Biznesowy problem z tymczasowymi aresztowaniami

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2023-05-01 20:00

Prokuratorzy wnioskują o tymczasowe aresztowania, bo tak wygodniej, a sądy to przyklepują, bo tak najprościej. Prawnicy i przedstawiciele biznesu, coraz mocniej tym dotkniętego, żądają zmian.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na Europejskim Kongresie Gospodarczym większość paneli dyskusyjnych ma partnerów branżowych, a do śledzenia dyskusji dziennikarzy zachęcają pracownicy agencji PR. Podczas tegorocznej edycji żadnych partnerów nie miał jeden z najciekawszych paneli, dotyczący tymczasowych aresztowań w biznesie. Nawet widzowie i uczestnicy dyskusji wchodzili na niego ostrożnie.

- Idziemy za panem, bo pan ma immunitet - usłyszał przed drzwiami Krzysztof Kwiatkowski, senator oraz były minister sprawiedliwości i były prezes NIK, który był jednym z uczestników panelu.

Nerwowe żarty były pokłosiem długiej serii głośnych zatrzymań i aresztowań znanych przedstawicieli biznesu, na czele z szefem Konfederacji Lewiatan Maciejem Wituckim (został zatrzymany w październiku, sąd odrzucił wniosek o areszt) oraz Rafałem Baniakiem, byłym już szefem Pracodawców RP (aresztowano go na początku lutego, prokuratura niedawno złożyła zażalenie na decyzję sądu o zwolnieniu z aresztu).

- To jest panel szczególny, ale uznaliśmy z Wojciechem Kuśpikiem [prezesem PTWP, organizatora kongresu – red.], że trzeba podejmować trudne tematy i rozmawiać o sprawach, które dotykają wielu ludzi, także w biznesie – tłumaczył Jacek Socha, moderator dyskusji, w przeszłości przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (poprzedniczki KNF) oraz minister skarbu.

Kogo nie słychać, ten się nie liczy:
Kogo nie słychać, ten się nie liczy:
O problemie z tymczasowymi aresztowaniami w ogóle, a w biznesie w szczególności, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego z otwartą przyłbicą dyskutowało kilku prawników, jeden polityk i tylko jeden przedstawiciel biznesu. Senator Krzysztof Kwiatkowski, były minister sprawiedliwości, apelował do przedsiębiorców, by wspólnie i głośno domagali się zmian, bo inaczej nawet zmiana władz może nie zmienić sytuacji.
Marek Wiśniewski

Igrzyska dla mas

Wojciech Kostrzewa, prezes Polskiej Rady Biznesu i jedyny uczestnik dyskusji reprezentujący środowisko przedsiębiorców, a nie prawników, nie krył irytacji.

- My, przedsiębiorcy, w polskiej praktyce staliśmy się elementem igrzysk dla ludu. Wspaniale jest pokazywać kolejnego zatrzymanego w świetle reflektorów przedstawiciela biznesu – i nieważne, że podejrzani wcześniej bez oporów współpracowali z prokuraturą i udostępniali wszystkie dokumenty, których od nich żądano - ironizował Wojciech Kostrzewa.

Przykłady głośnych aresztowań ludzi biznesu w ostatnich latach można mnożyć. Przykładów głośnych i prawomocnych wyroków skazujących jest – przynajmniej na razie – znacznie mniej.

- Najbardziej dramatyczny przykład z ostatnich lat to Piotr Osiecki, prezes Altusa, który trzy razy trafiał do aresztu i spędził w nim łącznie 16 miesięcy. W tej sprawie od 4,5 roku nie przedstawiono aktu oskarżenia! Jedyny pozytyw jest taki, że przy tej okazji środowisko biznesowe się zintegrowało i zaczęło się głośno domagać, by dopuszczano instytucję poręczenia majątkowego i nie przetrzymywano ludzi w aresztach. Sprawy gospodarcze opierają się z reguły o dokumenty, tu tak naprawdę nie ma wielkiego problemu z wpływaniem na świadków, jeśli zabezpieczy się dyski czy wydruki. Prawidłowo przygotowana prokuratura i składy sędziowskie powinny być w stanie szybko rozstrzygać takie sprawy, nawet jeśli są skomplikowane – oceniał szef Polskiej Rady Biznesu.

