„Rzeczpospolita” to instytucja, znakomity brand. Ale wiekowe mury się kruszą, a barbarzyńcy stoją u bram. Ten bastion można obronić. Lub sprzedać. Tak czy inaczej przed gazetą wielkie zmiany.
Z „Rzeczpospolitej” odchodzą dziennikarze. Czy pismo-symbol, żelazna lektura polskiego biznesu, zaczyna oddawać pole?
— Konkurencja podbiera dobrych dziennikarzy, to nic dziwnego. Ale mam wrażenie, że odejścia z „Rz” wiążą się z tym, że dziennikarze mają coraz mniejsze pole do popisu w gazecie zredukowanej po zmianie layoutu — ocenia Tomasz Wołek, dyrektor programowy Tele5, były redaktor naczelny „Życia”.
Poważnym zwrotem w najnowszej historii „Rz” było objęcie przez Grzegorza Gaudena funkcji prezesa, a następnie redaktora naczelnego. To on zdecydował o zmianie layoutu, zatrudniając zespół nowych grafików z Markiem Knapem i spowodował odejście kilku kontrowersyjnych dziennikarzy. W tym Bronisława Wildsteina, co przyczyniło się do wygładzenia linii politycznej „Rz”.
— „Rzeczpospolita” unowocześniła makietę, dziennik stał się bardziej dynamiczny, zarówno jeśli chodzi o część polityczną, jak i gospodarczą. Wydaje mi się, że osłabieniu uległ jego wyrazisty charakter polityczny. Pojawia się więc pytanie — czy „Rzeczpospolita” chce być zadziornym dziennikiem, specjalizującym się w dziennikarstwie śledczym, czy jednak stonować te zapędy na rzecz wizerunku poważnego dziennika ekonomicznego? – zastanawia się Zbigniew Maciąg, zastępca dyrektora wydawnictwa Infor, były szef „Gazety Prawnej”.
Tomasz Wołek wolał poprzednią „Rzeczpospolitą”.
— Białe strony nieco straciły na zmianie. Chętniej przeczytałbym w „Rz” esej czy obszerny wywiad, a nie tylko rozmówkę, bo tego oczekuję od pisma z aspiracjami — mówi były redaktor naczelny „Życia”.
Zmianom w „Rz” przyklaskuje z kolei Mariusz Ziomecki, redaktor naczelny „Super Expressu”.
— Layout? Dobrze zrobiony. Gazeta jest elegancka, spokojna i rzeczowa — dokładnie taka zmiana była potrzebna. Uspokojenie politycznej linii pisma też oceniam pozytywnie — gazeta gospodarcza nie powinna mieć konotacji prawicowych, lewicowych, postępowych czy jakichkolwiek innych. Ja zrobiłbym dokładnie to samo — mówi Ziomecki.
Z reklamą nie jest źle
O ile zmiana może się podobać lub nie, tak naprawdę istotne, czy spowodowała wzrost sprzedaży egzemplarzowej i wpływów reklamowych.
— Z punktu widzenia sprzedaży gazety zmiany nie przyniosły spodziewanego efektu. Ale jeśli popatrzymy na przychody z reklam — tu wydawca odnosi sukcesy — ocenia Zbigniew Maciąg.
W ciągu ostatnich lat średnioroczna sprzedaż „Rz” spadła ze 199 tys. egz. w 2001 r. do 183 tys egz. w zeszłym roku.
Pewnym problemem dla „Rzeczpospolitej” mogą być zmiany, jakie Infor przeprowadza w „Gazecie Prawnej”. „Gazeta dla księgowych” — według deklaracji wydawcy — zmieni się w dziennik gospodarczy. Zaczęła więc walczyć z „Rz” o prenumeratorów, czyli w najcenniejszym dla niej segmencie.
Zupełnie nie wpłynęło to jednak na wpływy reklamowe „Rzeczpospolitej” — z danych Expert Monitora wynika, że gazeta sprzedaje coraz więcej reklam. O ile w 2003 roku zarobiła na tym 128,7 mln zł (dane cennikowe), o tyle w ubiegłym roku — 163,4 mln zł.
— Szefostwo Presspubliki walczy o utrzymanie dynamiki wzrostu przychodów. Ma temu pomóc wzmacnianie części gospodarczej i prawnej, a na pewno nie pomagał radykalizm polityczny — komentuje Zbigniew Maciąg.
