Minister finansów zapowiada obniżkę piwnej akcyzy. Pod warunkiem jednak, że browary obniżą ceny piwa.
Producenci piwa liczą, że minister finansów obniży akcyzę, którą branża będzie płacić od maja tego roku. Niemal na pewno tak się stanie, bo Robert Kwaśniak, wiceminister finansów odpowiedzialny za kwestie akcyzowe i celne, zgadza się, że obecny poziom podatku nie pozwoli polskim browarom skutecznie konkurować z firmami z Niemiec, Czech i Słowacji. Stawka ta jest u nas średnio 1,7-1,8 razy wyższa niż w tych krajach. W piątkowym głosowaniu ustawy budżetowej i ustawy akcyzowej Sejm przegłosował dla piwa najwyższą stawkę 6,86 zł (obecnie obowiązująca). Nie doszło do obniżki, na którą bardzo liczyli producenci.
Coś za coś
W pierwszej połowie lutego do konsultacji międzyresortowych ma trafić projekt rozporządzenia określającego stawki akcyzy na piwo. Mają w nich wziąć udział także przedstawiciele branży piwowarskiej. Rozporządzenie, które określi poziom stawek, ma się ukazać najpóźniej w marcu.
— Chcemy dać producentom czas na zapoznanie się z przepisami i przygotowanie do wprowadzenia — mówi Robert Kwaśniak.
Nie wyklucza, że resort rozważy wprowadzenie akcyzy, o którą postulowały browary — 4,85 zł. Stawia jednak warunek.
— Wysokość stawki będzie zależeć od jej przełożenia na cenę detaliczną. Obniżymy akcyzę wtedy, kiedy będziemy pewni, że dzięki temu spadną ceny piwa. Nie może być tak, że cena się nie zmieni, a korzyści z niższej akcyzy producenci wliczą w zyski — wyjaśnia Robert Kwaśniak.
Pośpiech wskazany
Browary czekają na ruch resortu finansów. Danuta Gut, szefowa związku pracodawców Browary Polskie, zapewnia, że producenci są nastawieni na rozwój, a nie zwalnianie ludzi.
— Na razie nie wprowadzimy żadnych zmian. Nie zamierzamy zwalniać ludzi ani ograniczać produkcji. Przełomowym momentem będzie otwarcie granic. Dopiero kilka miesięcy po tym będziemy mogli ocenić skutki konkurencji z tańszym piwem z zagranicy —mówi Paweł Sudoł, szef Kompanii Piwowarskiej.
— Liczymy, że resort wywiąże się z obietnic i obniży stawkę. Na pewno nie będziemy zapobiegawczo zwalniać ludzi. Jednak po wejściu do UE może się okazać, że konieczne jest szukanie oszczędności — mówi Krzysztof Rut, rzecznik prasowy Grupy Żywiec.