozu rządowego wobec rezolucji PE za niepatriotyczną. W polskich wojenkach politycznych to właściwie nic nowego, chociaż tym razem pojawił się jednak element oryginalny. Oto rząd uznał wspomniane głosowanie delegatów opozycji w Strasburgu za haniebne, ale stworzył jej szansę rehabilitacji głosowaniem krajowym za uchwałą Sejmu w wersji KO. Obiektywnie trzeba przyznać, że sama taka konstrukcja myślowa to jednak polityczny kabaret i absurd. Byłaby to przecież forma wyrażenia czynnego żalu za grzechy. Podobny pomysł ukorzenia się pojawił się w pierwotnej – na szczęście szybko wyrzuconej do kosza – wersji ustawy, która miałaby przywrócić na łono praworządności całą armię tzw. neosędziów, powołanych w epoce PiS.

W całym żenującym starciu najbardziej kabaretowy jest wątek prawny. Nie tylko nasze uchwały sejmowe, lecz także nielegislacyjne rezolucje PE nie stanowią żadnych powszechnie obowiązujących przepisów. Chociaż z drugiej strony trzeba pamiętać, że w praktyce UE później odbijają się w treści konkretnych dyrektyw i rozporządzeń, dlatego o ich zapisy warto się merytorycznie spierać.