Brakuje regulacji prawnych
Perspektywa rozwoju
BRONIMY KLIENTÓW: Nasi klienci nie zostają sami, kiedy stają się obiektem leasingowego safari — mówi Jacek Smoleński, prezes CTL. fot. Jacek Bardadyn
Różne są określenia leasingu. Jedni uważają, że jest on formą dzierżawy, inni najmu, a tak naprawdę służy on do czasowego użytkowania dóbr inwestycyjnych. Prężnie rozwija się na całym świecie, u nas nadal raczkuje.
„Puls Biznesu”: Leasing nie doczekał się w Polsce regulacji prawnych, dlaczego?
Jacek Smoleński, prezes zarządu Centralnego Towarzystwa Leasingowego: Jeśli przez leasing rozumieć kontrakt nie mieszczący się w ramach umów najmu i dzierżawy, to dobrze byłoby w kodeksie cywilnym dodać do nich także pojęcie leasingu. Ale nie jest to ani szczególnie pilne, ani niezbędne. Historia leasingu w Polsce jest krótka, a treść kontraktów jest wciąż w trakcie tworzeniw nascendi. Nieprawda, że szczególnie dokuczliwy jest brak regulacji leasingu w prawie podatkowym. Wszak od 1993 r. funkcjonują przepisy, określające następstwa podatkowe szczególnych umów, podobnych do najmu i dzierżawy, a różniących się od nich tym, że ponoszone z ich tytułu opłaty stanowią spłatę wartości przedmiotów umów. One przesądzają, kiedy takie opłaty są, a kiedy nie są kosztami uzyskania przychodów leasingobiorcy.
— Trzeba przyznać, że jakość tych przepisów jest niedostateczna, można je różnie interpretować.
— Ich rozumienie jest podporządkowane widzeniu w leasingu ukrytej sprzedaży, w celu ominięcia ograniczeń zaliczania wydatków inwestycyjnych do kosztów. Za tą tezą stoją urzędnicy, bardzo wyczuleni na swój autorytet. Czyż nie jest dziwne, że ustawy podatkowe zmieniano po pięć razy w roku, a przepisy dotyczące leasingu, który ma rzekomo stanowić zagrożenie dla budżetu, nie były zmienione ani razu?
— Obecny udział leasingu w pozyskiwaniu środków do produkcji jest niewielki. Jaka jest tego przyczyna?
— Udział rzędu 7-8 proc. nakładów inwestycyjnych na osiem lat historii leasingu w Polsce, to chyba nie tak mało. Na początku wystąpiły braki kapitału na finansowanie zakupu dóbr na potrzeby leasingu. Później rozpętała się antyleasingowa histeria, która tu i ówdzie odzywa się jeszcze i dzisiaj. Przez to leasing jest odbierany jako coś, co jest niepewne, ryzykowne, gdy zajmie się nim kontrola skarbowa, ale i pociągające ze względu na walory dla przedsiębiorców. Wypadkowa jest korzystna dla leasingu, którego rozwój w tych warunkach trzeba ocenić jako bardzo szybki.
— Jak będzie się rozwijał leasing w najbliższym czasie?
— Wiele polskich firm napotyka barierę kredytową, ich potrzeby przekraczają niekiedy możliwości banków, wynikające z zakazu koncentracji kredytów. Będą się pojawiały wielkie transakcje, jest już ostra konkurencja firm finansowych z zagranicy, oferujących tani i długoterminowy leasing. Przed nami dziewicza działka leasingu nieruchomości. Duże — tylko w naszej perspektywie — firmy będą się zapewne łączyły, sięgały po inwestorów strategicznych. A małe sobie znajdą lokalne rynki, zajmą się drobnym biznesem, do którego łatwiej dotrą. Nie zginą, co widać na przykładzie choćby Niemiec.
— Czym Pan stara się przyciągnąć klientów?
— Myślę, że w rzeczywistości nasi klienci nie zostają sami, gdy stają się obiektem leasingowego safari. Bronimy ich, bronimy siebie, bronimy leasingu i prawa. Nie idziemy na żadne kompromisy, nie ukrywamy praw klienta. Nie sprzedajemy leasingowanych dóbr osobom trzecim — w imię doraźnego spokoju, bo wtedy kontrola skarbowa nie kwestionuje umowy. To utrudnia nam działanie, ale bilans jest korzystny. Jesteśmy wiarygodni, a to się liczy w interesach. Coraz częściej nasze widzenie leasingu i jego regulacji prawnej podzielają instytucje fiskalne i sądy.
Rozmawiał: Artur Niewrzędowski