Biegli sądowi bez kija i marchewki

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2013-09-03 00:00

Minister sprawiedliwości chce poprawić pracę rzeczoznawców. Inaczej niż jego poprzednik.

Ministerstwo Sprawiedliwości (MS) opracowało nowy projekt założeń ustawy o rzeczoznawcach, którzy sporządzają opinie na potrzeby wymiaru sprawiedliwości. I choć cel jest wspólny — poprawa jakości prac ekspertów pracujących dla sądownictwa, propozycje ministra Marka Biernackiego różnią się od pomysłów jego poprzednika — Jarosława Gowina.

Były minister sprawiedliwości chciał wykorzenić kiepskich biegłych, wypaczających procesy sądowe, szczególnie w sprawach gospodarczych. Uznał, że jakość opinii się poprawi się, jeżeli poprawią się ich kwalifikacje. Metodą oczyszczenia sądów z kiepskich rzeczoznawców miało być wprowadzenie komisji weryfikacyjnych. Pomysł spotkał się z ostrym sprzeciwem środowiska. Marek Biernacki przychylił się do opinii rzeczoznawców. Z założeń jego projektu wynika, że kandydatów na biegłych nie będą opiniować specjalne komisje weryfikacyjne przy sądach, lecz samorządy zawodowe. Biznes chwali ten ruch.

— Powoływanie biegłych należy przekazać samorządom korporacyjnym. Branżowcy najlepiej wiedzą, kto jest najlepszym ekspertem w danej dziedzinie — twierdzi Grzegorz Wlazło, rzecznik przedsiębiorców przy Konfederacji Lewiatan.

Pomysł utworzenia komisji kwalifikacyjnych częściowo jednak przetrwał. Z nowych założeń wynika, że jeśli z jakichkolwiek przyczyn prezes sądu nie uzyska takiej opinii, będzie mógł powołać komisję weryfikacyjną, co budzi największy opór biegłych.

— To nonsens. Po co komisje, skoro kandydaci przedstawią dokumenty potwierdzające ich kwalifikacje? Powoływanie takich komisji stwarza zagrożenie stosowania kryteriów pozamerytorycznych. Naszym zdaniem, prezesi sądów będą w każdym przypadku powoływać komisje dla własnej wygody i bezpieczeństwa — twierdzi Romuald Tomczyk, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Ekonomicznych (SRE).

Resort sprawiedliwości zakłada, że członek komisji dostanie 15 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia (około 540 zł). Branża ma własną propozycję.

— Zamiast powoływać komisje, wystarczy wystąpić o rekomendacje dla kandydata na biegłego od co najmniej dwóch innych biegłych z danej dziedziny. To rozwiązanie racjonalne i bezkosztowe — uważa prezes SRE. Minister Gowin chciał dać biegłym marchewkę w postaci wyższych zarobków. Wynagrodzenia miały wzrosnąć o 10-50 proc. Do kieszeni biegłych rocznie miało trafiać o 75 mln zł więcej niż obecnie (325 mln zł). Podwyżkę oprotestował resort finansów. Powód tradycyjnie ten sam — trudna sytuacja budżetu.

Nowy projekt ani słowem nie dotyka tej kwestii. — Rozumiemy niełatwą sytuację finansów publicznych. Na pewno cieszylibyśmy się z podwyżek, jednak ich brak nie jest jakąś tragedią. Bycie biegłym sądowym to nobilitacja, prestiż i na pewno pomaga w życiu zawodowym — uważa Romuald Tomczyk.

Projekt ministra Biernackiego przyznaje także biegłym ochronę, która przysługuje funkcjonariuszom publicznym. Przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego byłoby znieważenie czy naruszenie nietykalności rzeczoznawcy przez kogoś np. niezadowolonego z jego opinii. Takiego punktu również nie było w założeniach Jarosława Gowina. Minister Biernacki przewiduje też tworzenie rejestrów wydanych opinii. Ich zlecający będą musieli zawiadamiać prezesów sądów o rażących uchybieniach w sporządzonych ekspertyzach.

Uzgodnienia społeczne i międzyresortowe mają potrwać do 1 października 2013 r. Ustawa ma wejść w życie w II kw. 2014 r. — Z naszego punktu widzenia ten projekt niewiele się różni od poprzedniego i dlatego mamy o nim krytyczne zdanie — podsumowuje Romuald Tomczyk.