Biznesowe wojny nad Wisłą

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2013-04-02 00:00

Przedstawiamy listę największych pojedynków spółek, osób i miejsc III RP

Vistula kontra Kruk

Walter kontra Solorz
Walter kontra Solorz
None
None

„The Men’s Word” — głosi hasło reklamowe Vistuli. Do lata 2008 r. spółka była światem tylko jednego mężczyzny — rzutkiego Rafała Bauera. Jednak postanowił on bez pardonu wejść w drogę stonowanemu jubilerowi Wojciechowi Krukowi. Próba wrogiego przejęcia spółki W.Kruk przez Vistulę zakończyła się przejęciem… Vistuli przez Wojciecha Kruka i wspierającego go wówczas Jerzego Mazgaja. A to był tylko początek: dziś Rafał Bauer stawia czoło Vistuli w przejętym właśnie Próchniku. Wojciech Kruk na wygranej stracił — zarówno grube miliony, jak i pokoleniowybiznes. Poróżniony z Jerzym Mazgajem wspiera swoje dzieci przy budowie firmy jubilerskiej Ania Kruk. Zwycięstwo Jerzego Mazgaja też ma nieraz gorzki smak — powoli popycha on biznes Vistuli do przodu, nie zapominając, że spółka we krwi ma wojnę. W końcu niegdyś był to Państwowy Zakład Umundurowania.

Wynik — remis, jak to u dżentelmenów.

Legia kontra Lech

Najstarsi weterani legijnych ultrasów nie pamiętają do końca, dlaczego z Poznaniem jest bitka. Podobnie w Poznaniu, wiadomo tylko, że „kto nie skacze, ten z żylety”, a ponadto rogale lepsze nad wuzetki. Kosa i już. Od kilku lat, od kiedy Legię przejął ITI, a Lechem zajął się m.in. Jacek Rutkowski, właściciel Amiki, i Maciej Wandzel, główny rozgrywający funduszu Black Lion, rywalizacja obu klubów nabrała nowych rumieńców. Oba mają nowoczesne, ale też drogie stadiony, wielkie ambicje oraz wspaniałe tradycje. Myk w tym, kto przyciągnie więcej kibiców, kto zostanie lokalną Barceloną i Realem w jednym. W walce o sportowe mistrzostwo „wojskowi” są tuż przed „kolejorzem”. W wyścigu o pieniądze różnica jest chyba nieco większa. Oba kluby przynoszą straty, ale to stadion Legii ma sponsora tytularnego i wykupione niemal wszystkie loże biznesowe. Choć dopóki piłka w grze…

Wynik — Legia, ale po karnych.

Orlen kontra Lotos

Tu niby od razu wiadomo, kto jest większy, kto jest dywidendowym pupilem, a kto zadłużonym młodszym bratem. Ale ten młodszy brat, mimo zakusów wielu ministrów skarbu, nie zamierza nadstawiać tylko tyłka na kuksańce. Stąd m.in. pomysł Pawła Olechnowicza, wieloletniego prezesa Lotosu, na program wielkiej modernizacji rafinerii, który pochłonie w sumie 6 mld zł. A ponadto plany wydobycia ropy poza granicami Polski. No i najnowszy marketingowy trik — Adam Małysz jako rajdowa twarz spółki. Orlen pod rządami Jacka Krawca konsekwentnie robi swoje, pęczniejąc aż miło i nie przejmując się tym, że na pomysł przejęcia przez Płock Lotosu alergicznie reaguje co drugi mieszkaniec Pomorza. Konkurent ma Małysza? Pestka — Orlen ma Kubicę.

Wynik — Orlen wciąż jedzie na wyższym biegu.