Niezdrowa praktyka

Największą liczbę tymczasowych aresztowań w III RP odnotowano w 2001 r., gdy rozbijano duże, zorganizowane grupy przestępcze. Do połowy poprzedniej dekady liczba aresztowanych konsekwentnie spadała, ale potem znowu zaczęła rosnąć. Na koniec 2021 r. w aresztach przebywało prawie 12 tys. osób,

- Wśród funkcjonariuszy policji, służb czy wśród prokuratorów dominuje pogląd, że tymczasowe aresztowanie jest potrzebne nawet nie w celu zabezpieczenia postępowania przy jasno określonych w prawie warunkach, ale w celu skłonienia „beneficjenta" tego środka zapobiegawczego do większej rozmowności. Kiedy sam byłem prokuratorem generalnym, statystyki tymczasowych aresztowań wyglądały trochę lepiej, było ich dwa razy mniej niż teraz i średnio trwały krócej. To jednak nie znaczy, że było idealnie, bo systemowy problem z tym środkiem zapobiegawczym mamy od lat - mówił Krzysztof Kwiatkowski.

Jak wygląda praktyka? Ponuro.

- Stosowanie tymczasowego aresztowania i jego przedłużanie to swoisty ciąg technologiczny. Zaczęło się od ustawodawcy, choć zakładam, że ufał on w stosowanie zawężającej interpretacji przepisów. Stało się jednak inaczej. Prokuratorzy składają wnioski o areszt, a sędziowie je akceptują - często w kuriozalnych warunkach, na posiedzeniach odbywających się w środku nocy, na których dyżurujący decyduje o pozbawieniu człowieka wolności. Wykształciła się mentalność, że jeśli przestępstwo jest zagrożone wysoką karą, powyżej 8 lat więzienia, to trzeba człowieka zamknąć w areszcie, bez patrzenia na to, czy pozostawienie go na wolności zagraża prawidłowemu tokowi postępowania. Areszt następnie przedłuża się na podstawie klauzuli o „szczególnych okolicznościach sprawy", pod którą można włożyć każdy stan faktyczny - mówił Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Gdy człowiek raz trafi do aresztu, niełatwo mu z niego wyjść.

- Kilka godzin przed panelem odwiedziłem pracowników naszego biura terenowego w Katowicach. Zajmują się sprawą człowieka, który przebywa w areszcie tymczasowym od ponad 300 dni tylko dlatego, że jakiś czas temu utworzono sąd okręgowy w Sosnowcu. W związku z tym powstał spór o właściwość między sądami w Sosnowcu i Katowicach, nie odbywają się żadne rozprawy, a sąd zajmuje się aresztowanym tylko w celu przedłużania mu aresztu - alarmował Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich.

Sędziowska wina

Według Piotra Kładocznego, wiceprezesa i szefa działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPR), największy ciężar odpowiedzialności za praktykę stosowania tymczasowych aresztów w Polsce ponoszą sędziowie.

- Trzeba mówić bez ogródek - zarzuty o nadużywanie tymczasowych aresztowań należy kierować do polskich sądów, bo to one powinny być gwarantem respektowania praw człowieka. Tymczasem to, co się dzieje, to jest dramat - realny dramat aresztowanych. Dwa lata temu stowarzyszenie Iustitia przygotowała raport na podstawie badań ankietowych wśród sędziów - i ponad 30 proc. z nich wskazuje, że przyczyn wzrostu liczby aresztów należy upatrywać w rutynie sędziów i wadliwym stosowaniu przepisów – wskazywał Piotr Kładoczny.

Jeszcze gorzej jest w przypadku przedłużania tymczasowych aresztowań.

