Wczoraj przed sądem w Warszawie ruszył proces, w którym Bogusław B. oskarżony jest o stworzenie piramidy finansowej i wyłudzenie od około 130 osób 33,5 mln zł. I od razu okazało się, że jeden z najsłynniejszych aferzystów III RP, skazany w 2000 r. w sprawie Art-B na dziewięć lat więzienia, nie znajdzie pod choinką wyroku. Dwa tygodnie temu B. zaproponował dobrowolne poddanie się karze. Swój udział w ujawnionej na łamach „PB” aferze brytyjskiej spółki Digit Serve (DS) wycenił na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć i zwrot poszkodowanym części pieniędzy — dokładnie 7,5 mln zł. Choć później podniósł ten limit do niecałych 8,4 mln zł, a na propozycję przystał prokurator, plan twórcy Art— B najpewniej spali na panewce. Okoniem stanęli pokrzywdzeni klienci DS, mający w procesie status oskarżycieli posiłkowych. Chcą, by Bogusław B. pokrył nie 25 proc., ale 80 proc. ich strat. I by nie oddawał ich w ratach po ogłoszeniu wyroku, ale jeszcze przed nim złożył całość kwoty na rachunku depozytowym.
— Pan B. wielokrotnie zapewniał, że odda nasze pieniądze i żadnej z tych obietnic nie dotrzymał. Nie wierzymy mu i nie chcemy pozwolić, by znów mógł grać na czas — tłumaczy jeden z poszkodowanych przez DS. Na wniosek obrońcy B., uzasadniony chęcią „wypracowaniakonsensu”, sąd odroczył sprawę do 9 stycznia 2013 r. Wtedy rozstrzygnie się, czy dojdzie do poddania się karze przez twórcę Art-B, czy też będzie się toczył normalny proces, w którym ławę oskarżonych B. będzie dzielił z mającym takie same zarzuty Maciejem G. (były prezes powiązanej z DS spółki Ceng Polska). Ten nie przyznaje się do winy i wyklucza możliwość dobrowolnego poddania się karze. W sprawie DS, która od grudnia 2005 r. do sierpnia 2007 r. mamiła klientów wizją bardzo wysokich zysków (nawet 52 proc. rocznie) z rynku forex, a w rzeczywistości była piramidą finansową, jest jeszcze trzeci podejrzany — Marek J., były prezes DS. Śledztwo przeciwko niemu jest jednak zawieszone ze względu na „niemożność ujęcia podejrzanego”.