Bogdan Zdrojewski robi krok w tył

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2012-09-10 00:00

Ministerstwo kultury odkłada plany stworzenia polskiego Mosfilmu. Dopiero za kilka miesięcy będzie wiadomo, jak przekształci państwowych producentów filmowych

W tym miesiącu resort miał przedstawić projekt ustawy o stworzeniu Polskiego Centrum Kinematografii (PCK), bytu konsolidującego państwowe wytwórnie i studia filmowe. Ale najwyraźniej przestraszył się protestów przeciwko projektowi okrzykniętemu polskim Mosfilmem. „Projekt Polskiego Centrum Kinematografii jest na etapie wstępnym. Właściwe prace nad nim rozpoczną się najwcześniej w 2013 r.” — napisało ministerstwo kultury w odpowiedzi na pytania „PB”.

None
None

Edukacja, potem filmy

PCK miało powstać na bazie Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych (WFDiF), która musi zostać przekształcona do końca tego roku (zmiany w tej branży to próba przystosowania do współczesnych realiów organizacji wywodzących się z głębokiego socjalizmu). Na razie wygrał pomysł, by przekształcić ją w instytucję kultury, tak jak studia filmowe Kadr, Tor czy Zebra. WFDiF to największy z państwowych producentów filmowych, który wyprodukował m.in. obsypaną nagrodami „Różyczkę” czy „Rewers”.

Z informacji nadesłanej „PB” przez ministerstwo kultury wynika, że WFDiF ma się zająć „powszechną i wszechstronną edukacją filmową”, ma też kontynuować dotychczasową działalność, w ramach której świadczy usługi filmowe, czy wspieraniem młodych filmowców.

Jako ostatnie zadanie WFDiF ma „produkcję filmów wymagających interwencji państwa: historycznych, dokumentalnychoraz debiutów”. Wskazuje to na przesunięcie środka ciężkości wytwórni w kierunku edukacji i ograniczenie obszarów produkcji filmowej. Wygląda też na lekki kompromis wobec młodych twórców.

Ministerstwo dopiero w ustawie określi, czy zrealizuje kontrowersyjny pomysł połączenia WFDiF z państwowymi studiami filmowymi, co — zdaniem młodych filmowców — mogłoby przesunąć środek ciężkości produkcji filmowej (a co za tym idzie — państwowych dotacji na ten cel) w stronę tego konglomeratu.

— Ministerstwo kultury nie ma jasnej strategii przekształceń w kinematografii, ale zaledwie bliżej nieokreśloną ochotę rozpoczęcia bliżej nieokreślonej inwestycji, wywołaną pobudkami niezrozumiałymi dla dużej części środowiska filmowego. Najgorsze jest jednak to, że proponowane zmiany doprowadzą do konsolidacji władzy w rękach kilku osób i zamiast prywatyzacji otrzymamy nieefektywną, także artystycznie, centralizację — mówi Sebastian Buttny, prezes Stowarzyszenia Film 1,2 i inicjator apelu przeciwko powołaniu polskiego Mosfilmu.

Europa kontra Hollywood

W przekształceniach instytucji filmowych faktycznie panuje niezły bałagan.

— Niektóre studia filmowe miały więcej szczęścia i zostały państwowymi instytucjami kultury. Inne, przekształcone wcześniej, są spółkami skarbu państwa i teraz znajdują się w znacznie gorszej sytuacji — instytucji kultury nie można np. postawić w stan upadłości — mówi Anna Wróblewska, ekspert branży filmowej z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Wytwórnia filmów z Bielska-Białej, tak jak wcześniej wytwórnia filmów oświatowych z Łodzi, szuka pomysłu na funkcjonowanie poprzez przejście pod skrzydła samorządu, który może dofinansować jej działalność. Inne studia filmowe, takie jak Zodiak, zostały postawione w stan upadłości. Równolegle rozwija się wiele firm prywatnych zajmujących się produkcją filmową, ale także one borykają się ostatnio z problem dopięcia finansowania na realizację filmów.

Filmy na kroplówce liczą straty

WFDiF to — jak na nasze warunki — prawdziwy potentat. Przy 50 mln zł przychodów miał w ubiegłym roku 2 mln zł zysku netto. Inne państwowe studia filmowe ledwo wiążą koniec z końcem, największe z nich — Kadr — miało przez dziewięć miesięcy ubiegłego roku 9,3 mln zł przychodów i niecały 1 mln zł zysku netto. Pozostałe cztery studia miały straty przez 10-11 miesięcy ubiegłego roku. Minister skonsolidował je i przekształcił w państwowe instytucje filmowe (to korzystna dla nich formuła, nie można ich np. postawić w stan upadłości), więc na koniec roku już tylko jedno z trzech miało niewielką stratę.

Jak tłumaczy resort, straty są efektem księgowym, bo rok bilansowy nie pokrywa się z rokiem produkcji filmu, ale gołym okiem widać, że sytuacja państwowych studiów filmowych jest trudna. I to mimo że czerpią one dochody z dystrybucji filmów archiwalnych. Gdyby nie to, straty mogłyby być 2-3-krotnie większe. Te dochody to kroplówka dla instytucji, których nikt nigdy nie restrukturyzował. Niezależni twórcy narzekają, że takie publiczne dofinansowanie państwowych instytucji to tworzenie nierównych warunków, oni takiego przywileju nie posiadają. Mniej więcej połowa przychodów państwowych instytucji filmowych to wpływy ze sprzedaży i dystrybucji filmów fabularnych. Resztę ich wpływów stanowi dofinansowanie produkcji m.in. z publicznych pieniędzy, głównie PISF, czy wkłady koproducentów.