Bruksela da mniej dotacji

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2013-06-26 00:00

Komisja Europejska zaostrza zasady przyznawania pomocy publicznej. Będzie dużo więcej biurokracji, ale mogło być gorzej

Rok 2014 zbliża się wielkimi krokami, negocjacje programów trwają w najlepsze, a Bruksela dopiero przygotowała jeden z najważniejszych dokumentów: wytyczne przyznawania pomocy publicznej. Mają one wpływ nie tylko na maksymalną pomoc w ramach unijnych dotacji, ale też grantów rządowych czy zwolnień podatkowych w strefach ekonomicznych.

None
None

Nie tak źle

— Są łagodniejsze od planów — uważa Kiejstut Żagun z KPMG. W projekcie była np. mowa, że inwestycja może się rozpocząć dopiero po przyznaniu wsparcia, a w przyjętych wytycznych — tak jak dziś — projekt można rozpocząć już po złożeniu aplikacji.

— I całe szczęście, zważywszy, jak długo trwa proces akceptacji — komentuje Jolanta Jaworska, dyrektor programów publicznych w IBM Polska. Jej firma jest w gronie 11 dużych inwestorów, którzy czekają na zgodę Brukseli na przyznanie unijnej dotacji. Kolejna pozytywna zmiana: w regionach najbardziej rozwiniętych, tzw. regionach c, do których w Polsce należy województwo mazowieckie, duże firmy będą mogły otrzymać wsparcie, choć w pierwotnych planach pomoc miała być dla nich niedostępna. Warunkiem jest, że zainwestują w nową działalność.

— Czyli chodzi o inną klasę w Statystycznej Klasyfikacji Działalności Gospodarczej — wyjaśnia Kiejstut Żagun.

Młotem w dużych

— Nowość i istota dywersyfikacji działalności będzie sprawdzana do czwartego poziomu klasyfikacji działalności — to oznacza, że projekty takie, jak np. nowe modele samochodów lub komponentów (nawet innowacyjne przełomy) czy produkcja nowego rodzaju silnika lotniczego nie będą mogły uzyskać regionalnej pomocy publicznej — twierdzi jednak Michał Turczyk z Deloitte. Widzi w nowych wytycznych więcej minusów niż plusów.

— Niezbędne będzie wykonanie pełnych studiów wykonalności zarówno dla inwestycji bez pomocy publicznej jak i z pomocą. KE będzie oceniała wielkość pomocy tylko na podstawie dodatkowych kosztów netto, czyli różnicę między większą inwestycją ze wsparciem a niższą bez wsparcia — mówi Michał Turczyk. Wskazuje też na zapis ograniczający wspieranie pomocą publiczną firm, które przenoszą fabryki. Zakaz delokalizacji został poszerzony na cały Europejski Obszar Gospodarczy i dotyczy likwidacji zakładu dwa lata przed udzieleniem pomocy i dwa lata po nim. Jego zdaniem, niewiele zmienia się na mapie intensywności pomocy publicznej.

— W planach KE była nawet obniżka intensywności o połowę, tymczasem zmiany są kosmetyczne, a w regionach z najniższym PKB na mieszkańca maksymalne limity pomocy nie ulegną zmianie - mówi Michał Turczyk.

Polska da mniej

Nie zgadza się z nim Paweł Tynel z Ernst & Young.

— W najwyższej, 50-procentowej intensywności w Polsce ostały się jedynie województwa lubelskie, podkarpackie, podlaskie i — ledwo, ledwo — warmińsko-mazurskie. Niższą, 35-procentową intensywność zanotuje m.in. świętokrzyskie czy kujawsko-pomorskie, co będzie szczególnie dotkliwe dla tego pierwszego. Wielkopolska i Górny Śląsk będą musiały zadowolić się 25 procentami, a mazowieckie trafiło do tzw. obszaru c, gdzie dopuszczalna pomoc jest na najniższym poziomie. Nie wiem, czy będą chętni, by inwestować w Szydłowcu czy Ostrołęce, skoro 20 km dalej można uzyskać większą pomoc publiczną — wymienia Paweł Tynel. Pocieszające jest jedynie to, że ostrzejsze zasady wejdą w życie nie 1 stycznia 2014 r., lecz pół roku później.

— KE nie udało się wcześniej wynegocjować tych zasad. Sytuacja będzie dziwna: przez pół roku będzie nowy budżet, ale stare zasady. I można ten czas wykorzystać na uzyskanie wsparcia na bazie obecnych przepisów — zauważa Paweł Tynel. Wytyczne pokazują, jak rośnie biurokracja: w okresie 2000-06 miały 22 strony, w 2007-13 r. 32, a teraz mają 50.