Brudna sztuka wciąga inwestorów

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2015-08-12 22:00

Dzieła brytyjskich artystów powstawać mogą nawet z nieświeżej pościeli i zwierzęcych zwłok, bo najbardziej skandaliczne i tak będą ich ceny

Zastosowanie na jednym obrazie farb, żywic, brokatu, fotosów z pornografii i odchodów słoni nie musi być szczególnie bulwersujące, ale dla wielu kolekcjonerów wyzwaniem okazała się być przedstawiona w ten sposób Matka Boska. Trudno jednak powiedzieć, co w brytyjskiej sztuce najnowszej jest najbardziej wyzywające, bo za „Świętą Dziewicę Marię” zapłacono w czerwcu ponad 4,5 mln USD (17 mln zł). Chociaż nie dla wszystkich polskich inwestorów taka Madonna byłaby osiągalna, przyglądając się zachodnim kolekcjonerom, dużo można się nauczyć — zwłaszcza na ich błędach.

Dobry benchmark

Na śledzeniu bardziej rozwiniętych rynków nigdy nie będziemy stratni, nawet jeśli obszar naszego zainteresowania stanowi na razie tylko wymagająca niższego zaangażowania kapitału sztuka młodych, lokalnych artystów. Wiedząc, co na świecie jest cenione najwyżej, a co spotyka się tylko z krótkotrwałym entuzjazmem, można przynajmniej spróbować jakoś się do tego odnieść — na przykład oceniając, że koncepcja dzieła jest kompletnie wtórna albo wręcz przeciwnie — że wpisuje się w jakiś bieżący międzynarodowy trend.

Jako grupa odniesienia brytyjscy artyści dostarczają materiału na obserwację bardzo wielu zjawisk naraz — od tego, że wartość dobrego warsztatu jest ponadczasowa, po wnioski, że skandale napędzają przede wszystkim spekulację, a nie zawsze budują pozycję na trwałe. Przegląd tych przedstawicieli, których prace są najdroższe, publikuje gromadzący aukcyjne wyniki portal Artnet — brane są jednak pod uwagę tylko rekordy artystów żyjących, tak żeby można było się przyjrzeć, w jakim kierunku sztuka rozwija się właśnie teraz.

Polski Hirst

Pierwsze miejsce może trochę zaskakiwać, bo nie zajmuje go tym razem żaden ze skandalistów, ale malarz, którego rekordowo sprzedany obraz jest tradycyjnym olejem na płótnie, w dodatku pejzażem. Niecałe 26 mln USD (99 mln zł) za obraz Petera Doiga zapłacono w maju, co kolejny raz utwierdziło kolekcjonerów w przekonaniu, że bardzo autorski sposób malowania w połączeniu z wypracowanym warsztatem nie może być słabą lokatą

. Na tle wszystkich dzisiejszych eksperymentów, które ostatnio coraz częściej nazywa się po prostu bałaganem, to cenna informacja, która przydać może się Na śledzeniu bardziej rozwiniętych rynków nigdy nie będziemy stratni, nawet jeśli obszar naszego zainteresowania stanowi na razie tylko wymagająca niższego zaangażowania kapitału sztuka młodych, lokalnych artystów.

właściwie nawet wtedy, kiedy kupujemy tylko młodą sztukę w kraju — jeśli z pracą wiąże się jakiś warsztatowy defekt, ryzykujemy bardziej. Znaczne ryzyko podjął natomiast brytyjski kolekcjoner Charles Saatchi, wspierając od samego początku Damiena Hirsta, który zajmuje w rankingu drugą pozycję dzięki wylicytowanej do 19,2 mln USD (73 mln zł) gablocie pełnej kolorowych pigułek. Gipsowe pastylki, chociaż sprzedane rekordowo, nie dają jednak takiego obrazu osobliwego stylu Hirsta, jak druga pod względem wysokości ceny praca — „Złoty cielec”.

Osadzony na cokole z karraryjskiego marmuru trzymetrowy obiekt składa się ze złota, szkła, stali, formaliny i zanurzonego w niej tytułowego cielca. Droga do rynkowego sukcesu była więc całkowicie różna od tej, jaką obrał Peter Doig, bo opierała się przede wszystkim na szokowaniu, kosztownej promocji i — w rezultacie — ustanawianiu coraz wyższych cen.

Chociaż notowania Hirsta od kilku lat spadają, teoretycznie można byłoby spróbować obrać na rodzimym rynku podobną strategię — kupować cenione fotografie Natalii LL, prace Libery czy starać się pozyskać któryś ze skandalizujących filmów Żmijewskiego czy Kozyry. Nie będzie to jednak zadanie łatwe, bo makiety obozów zagłady z klocków Lego czy wideoinstalacje koncentrujące się na chorobach rzadko kiedy trafiają się w obiegu.

Oskarżenie w cenie

Poza udziałem martwych zwierząt kontrowersji w zestawieniu najcenniejszych prac zdecydowanie nie brakuje, bo nieco dalsze miejsce zajęła w nim pochodząca z tego samego środowiska co Hirst Tracey Emin. Artystka postanowiła wystawić jako pracę własne wyraźnie zaniedbane łóżko z wszystkimi pozostałościami nocnej aktywności — koncepcja warta 4,4 mln USD (17 mln zł), ale chyba zupełnie bez odpowiedników na polskim rynku.

Trzecią lokatę zajął w rankingu Glenn Brown, autor, na którym zupełnie nie wiadomo, jak oprzeć jakąkolwiek inwestycyjną wskazówkę, bo chociaż ceny jego prac są bardzo wysokie, wyróżniają je też liczne oskarżenia o plagiat.

Zapożyczenia są jednym z popularnych sposobów na przetwarzanie motywów, jeśli jednak praca nieznanego jeszcze artysty wydaje się prawie nic do zapożyczonej kompozycji nie wnosić, uznana może być nawet za kopię. Twórczego przejmowania elementów innych dzieł nie powinniśmy się natomiast obawiać, szczególnie że odgadywanie takich cytatów zawsze przynosi trochę satysfakcji.

Ostatnią pozycję w brytyjskim przeglądzie zajmuje rzeźbiarz indyjskiego pochodzenia Anish Kapoor, twórca muzealnych instalacji i jednych z najbardziej znanych rzeźb w przestrzeni miasta. Zamiennika dla pracy Kapoora raczej nie da się na polskim rynku znaleźć, więc jeśli nie zamierzamy wydawać na któryś z oryginałów kilku milionów dolarów, zawsze pozostaje nam właśnie skorzystanie z pomysłowej koncepcji zapożyczenia — w tym przypadku do wyboru mamy na przykład ogromnych rozmiarów lustrzane kształty odbijające horyzont w całości albo solidną armatę strzelającą w róg pokoju tonami czerwonego wosku.