Procedury trwały długo, ale wreszcie coś zaczyna się dziać. Jeszcze w początkowej fazie pandemii giełdowy Biomed-Lublin zaangażował się w projekt, w ramach którego na bazie osocza pacjentów, którzy wyzdrowieli z zakażenia koronawirusem, ma zostać opracowany polski lek. Projekt finansuje Agencja Badań Medycznych, a jego pierwsze rezultaty mogą być widoczne za kilka miesięcy.

- To, nad czym pracujemy, to nie szczepionka, tylko lek, który wytwarza się z osocza ozdrowieńców. Osocze to jest oczyszczane z niepożądanych elementów i standaryzowane, tak by każda próbka zawierała odpowiednią liczbę przeciwciał. W połowie sierpnia będziemy mogli rozpocząć produkcję partii na potrzeby badania klinicznego. Może ono wystartować w październiku, po analizie próbek przez Instytut Hematologii, i potrwać cztery miesiące. Pod koniec roku powinniśmy już jednak wiedzieć, jaka jest skuteczność tego rozwiązania w leczeniu pacjentów - mówi Marcin Piróg, prezes Biomedu-Lublin.
We wtorek spółka poinformowała o podpisaniu umów z regionalnymi centrami krwiodawstwa na odbiór osocza.
- Podpisaliśmy umowy z dziewięcioma regionalnymi centrami krwiodawstwa i to nam wystarczy - pewnie samo centrum w Raciborzu, które zbiera osocze od ozdrowieńców z kopalni JSW, pozwoliłoby na zaspokojenie potrzeb na tym etapie – mówi Marcin Piróg.
Projekt finansuje ABM, a Biomed na razie realizuje prace „po kosztach”.
- Widzimy jednak potencjał komercyjny w tym rozwiązaniu. Nawet jeśli szybko opracowana zostanie szczepionka – a to wcale nie jest pewne – to przy kolejnych falach zachorowań leki na bazie osocza ozdrowieńców będą przydatne, zwłaszcza że po weryfikacji metody będzie można szybko opracowywać takie leki nawet w wypadku mutacji wirusa - mówi Marcin Piróg.
Tymczasem Biomed zawiesił ostatnio emisję akcji, z której chciał pozyskać pieniądze na inwestycje w produkcję szczepionki przeciwgruźliczej oraz leku Onko-BCG, a także spłatę zobowiązań wobec Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości i innych wierzycieli. Zamiast tego pożyczy pieniądze od znaczących akcjonariuszy, którzy w tym celu sprzedawali ostatnio część pakietów.
- Z planu emisji nie rezygnujemy, uznaliśmy jednak, że przeprowadzanie jej przy obecnej zmienności kursu nie jest optymalne. Gdy kurs się ustabilizuje, wrócimy do emisji - chcemy pozyskać z niej kwotę wystarczającą na inwestycje, spłatę części wierzycieli i zwrot pożyczek od akcjonariuszy. Z bieżącym finansowaniem nie mamy problemów - zobowiązania układowe spłacamy z przepływów operacyjnych - mówi Marcin Piróg.