Walter kontra Solorz

— Może byśmy wspólnie rozkręcili telewizję? — tak 20 lat temu Zygmunt Solorz zwrócił się do Jana Wejcherta i Mariusza Waltera. Ci jednak postanowili, że o pierwszą telewizyjną koncesję ogólnopolską powalczą sami. Przegrali. Zwinął ją im sprzed nosa Solorz. Ktoś powie, że Polsat a TVN to zupełnie dwie inne bajki. Pierwszy z paszportem Polsatu walczył o widza z mniejszych miejscowości, oferując mu telewizję utkaną z „kartonu i sznurka”, ale wysoce rentowną dla właściciela. TVN stawiał na blichtr i wielkomiejskiego widza, kusząc paszportem do świata Zachodu. Ale de facto obie stacje od lat biją się na rynku reklamy i widza o te same, kurczące się, pieniądze i rozpraszającą się uwagę. Solorz wykonał skok do przodu, kupując Polkomtela. Walter trzymał się telewizji, która dziś, zadłużona i tracąca rozmach, jest do kupienia od zaraz.

Werdykt — Polsat, o kilka pieczątek w paszporcie.

Foodcare kontra Maspex

Ta wojna to coś dla wielbicieli kina z udziałem Bogusława Lindy. Tu wszystkie chwyty są dozwolone, w szczególności w przypadku tak nietuzinkowych osobowości jak Wiesław Włodarski, właściciel FoodCare, oraz Dariusz „Tiger” Michalczewski, którego pseudonim stał się marką napojów energetycznych. Walka na gołe pięści zaczęła się w 2010 r., gdy Michalczewski zabrał się z „Tigerem” z FoodCare do Maspeksu. To nakręciło jatkę: FoodCare zareagował napojem Black, promowanym przez Mike’a „Bestię” Tysona, a ponadto z impetem reaktywował Frugo. Oba napitki osiągnęły status lidera w swoich kategoriach. Ale Maspex, regionalny moloch, też potrafił skontrować. „Tiger” zasypał sklepy w całej Polsce i wypuścił napój „Life”, którego kampania drwiła sobie z zabiegów promocyjnych Frugo. I co? Mecenasi kolejny raz poszli w ruch. Pytanie, kogo zagra Linda.

Wynik — FoodCare, bo „Bestia” leje jakby celniej.

Wrocław kontra Poznań

W mediach wszystkie oczy zwrócone są na Warszawę. Na zachodzie Polski jednak swoje wiedzą — są dwa prężne miasta, z których do Berlina jest bliżej niż do stolicy naszego kraju. Poznań to stary wyga, oszczędny, wyrachowany, otrzaskany w czasach, gdy nie znano słowa biznes, wystarczyli kupcy i przedsiębiorcy. Wrocław, przez wieki słynniejszy i większy od Poznania, po wojnie dość długo podnosił się z kolan. Nowy Lwów przyspieszył jednak w XXI wieku, także dzięki temu, że jako pierwszy zyskał autostradę od zachodniej granicy. Dziś oba miasta z racji położenia i potencjału walczą o tych samych inwestorów zagranicznych. Poznań dumny jest z Volkswagena, Kompanii Piwowarskiej czy Allegro, Wrocław ripostuje Toyotą, 3M czy Google’em. Choć w liczbie milionerów wyraźnie wygrywa stolica Wielkopolski: 601 do 391.

Zwycięzca — Poznań, tam nieco mocniej wieje z Zachodu.

Zielona Budka kontra Zbigniew Grycan

Początkowo nic nie zapowiadało, że do jakiejkolwiek wojny dojdzie. W 2000 r. Zbigniew Grycan sprzedał budowaną przez dekady „Zieloną Budkę”, gdy okazało się, że nie jest w stanie spłacać kredytu zaciągniętego na budowę fabryki. Za kilka milionów euro niedawnego lidera rynku kupił fundusz Enterprise Investors. Grycan, wtedy dobijający do 60., miał udać się na spokojną emeryturę. Nie wytrzymał, zastosował taktykę konia trojańskiego. Skoro tylko skończył się zakaz konkurencji, znów wystartował z biznesem, tym razem pomny ostatnich doświadczeń. Okazało się, że magia Zielonej Budki przestaje działać bez Grycana, jego receptur oraz agresywnego marketingu. Dziś Budka, już z niemieckim, branżowym właścicielem, jest dwie długości za 72-letnim Grycanem, który w tej zimnej wojnie nadaje ton.

