Branża kolektorów chce większego wsparcia

Rafał FabisiakRafał Fabisiak
opublikowano: 2014-02-07 00:00

Finansowanie: NFOŚiGW zapowiada dotacje dla mikroinstalacji OZE w programie Prosument. Branża uważa jednak, że są zbyt niskie

Jeśli program Prosument, wspierający zakup i montaż mikroinstalacji OZE, pojawi się dopiero w drugiej połowie roku, wiele firm nie przetrwa — alarmowali niedawno na naszych łamach dostawcy takich rozwiązań. Prace nad programem przyspieszyły, ale branża już twierdzi, że obecne propozycje Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) nie wystarczą, by zachęcić Polaków do inwestycji w odnawialne źródła energii.

NIE TYLKO DLA SIEBIE: Program Prosument zakłada dofinansowanie dla różnego rodzaju mikroinstalacji OZE. Dzięki takim rozwiązaniom będzie można wytwarzać energię na własny użytek, a jej nadwyżki sprzedać po gwarantowanej cenie.
 [FOT. BLOOMBERG]
NIE TYLKO DLA SIEBIE: Program Prosument zakłada dofinansowanie dla różnego rodzaju mikroinstalacji OZE. Dzięki takim rozwiązaniom będzie można wytwarzać energię na własny użytek, a jej nadwyżki sprzedać po gwarantowanej cenie. [FOT. BLOOMBERG]
None
None

NFOŚiGW w poniedziałek (3 lutego 2014 r.), podsumowując konsultacje do programu, zaproponował, aby kwota dotacji wynosiła 10-20 proc. kosztu kwalifikowanego. Konsumenci, którzy zdecydowaliby się na instalacje wytwarzającą ciepło, mogliby liczyć na 10 proc. bezzwrotnej dopłaty, a ci, którzy wybiorą systemy generujące energię elektryczną — 20 proc. Reszta kosztów byłaby finansowana w formie nisko oprocentowanych pożyczek.

Za mało z dotacji

— Należy pamiętać, że energetyka obywatelska w naszym kraju jest w początkowej fazie rozwoju i wymaga realnego wsparcia, które zachęci Polaków do zakupu energooszczędnych urządzeń, takich jak kolektory słoneczne, panele fotowoltaiczne, kotły ekologiczne czy pompy ciepła — mówi Katarzyna Motak, prezes firmy Caldrois Polska. Zwraca uwagę, że dotacja w kończącym się programie dopłat do kolektorów wynosi 45 proc.

— Zakładając, że koszt budowy cieplnej instalacji kolektorowej to 12 tys. zł i jest to zarazem poziom kosztów kwalifikowanych, dotacja wyniesie 10 proc., czyli 1,2 tys. zł, a efektywnie, uwzględniając koszty podatku, zaledwie około 900 zł. W porównaniu z obecnym systemem proponowany poziom dotacji jest więc bardzo niski i oznaczałby znaczne wydłużenie czasu zwrotu z inwestycji. Sytuacji nie poprawia też propozycja sfinansowania pozostałej części kosztu kwalifikowanego za pomocą nisko oprocentowanego kredytu z 15-letnim okresem spłaty. Doświadczenie pokazuje, że inwestycje o tak długim horyzoncie zwrotu nie są traktowane przez inwestorów jako opłacalne. Optymalnym okresem zwrotu w tym przypadku byłoby 5-6 lat — wylicza Katarzyna Motak.

— Oczywiście cieszy nas, że taki program powstanie i będzie wspierał instalacje fotowoltaiczne, ale nie spodziewam się, aby miał on znaczący wpływ na branżę. Prawdopodobnie pobudzi trochę rynek, ale 20 proc. dotacji to za mało, aby odczuć wyraźną różnicę. Nie znaczy to, że dotacje powinny być bardzo wysokie — osobiście nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, bo wówczas wiele osób czuje, jakby dostawało coś za darmo, i nie zwraca uwagi na jakość tych instalacji— mówi dr Stanisław Pietruszko, prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki.

Wylicza jednak, że rozwój fotowoltaiki ogranicza przede wszystkim cena odkupu energii od prosumenta, która została wyznaczona na 80 proc. średniej ceny hurtowej w ubiegłym roku, czyli około 160 zł za 1 MWh.

— Nie widzę powodu, aby prosument musiał sprzedawać energię taniej — to z pewnością ogranicza opłacalność inwestycji w taką mikroinstalację i zniechęca część osób do tej idei — uważa Stanisław Pietruszko.

Dwie ścieżki

Swoje wątpliwości w kwestii wysokości dofinansowania wyraził w poniedziałek także prof. Maciej Nowicki, członek rady nadzorczej NFOŚiGW, która 28 lutego 2014 r. ma podjąć decyzję co do przyjęcia programu. Również jego zdaniem wysokość dotacji jest za niska. Nie wiadomo jednak, jaki kształt przyjmie program ostatecznie. Przedstawiciele NFOŚiGW podkreślali, że obecnie zależy im na jak najszybszym uruchomieniu programu m.in. po to, aby nie powstała luka w finansowaniu wsparcia kolektorów słonecznych.

Na początku roku poruszaliśmy już temat programu Prosument. Wówczas w branży kolektorów słonecznych pojawiła się obawa, że powstanie kilkumiesięczna luka w finansowaniu tych mikroinstalacji, co mogłoby doprowadzić do problemów finansowych wielu mniejszych firm z sektora. Fundusz już wtedy brał pod uwagę dwie drogi dystrybucji pieniędzy.

Jeśli rada nadzorcza przyjmie program pod koniec lutego 2014, to będzie on mógł być wdrażany na jeden z dwóch sposobów, które nie wymagają zmiany ustawy Prawo ochrony środowiska. Pierwszy zakłada finansowanie za pośrednictwem jednostek samorządu terytorialnego. W tym przypadku ogłoszenie naboru do programu mogłoby się rozpocząć jeszcze w I kw. 2014 r.

Gminy mogłyby uzyskać co najmniej 500 tys. zł na budowę instalacji OZE, a część kredytowana (na 15 lat) byłaby oprocentowana na poziomie 1 proc. z 6-miesięcznym okresem karencji. Tutaj fundusz przewidział 100 mln zł transzy pilotażowej (w sumie budżet całego programu to 600 mln zł). Większą transzę, 150 mln zł, przewidziano przy drugim sposobie wdrożenia — poprzez bank. Instytucja finansowa miałaby zostać wybrana przez NFOŚiGW według kryterium wysokości opłat i prowizji. Funduszowi zależy także, aby bank posiadał dużą liczbę placówek. W tym przypadku kredyt byłby udzielany również na 15 lat przy półrocznej karencji i oprocentowaniu 1 proc.

Małgorzata Skucha, prezes zarządu NFOŚiGW, podkreślała , że nic nie stoi na przeszkodzie, aby banki — zwłaszcza te, które już mają doświadczenie np. z programem kolektorowym — stanęły do przetargu w konsorcjum. Tłumaczyła także, że program w razie konieczności zmian będzie w przyszłości modyfikowany. Witold Maziarz, rzecznik NFOŚiGW, informuje, że obecnie w funduszu trwają wyliczenia finansowe dla projektu, które pozwolą na przestawienie ostatecznej wersji.