W latach 2015-16 na 750 posiedzeń rozmaitych gremiów unijnych dotyczących regulacji rynku finansowego, Polska, poprzez organizacje lobbystyczne, była reprezentowana na dwóch. Oznacza to, że decyzje nas dotyczące zapadały bez naszego udziału.

— W każdym kraju można spotkać Polaków, odgrywamy znaczącą rolę w lokalnych społecznościach, ale nie potrafimy wykorzystać siły, jaką daje nam nasza mobilność i umiejętność dostosowania się do nowego środowiska. Pełno nas, a jakby nikogo nie było. Brakuje nam umiejętności lobbowania za interesem Polski — mówi Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego.
BGK chce to zmienić i rusza za granicę, żeby być blisko spraw dotyczących Polski. Są szanse, że jeszcze w sierpniu bank uzyska akceptację (a właściwie brak sprzeciwu) Narodowego Banku Belgii od nadzoru Królestwa Belgii na otwarcie przedstawicielstwa w Brukseli.
— BGK jest piątym co do wielkości bankiem rozwoju w UE. Wszystkie liczące się instytucje rozwojowe mają tutaj swoje przedstawicielstwa, co jest oczywistością, biorąc pod uwagę, że tu zapadają istotne decyzje dotyczące unijnych finansów. Tradycją był brak polskiego przedstawiciela na tym forum. Musimy to zmienić — wyjaśnia Beata Daszyńska-Muzyczka.
BGK chce być na miejscu, żeby obserwować procesy legislacyjne i wyłapywać tematy, które dopiero są dyskutowane, zabierać głos w debacie i przedstawiać swoje stanowisko. Brukselskie biuro ma też do spełnienia ważną funkcję komunikacyjną z unijnymi urzędnikami, musi wyjaśniać, jaka jest jego rola w polskiej gospodarce, czemu służą realizowane przez niego projekty. Już wkrótce zresztą ekspozytura przy siedzibie UE będzie miała pełne ręce roboty, żeby przekonać partnerów, że Fundusz Trójmorza, wspólna inicjatywa państw naszego regionu (BGK jest ojcem chrzestnym projektu), którego powołanie ma zostać ogłoszone we wrześniu w Bukareszcie, nie tylko nie jest wymierzony w UE, ale jest jak najbardziej spójny z jej ideą.
Europa, potem Azja
Brukselska placówka jest pierwszą zagraniczną ekspozyturą BGK, ale bank planuje wkrótce otworzyć kolejne. Listę nowych lokalizacji otwiera Frankfurt, później przyjdzie czas na Paryż i Londyn. Placówki działające w oparciu o europejski paszport (daje swobodę prowadzenia działalności bankowej w UE instytucjom finansowym, które uzyskały licencję nadzoru w jednym z krajów członkowskich), mają powstać do końca roku. Niepewny jest los Londynu ze względu na brak jasności co do ostatecznego kształtu regulacji rynku finansowego po Brexicie. Trwają też analizy prawnych aspektów otwarcia przedstawicielstwa w USA.
— Chcemy być tam, gdzie jest polski biznes. Oczywiście nie w każdym kraju, w którym można znaleźć firmy z Polski, ale są lokalizacje, w których powinniśmy być, jak np. Singapur. Pierwsze placówki na rynku azjatyckim uruchomimy w przyszłym roku — zapowiada Beata Daszyńska-Muzyczka.
Po co BGK idzie w świat, skoro swoją zagraniczną sieć przedstawicielstw intensywnie rozbudowuje Polska Agencja Inwestycji i Handlu? Przed kilkoma dniami prezydent Andrzej Duda otworzył w Sidney 50 placówkę PAIiH. Nieśmiało i ostrożnie wychodzi też za granicę PKO BP, a plany takie ma również Pekao.
— Nasza rola jest zupełnie inna niż banków komercyjnych. Nie szukamy klientów, nie interesuje nas maksymalizacja zysku. Nie konkurujemy, a szukamy współpracy. Chcemy być na miejscu, żeby oferować rozwiązania finansowe polskim firmom. Mówimy o dużych transakcjach, wymagających albo przygotowania szytych na miarę instrumentów finansowych, albo budowania konsorcjów z innymi instytucjami. Wiele projektów dzieje się za granicą, gdzie polskie firmy prowadzą działalność, dlatego tam musimy być obecni. Łatwiej je obsłużyć za granicą niż poprzez centralę w Warszawie — przekonuje Beata Daszyńska-Muzyczka.
Prezes BGK wyjaśnia, że wyjście za granicę ma też przynieść efekt marketingowy i promocyjny dla banku jak i dla Polski. W Warszawie od kilku lat taką funkcję pełnią Bank of China oraz Industrial and Commercial Bank of China, których szyldy wiszą w widocznych punktach miasta. BGK raczej poprzestanie na skromnych tabliczkach, niemniej chce się pokazać w najważniejszych w świecie finansów miejscach.
Moda na zagranicę
Decyzja BGK o wyjściu za granicę wpisuje się w modny wśród państwowych banków trend otwierania zagranicznych przedstawicielstw. Pierwszy był PKO BP, który kilka lat temu uruchomił placówkę w Sztokholmie, potem powstał odział we Frankfurcie, następnie w Pradze. Wszystkie oddziały zagraniczne obsługują klientów korporacyjnych. Kilka miesięcy temu bank zaczął przygotowania do wejścia z usługami na rynek brytyjski, ale, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, ma z Londynem ten sam problem co BGK: ze względu na brak jasności, jak będzie traktowany paszport europejski po Brexicie. Z tego względu projekt na razie jest w zawieszeniu.
Do Londynu wybiera się też Pekao, dla którego kwestia Brexitu ma mniejsze znaczenie, gdyż na Wyspach zamierza otworzyć przedstawicielstwo, z czym wiąże się mniejsza liczba formalności i zobowiązań niż w przypadku oddziału.
Z banków komercyjnych, zagraniczne ekspozytury ma mBank: oddziały w Pradze i Bratysławie. Oddział w Bukareszcie ma również Alior.