W całym kraju trwa wielkie odliczanie — kiedy stopa bezrobocia będzie jednocyfrowa. Są na to szanse już w lipcu, bo czerwiec przyniósł spadek odsetka osób bez pracy do poziomu nienotowanego od grudnia 2008 r. — 10,3 proc. Kolejki w pośredniakach nie rozkładają się jednak równo między Bugiem a Odrą, a podróże po kraju za chlebem wciąż nie cieszą się szczególną popularnością.



— Mamy do czynienia z silną barierą kulturową, która hamuje migracje zarobkowe wewnątrz kraju. Pomimo dużych zachęt i możliwości, jakie dają bony relokacyjne, bardzo mało osób zainteresowało się tym wsparciem, biorąc pod uwagę skalę zapotrzebowania na pracowników i zróżnicowanie, jakie występuje na polskim rynku pracy — podkreśla Tomasz Hanczarek, prezes agencji pośrednictwa pracy Work Service. O ile w największych aglomeracjach Polski rynkiem pracy już dawno zawładnęli pracownicy, to ciągle są powiaty, gdzie co piąty mieszkaniec nie może znaleźć zatrudnienia.
Po kraju nie szukają…
Bony na zasiedlenie miały być iskrą, która sprawi, że Polacy zapłoną chęcią zmiany miejsca zamieszkania za pracą i płacą. Gwarantują pensję w wysokości co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę brutto miesięcznie, a także ubezpieczenie społeczne. Bon mogą uzyskać osoby do 30. roku życia, podejmujące pracę poza dotychczasowym miejscem zamieszkania, w odległości co najmniej 80 km lub 3 godzin jazdy od domu. Zainteresowanie takim wsparciem jest jednak na razie niewielkie. Z danych resortu pracy wynika, że w pierwszym półroczu skorzystało z niego zaledwie 2675 osób.
— Polacy wciąż są zbyt mocno przywiązani do swoich miejscowości. Niechętnie decydują się na przeprowadzkę za pracą do innego miasta, a tym bardziej do innego województwa. Pod względem mobilności ciągle różnimy się od zachodnich sąsiadów, dla których zmiana miejsca zamieszkania ze względu na atrakcyjną ofertę jest czymś naturalnym — przypomina Tomasz Hanczarek. Podobne wnioski można wyciągać z danych GUS. Statystycy wyliczyli, że jedynie nieco więcej niż 3 mln pracujących Polaków regularnie dojeżdża do pracy w innej gminie. Najczęściej na chleb zarabiają w tym samym województwie, w którym są zameldowani.
…ale za granicę pojadą
Z Warmii i Mazur do Wielkopolski ruszyć się trudno, a z Podkarpacia za chlebem do Małopolski też nie jest po drodze. Poszukiwanie ziemi obiecanej w Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Niemczech znacznie bardziej do nas przemawia. Z badań przeprowadzonych przez Work Service wynika, że takie plany snuje nawet co piąty aktywny lub potencjalny uczestnik rynku pracy.
— Znaczna część osób wykluczonych z rynku pracy woli wyjechać z kraju, niż szukać zatrudnienia w innych miastach w Polsce — mówi Krzysztof Inglot z Work Service’u. Wśród skłonnych do emigracji w ciągu najbliższego roku bezrobotni stanowią blisko 20 proc., a co druga z tych osób nie wykazała żadnego dochodu. — Ich wybory są racjonalne, bo dają gwarancję większych zarobków i lepszego standardu życia. Należy jednak pamiętać, że emigracja do innego kraju to również trudna decyzja związana z rozłąką z rodziną i najbliższych otoczeniem, potrzeba dostosowania się do odmiennych warunków, języka i kultury — podkreśla ekspert Work Service’u.
OKIEM EKSPERTA
Magnes wielkich miast
MONIKA KURTEK, główny ekonomista Banku Pocztowego
Specyfiką Polski jest niewielka mobilność zawodowa. Nadal zdecydowanie bardziej kuszący jest wyjazd za granicę w poszukiwaniu pracy i wyższych zarobków. Oczywiście są rejony, które przyciągają pracowników — głównie największe metropolie i aglomeracje miejskie. Ludzie obawiają się, czy zdołają udźwignąć koszty utrzymania, m.in. wynajmu mieszkania w innym mieście lub województwie. Szansę na to poza krajem uważają za większą. Dlatego decydując się na migrację zarobkową, zamiast przemieszczać się po Polsce, wybierają kierunki zagraniczne.
OKIEM MINISTRA
Potrzebna zmiana mentalności
JACEK MĘCINA, wiceminister pracy
Biorąc pod uwagę krótki okres obowiązywania ustawy, która wprowadziła bony migracyjne, jestem umiarkowanie zadowolony. To zupełnie nowa formuła myślenia o karierze zawodowej i migracji zarobkowej, a żeby bony zyskiwały na popularności, musi się zmienić mentalność ludzi. Zamiast czekać, aż praca przyjdzie do nas, trzeba być gotowym ruszyć za nią. Sądzę, że spadająca stopa bezrobocia będzie sprzyjała migracji z mniej rozwiniętych regionów w poszukiwaniu pracy w innych miejscach kraju, a nie poza nim. To będzie korzystne dla regionów, a dla całej gospodarki z pewnością lepsze niż emigracja na Wyspy czy do Norwegii.
OKIEM EKSPERTA
Magnes wielkich miast
MONIKA KURTEK, główny ekonomista Banku Pocztowego
Specyfiką Polski jest niewielka mobilność zawodowa. Nadal zdecydowanie bardziej kuszący jest wyjazd za granicę w poszukiwaniu pracy i wyższych zarobków. Oczywiście są rejony, które przyciągają pracowników — głównie największe metropolie i aglomeracje miejskie. Ludzie obawiają się, czy zdołają udźwignąć koszty utrzymania, m.in. wynajmu mieszkania w innym mieście lub województwie. Szansę na to poza krajem uważają za większą. Dlatego decydując się na migrację zarobkową, zamiast przemieszczać się po Polsce, wybierają kierunki zagraniczne.
OKIEM MINISTRA
Potrzebna zmiana mentalności
JACEK MĘCINA, wiceminister pracy
Biorąc pod uwagę krótki okres obowiązywania ustawy, która wprowadziła bony migracyjne, jestem umiarkowanie zadowolony. To zupełnie nowa formuła myślenia o karierze zawodowej i migracji zarobkowej, a żeby bony zyskiwały na popularności, musi się zmienić mentalność ludzi. Zamiast czekać, aż praca przyjdzie do nas, trzeba być gotowym ruszyć za nią. Sądzę, że spadająca stopa bezrobocia będzie sprzyjała migracji z mniej rozwiniętych regionów w poszukiwaniu pracy w innych miejscach kraju, a nie poza nim. To będzie korzystne dla regionów, a dla całej gospodarki z pewnością lepsze niż emigracja na Wyspy czy do Norwegii.