Do Warszawy przyjechali wczoraj przedsiębiorcy, którzy czują się skrzywdzeni przez instytucje kontrolne. Zwieńczeniem ich kongresu było zawarcie ogólnopolskiego „Porozumienia na rzecz redukcji szkodliwego wpływu organów kontrolnych na działalność gospodarczą w Polsce”.

— Naszym celem jest nawiązanie współpracy rozmaitych środowisk przedsiębiorców. Chcemy wspólnie działać, by ograniczyć zjawisko niszczenia firm przez długotrwałe i często bezprawne kontrole. Fakty są takie, że firmy są doprowadzane do upadłości, ludzie tracą pracę, a urzędnicy są zupełnie bezkarni. Co z tego, że jest ustawa o odpowiedzialności finansowej urzędników. Do tej pory żaden nie został do niej pociągnięty. Jeżeli władze nie naprawią sytuacji, będziemy składać pozwy przeciwko urzędnikom i domagać się od nich odszkodowań — mówi Wiesław Wójcik, przedsiębiorca i inicjator akcji.
Gehenna w lunaparku
Podczas kongresu mówiono o działaniach kontrolnych, które powodują marnowanie potencjału firm oraz spadek zainteresowania prowadzeniem działalności gospodarczej.
— Jest coraz wyraźniejszy konflikt między przedsiębiorcami i organami kontrolnymi, w szczególności urzędami skarbowymi i ZUS. Media donoszą o kolejnych niszczonych firmach. W konfrontacji z potężną machiną fiskalnego terroru przedsiębiorcy, szczególnie mniejsi, są bezradni. Nie można dłużej tolerować sytuacji, gdy w imię źle pojętej dbałości o interesy budżetu państwa urzędnicy przychodzą do firm z założeniem wyrwania jak największych pieniędzy, nie licząc się z konsekwencjami bezprawnych działań — dodaje Wiesław Wójcik. O dramatycznych sytuacjach na linii fiskus-podatnicy opowiadał Dariusz Malinowski, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Doradców Podatkowych (KRDP).
— Polska jest od 11 lat w UE. Mimo że wdrażamy prawo unijne, mamy niemalże carski model działania administracji. Pod względem traktowania obywateli i firm jesteśmy gdzieś na głębokim Wschodzie. Podatnicy są nękani procedurami i postępowaniami, które są przez urzędników dowolnie przedłużane i eskalowane. Kontrole podatkowe powinny trwać kilka dni, ale w celu ich wydłużenia stosowana jest specjalna procedura — postępowania kontrolne Urzędów Kontroli Skarbowej. Organa te uważają, że ich nie obowiązują terminy na załatwianie spraw. Kontrola skarbowa jest na 27. pozycji w zestawieniu największych płatników do budżetu państwa — mówił Dariusz Malinowski. Wskazał też na drugą stronę medalu.
— Z jednej strony mamy opresyjność wobec mniejszych podatników, a z drugiej łatwo jest u nas wyłudzać podatki z budżetu. Z tego powodu Polska nazywana jest VAT-owskim lunaparkiem. To efekt istnieniazbyt wielu organów kontrolnych, które się dublują i które same sobie przeszkadzają w walce z wyłudzeniami — podkreślił wiceprzewodniczący KRDP.
Odgórne sterowanie
Radosław Płonka, ekspert Business Centre Club, wskazał winnych.
— Według przepisów, postępowania podatkowe nie powinny trwać dłużej niż dwa miesiące. W praktyce są przeciągane na kolejne okresy. UKS-y dostają od przełożonych z Ministerstwa Finansów (MF) roczne cele finansowe, dlatego kontrolerzy bezpardonowo gonią za tymi założeniami, by realizować oczekiwania szefostwa, często naciągając, a nawet łamiąc prawo — wskazał Radosław Płonka. Zakusy organów państwa piętnował też Stanisław Piotrowicz, były prokurator.
— Nastawienie organów kontrolnych jest odgórnie sterowane. Wiadomo, że MF domaga się, by aż 80 proc. kontroli firm kończyło się domiarem finansowym. Organa chyba powinny przede wszystkim stosować prawo — mówi Stanisław Piotrowicz. Zdaniem Piotra Grabowskiego, doktora nauk ekonomicznych, państwo „boi się” wielkich firm i koncernów, dysponujących armiami prawników, więc woli uderzać w mniejszych przedsiębiorców.