- Sędziowie wychodzą z założenia, że areszty muszą trwać dłużej, bo postępowania trwają dłużej. W jednym z sądów okręgowych tylko jedno zażalenie adwokatów na postanowienie o przedłużenie aresztu na ponad 1,8 tys. zostało uwzględnione. W 2016 r. powyżej jednego roku przebywało w areszcie kilkanaście osób, teraz takich przypadków jest 240. Powyżej dwóch lat siedziały wtedy w areszcie trzy osoby, teraz - 50. W rezultacie w trybunale w Strasburgu jest cały szereg spraw przeciwko Polsce – alarmował wiceszef HFPR.

Według Marcina Wiącka najważniejszym problemem jest łatwość orzekania przez sądy o tymczasowym aresztowaniu.

- Najlepiej użyć tu potocznego słowa „przyklepywanie", zresztą podobnie jak tymczasowe aresztowania przyklepuje się wnioski o stosowanie czynności operacyjno-rozpoznawczych przez służby specjalne – oceniał Rzecznik Praw Obywatelskich.

Biznesowa niewiedza

Prof. Mikołaj Małecki, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, tłumaczył że tymczasowe aresztowania zostały pomyślane jako instytucja ograniczająca prawo do wolności przed wyrokiem w przypadku sprawców przestępstw szczególnie niebezpiecznych - zabójców, gwałcicieli i innych osób, których fizyczna obecność w społeczeństwie sprawia zagrożenie.

- W przypadku przestępstw gospodarczych, zagrożonych wysoką karą, sędziowie często nie wiedzą, jak podejść do tematu, nie można zresztą wymagać od nich rzeczy niemożliwych. Sędziowie mają 24 godziny na podjęcie decyzji - i sądzę, że powinni częściej wymagać od prokuratorów konkretnych wniosków i odrzucać je, jeśli uzasadnienie nie jest dobrze przygotowane - oceniał Mikołaj Malecki.

Na niedostosowanie praktyki aresztowej do biznesowej specyfiki zwracał również uwagę Michał Rams, partner w PwC Legal, w którym jest liderem zespołu zajmującego się przestępczością „białych kołnierzyków".

- Pierwszy wniosek o tymczasowe aresztowanie rozpatruje dyżurujący sędzia z sądu rejonowego, który z zasady nie ma żadnej specjalizacji. Dzieje się tak nawet w najbardziej skomplikowanych sprawach gospodarczych i giełdowych, które wymagają wiedzy bardziej zaawansowanej niż analiza czysto karnistyczna. Sędzia taki dostaje opasłe tomy akt, opinie biegłych - i ma 24 godziny na podjęcie decyzji, czy istnieje duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa - i czy areszt jest uzasadniony ze względu np. na zagrożenie wysoką karą. W praktyce prokuratorskiej coraz częściej zaczęto stawiać zarzuty działalności w zorganizowanej grupie przestępczej, nawet jeśli sprawa dotyczy tylko trzech osób - taki zarzut uzasadnia obawy o matactwo, a w dodatku nie trzeba od razu przypisywać każdej osobie odpowiedzialności za każde czyny - mówił Michał Rams.

Niewielkie nadzieje

Uczestniczący w debacie prawnicy długo wyliczali prawne, mentalne i praktyczne bariery na drodze ku temu, by instytucja tymczasowego aresztowania w Polsce przestała być nadużywana. Optymizm zachowywał tylko jedyny na sali prawnik, będący jednocześnie politykiem.

- Nie chcę, żeby jedynym wnioskiem przedsiębiorców z tej dyskusji było to, że trzeba wyemigrować do Szwajcarii. Ja oczywiście zakładam, że jesienią dojdzie do zmiany rządu i zmieni się filozofia rządzenia. Jestem jednak przekonany, że niezależnie od tego i środowisko biznesowe, i prawnicze powinny jasno, głośno i w sposób słyszalny domagać się zmian i wskazywać, że praktyka działania poszczególnych organów jest chora. Inaczej na poziomie politycznym każda próba zmiany sytuacji będzie traktowana jako działanie na rzecz jakichś szemranych sił - mówił Krzysztof Kwiatkowski.