Biznes boi się przyszłości

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2020-05-10 22:00

W ciągu najbliższych trzech miesięcy zwolnienia planuje co czwarta polska firma — wynika z ankiety Wielkopolskiej IPH.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Ile procent ankietowanych firm już przeprowadziło zwolnienia
  • Jaki odsetek przewiduje spadek obrotów
  • W których sektorach jest najwięcej optymistów, w których najmniej

W drugiej połowie kwietnia i pierwszym tygodniu maja Wielkopolska Izba Przemysłowo-Handlowa (WIPH) przeprowadziła badanie dotyczące wpływu epidemii koronawirusa na przedsiębiorstwa produkcyjne i handlowe. W ankiecie wzięło udział 108 firm z całego kraju, które reprezentowały najróżniejsze branże (m.in. kosmetyczną i higieniczną, spożywczą, farmaceutyczną, chemiczną, sprzedaży detalicznej, automotive, e-commerce, lakierniczą, meblową, narzędziową, produkcji ciężkiej i lekkiej, transportową, recyclingową, systemów grzewczych, wyposażenia łazienek, elektroniczną, oponiarską). Zdaniem Radosława Śliwki z prezydium WIPH dzięki temu, że badaniem objęto tak szeroką grupę, jego wyniki odzwierciedlają tendencje i nastroje zauważalne w całym polskim biznesie. Wnioski nie są budujące.

Z powodu pandemii koronawirusa dotychczas zwolnienia przeprowadziło już 13 proc. ankietowanych firm. Często polegało to na nieprzedłużeniu umów na czas określony lub rozwiązaniu umów z tymi pracownikami, których pracodawcy określali jako „najsłabszych”. Jednak w niektórych sektorach, np. w branży eventowej, która kompletnie stanęła, zdarzały się zwolnienia całych załóg.

W najbliższej przyszłości można się spodziewać dalszych redukcji. Zwolnienie pracowników w najbliższych trzech miesiącachplanuje aż 26 proc. ankietowanych przedsiębiorstw, choć skala redukcji będzie zależeć od zmian sytuacji. Na razie zarządy nie mają bowiem jasności co do kolejnych kroków odmrażania gospodarki i anulowania obostrzeń.

Sprzedaż w dół

Obecnie spadku obrotów w najbliższej przyszłości spodziewa się sześciu na dziesięciu ankietowanych, a tylko co siódmy liczy na wzrost. W tej grupie optymistów są najczęściej firmy z sektora farmaceutycznego, medycznego i kosmetycznego (rośnie popyt m.in. na sprzęt do samodzielnych zabiegów kosmetycznych i fryzjerskich) oraz oczywiście przedsiębiorstwa działające w branży e-commerce. Wśród pesymistów — m.in. firmy funkcjonujące na rynku B2B. Mają obawy, że ich klienci wobec kłopotów z płynnością nie zapłacą faktur.

W tej sytuacji to, że wciąż produkują może być ich przekleństwem, ponoszą bowiem koszty, które być może nie zostaną im nigdy zwrócone. Niepewność towarzyszy również firmom spożywczym, które nie są w stanie przewidzieć popytu na okres wakacji. Cześć ankietowanych spodziewa się spadku obrotów, ponieważ m.in. z powodu ograniczenia dostaw z Chin czy Włoch ich klienci zmniejszą zamówienia. Spać spokojnie nie mogą również firmy z sektora IT. Część ich kontrahentów w sytuacji niepewności wstrzymuje rozpoczęte inwestycje informatyczne nawet mimo poniesionych już kosztów.

Niejasna polityka władz

Radosław Śliwka dodaje, że duża część przedsiębiorców negatywnie ocenia kolejne wersje tarczy antykryzysowej, krytykując m.in. to, że zwolnienia z ZUS nie są wystarczającą pomocą dla firm zatrudniających dziesiątki lub setki pracowników, gdy obroty spadają prawie do zera. Zdaniem ankietowanych trudno jest też uzyskać pomoc z PFR, m.in. dlatego, że z nieznanych firmom przyczyn wnioski są często odrzucane. Brak jasnej polityki rządu dotyczącej wsparcia biznesu i odmrażania gospodarki to najpoważniejsze źródło obaw i niepewności przedsiębiorców.

— Efekty kryzysu będą długofalowe. W związku z utratą pracy ludzie będą mniej wydawać, obroty firm spadną, co wywoła też negatywny efekt dla państwa, które musi ratować gospodarkę. Skutkiem będzie bowiem zmniejszenie się wpływów podatkowych — przestrzega Wojciech Kruk, prezydent WIPH.

Bardziej optymistycznie sytuację postrzega Filip Makowski, prezes firmy York.pl. Zauważa, że pandemia zmusiła biznes do błyskawicznego zastosowania rozwiązań, o których myślano od lat.

— Mam na myśli choćby pracę zdalną. Żartobliwie można powiedzieć, że wystarczyło się przestać spotykać, żeby zacząć się lepiej komunikować — zauważa menedżer.

Przyznaje jednak, że wobec spadającego popytu i aby ochronić miejsca pracy, w jego firmie konieczne okazało się ograniczenie czasu pracy i zredukowanie wynagrodzeń. Część firm liczy na to, że najgorsze to już przeszłość.

— Wydaje się, że po ostrym hamowaniu w kwietniu nasze rynki delikatnie się stabilizują. Jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, by myśleć o trwałej poprawie. Poziom niepewności jest zbyt wysoki — podsumowuje Filip Nowakowski, prezes firmy Novol, która produkuje materiały dla lakiernictwa samochodowego.

Ponad 40 tys. wypłat z PFR

W pierwszym tygodniu funkcjonowania tarczy finansowej Polski Fundusz Rozwoju udzielił subwencji 42 tys. mikro-, małym i średnim firmom poszkodowanym w wyniku epidemii koronawirusa. Przekazano im łącznie 8,7 mld zł. Pieniądze te chronią miejsca pracy blisko 0,5 mln pracowników— mówi Paweł Borys prezes PFR. Średnia kwota subwencji dla mikrofirm wyniosła 72 tys. zł, a małych i średnich przedsiębiorstw — 690 tys. zł. Przeciętnie na wypłatę czeka się około doby od momentu złożenia wniosku o pomoc. Na rządowy program przeznaczone jest 100 mld zł, a jest on skierowany do około 670 tys. polskich przedsiębiorstw. Warunkiem uzyskania wsparcia jest prowadzenie działalności na 31 grudnia 2019 r., a także niezaleganie z płatnościami podatków i składek na ubezpieczenia społeczne.

Sprawdź program webinarium "Instrumenty wsparcia przedsiębiorców w dobie pandemii", 20 maja 10:00 >>