Werdykt — Grycan, skutecznie zamroził Budkę.

Wedel kontra Kraft Jacobs

Słodka wojna toczy się na wielu frontach — obie firmy (zresztą Wedel przez moment należał do… Krafta) walczą na tabliczki czekolady, ptasie mleczko i delicje. W pierwszej kategorii kontrolowany przez Japończyków Wedel wciąż dzierży pozycję lidera, w drugiej — Amerykanie są coraz bliżej. Tu kultowe ptasie mleczko przepycha się na półkach z dumnym alpejskim mleczkiem. Obie firmy mają podobną strategię marketingową i pomysły na nowe produkty. Chwilami jest to pojedynek klonów. Jak z „Delicjami szampańskimi”: przez lata były produkowane z logo Wedla. Jednak okazało się, że przy sprzedaży Wedla Kraft zostawił sobie delicje i sprzedawał je bez logo warszawskiej firmy. Wtedy Wedel wypuścił swoje „Jedyne od Wedla” w bardzo podobnym opakowaniu. Tu skończyło się słodzenie — Kraft sądownie zablokował sprzedaż „Jedynych”.

Wynik — remis, przecież samuraje walczą do końca.

Grupa Żywiec kontra Kompania Piwowarska

— Wkrótce przegonimy Kompanię — zadeklarował niedawno prezes Grupy Żywiec. — Mission impossible — odparował mu właściciel m.in. Tyskiego. Dwa wielkie browary należące do międzynarodowych koncernów mają w Polsce ponad 2/3 udziałów w rynku. Liderem jest Kompania, która na pozycję lidera pracowała latami i obecnie wyprzedza Żywca o około 20 proc. Podobnie w piwnych markach — Tyskie jest przed Żywcem. Obie spółki rok w rok wprowadzają nowe produkty w tych samych kategoriach, wysyłają w świat dziesiątki komunikatów o coraz to lepszej jakości, wydajności, cenie, smaku, nowej kampanii reklamowej… Tu wojna toczy się już na tym samym poziomie co Coca-Coli i Pepsi. Marketing zdecyduje o tym, kto wygra.

Werdykt — remis, kufle konkurentów wciąż pełne są tylko do połowy.

JW Construction kontra Dom Development

A właściwie to kowboj kontra sir. Józef Wojciechowski z JWC działa z rozmachem i szybko, nieraz za szybko, w końcu zaczynał karierę w USA. Jarosław Szanajca, prezes Dom Development, ma za sobą niekrótki epizod w Wielkiej Brytanii, woli więc konserwatywne strategie biznesowe. Przez lata obaj panowie toczyli cichą (Szanajca) i głośną (Wojciechowski) wojnę o to, kto ma najlepszy pomysł na mieszkania i domy dla Polaków, kto jest bossem, liderem, królem rynku. Gdy okazało się, że strategia budowania w wyższym standardzie daje Szanajcy przewagę, Wojciechowski próbował pójść tym samym tropem, odchodząc nieco od formuły „tanio mury pnę do góry”. Efekt? W 2012 r. spółka Szanajcy przyniosła 91,2 mln zysku netto. Wojciechowski musiał zadowolić się 9,6 mln zł.

Wynik — zwycięstwo Dom Development, grunt to mocne fundamenty.

Przy współudziale czytelników pb.pl (dziękujemy za zgłoszenia) powstała lista 10 starć, które do dziś pobudzają wyobraźnię szerszej widowni. Docenialiśmy nie chwilowe bitwy czy sporadyczne zwarcia, ale wieloletnie pojedynki. To wyścigi na strategie, marki, ambicje i próby charakterów. Wskazaliśmy w nim nasze subiektywne werdykty, niektóre zapewne wzbudzą kontrowersje. Teraz głos należy do Was, Czytelnicy. Na pb.pl zamieszczamy sondę, w której możecie wybrać największą, najciekawszą, najkrwawszą biznesową bitwę III RP.