Bitwa gigantów
Ale konkurencja z „Gazetą Prawną” (oraz — w pewnym stopniu — z „Pulsem Biznesu”) to tylko rozgrzewka przed prawdziwą bitwą, która rozpoczyna się na prasowym rynku. Jej początkiem jest wejście „Nowego Dnia” Agory, który pojawił się w kioskach w połowie listopada. O ile z ostatnich, nieoficjalnych danych o sprzedaży wynika, że „ND” na razie nie przemodelował rynku, to jednak samo jego pojawienie może przyśpieszyć prace prowadzone przez Axel Springer który szykuje projekt opiniotwórczego dziennika. A jeżeli dojdzie do starcia Axel–Agora, najbardziej stracić może trzeci — pojawia się więc pytanie, czy tym trzecim może być „Rzeczpospolita”?
— Nie sądzę, by „Nowy Dzień” poważnie komukolwiek zagroził, ale wywoła pewien odpływ czytelników z istniejących gazet. „Rzeczpospolita” jest pismem elitarnym, ma wierną klientelę, więc sprzedaż nie spadnie poniżej określonego pułapu. Sądzę, że spadek może się zatrzymać na poziomie 80-100 tys. egz. — mówi Wiesław Godzic, medioznawca.
Ale to oznaczałoby spadek sprzedaży o połowę. Co na to Presspublika? Czy można spodziewać się reakcji na wejście konkurencji?
— Traktujemy sytuację bardzo poważnie i przygotowujemy odpowiedź — mówi tylko Grzegorz Gauden.
I trudno się dziwić. Choć ten akurat projekt rynek ocenia sceptycznie, nad poważnym dziennikiem pracuje też zespół pod kierunkiem Pawła Lisickiego, dysydenta z „Rz”. Kierownictwo „Rzeczpospolitej” nie może sobie pozwolić na zlekceważenie i tej konkurencji, zwłaszcza że ludzie pracujący dla Michała Sołowowa, jednego z najbogatszych Polaków, znają redakcję „Rz” jak własną kieszeń...
Zmiany, zmiany…
Od jakiegoś czasu pojawiają się plotki o zmianach w „Rz”. W redakcji gazety mówi się o odmłodzeniu zespołu, być może wymianie części menedżerów średniego szczebla. Zmiany mają też nastąpić w samej gazecie. Zdaniem większości naszych rozmówców, „Rzeczpospolita” będzie przesuwać się teraz w stronę pisma finansowego, a większość zmian będzie dotyczyła stron ekonomicznych i prawnych. Pierwszym widocznym efektem jest współpraca z „Financial Times”, o której Presspublika poinformowała w ubiegłym tygodniu.
— Nie opuścimy naszego segmentu — gazety poważnej, dla czytelników o pewnych wymaganiach intelektualnych, kierowanej m.in. do ludzi biznesu — mówi Grzegorz Gauden.
Zdaniem naszych rozmówców, największym błędem, jaki mogłaby w tym momencie zrobić Presspublika, byłoby zbyt dalekie odejście od dotychczasowej formuły pisma.
— „Rz” ma dobrą markę, dobrą tradycję i silną bazę w postaci obecnych czytelników. To plus, ale też niewielki potencjał rozwoju — mówi Rafał Oracz z CR Media.
Konkurencja na pewno będzie uważnie śledzić ruchy Presspubliki.
— Jest to dziennik na rozdrożu – z jednej strony odnosił sukcesy, z drugiej — ma na koncie kilka porażek. Ciekaw jestem, w którym kierunku będzie się rozwijał — czy gazety opiniotwórczej z bardzo silną gospodarką, stronami prawnymi, czy w stronę gazety walczącej, wyrazistej politycznie — zastanawia się Zbigniew Maciąg.
Decyzje za granicą
Ale najważniejsza dla przyszłości „Rz” może okazać się zmiana właściciela. Norweska Orkla, posiadająca 51-procentowy pakiet udziałów Presspubliki, zapowiedziała niedawno, że jest otwarta na fuzje lub wejście partnera do Orkla Media, części medialnej koncernu. Wstępne zainteresowanie wyraził już szwedzki koncern Bonnier, m.in. właściciel „Pulsu Biznesu”. Wśród zainteresowanych wymieniany jest też Axel Springer.
Być może decyzję o nowej drodze „Rz” podejmie już nowy współwłaściciel. Ale czy będzie to rewolucja? Mimo wszystko wiele jest do stracenia.