Bruksela pomoże zdobyć umiejętności

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2016-06-13 22:00

Potrzeby szefów rozjeżdżają się z kwalifikacjami pracowników. Jest plan, jak pomóc je zdobyć 70 mln osób

Światowy kryzys najmocniej uderzył w Unii Europejskiej (UE) w rynek pracy. Wzrosła liczba bezrobotnych, szczególnie wśród młodych. Przez ostatnie lata Komisja Europejska (KE) wszystkie siły rzuciła na pobudzenie inwestycji, żeby tworzyły stabilne i dobrze płatne miejsca pracy. Rosnąca gospodarka zaczęła w ostatnich miesiącach dawać coraz więcej ofert zatrudnienia, ale na unijnym rynku pracy pojawił się kolejny problem — umiejętności pracowników coraz mocniej rozjeżdżają się z potrzebami pracodawców.

— 70 mln Europejczyków grozi pozostanie w tyle. Inwestycje w umiejętności są niezbędne dla wzmocnienia konkurencyjności i pobudzenia wzrostu — uważa Marianne Thyssen, komisarz ds. zatrudnienia, spraw społecznych, umiejętności i mobilności pracowników, twierdząc, że KE ma plan, jak rozwiązać problem.

Pracy będzie przybywało

Firma doradztwa personalnego Manpower sprawdziła, czego spodziewać się po pracodawcach. Kolejny kwartał powinien przynieść dobre wiadomości dla rynku pracy. Spośród 750 przebadanych nad Wisłą firm 18 proc. przewiduje zwiększenie zatrudnienia, 5 proc. zamierza redukować etaty, a 70 proc. nie planuje zmian. Największe zapotrzebowanie na pracowników zgłasza przemysł, jednak mimo rosnącej liczby etatów pojawiają się problemy z ich obsadzeniem.

— Pracodawcy zaczynają zdawać sobie sprawę, że wykwalifikowani pracownicy to największa wartość przedsiębiorstw, która może zadecydować o ich konkurencyjności i być lub nie być na rynku — mówi Iwona Janas, dyrektor generalna ManpowerGroup w Polsce.

Europejski problem

Pod jej okiem powstał program, który ma pomóc znaleźć zatrudnienie tym, którzy są dzisiaj najmocniej wykluczeni z rynku pracy, oraz dopasować kwalifikacje do potrzeb zmieniającej się gospodarki globalnej.

— To nie jest magiczne rozwiązanie, ale coś zrobić musimy. Potrzebna jest tylko wola krajów i umiejętność użycia narzędzi, także finansowych, które proponujemy— mówi unijny urzędnik i zastrzega, że na razie o konkretnych kwotach nie ma mowy. Diagnoza Brukseli jest jasna: 70 mln mieszkańców UE brakuje wystarczających umiejętności czytania i pisania, a jeszcze większa jest liczba osób, która posiada bardzo słabe zdolności matematyczne i cyfrowe. To, zdaniem analityków KE, najkrótsza droga do bezrobocia, ubóstwa i wykluczenia społecznego. Tym bardziej że 40 proc. unijnych pracodawców informuje, że nie mogą znaleźć odpowiednich rąk do pracy. KE proponuje 10 działań, a pierwsze z nich można zacząć wdrażać niemal natychmiast. Jeszcze w tym roku chce stworzyć gwarancje umiejętności, czyli wspierać niewykształconych dorosłych w zdobyciu lepszych umiejętności pisania i czytania oraz podstaw matematyki. Do tego dojdzie przegląd europejskich ram kwalifikacji, co pozwoli lepiej wykorzystać istniejące już na unijnym rynku umiejętności. Kolejne kroki to plan działania na rzecz współpracy sektorowej, co powinno rozwiązać problem deficytu pracowników, w niektórych branżach. Najpóźniej w przyszłym roku należy się spodziewać m.in. oceny kwalifikacji obywateli spoza UE, w tym uchodźców czy promocji kształcenia i szkolenia zawodowego.

Polskie wyzwania

Na tle unijnej wspólnoty nie wypadamy źle. Odsetek pracodawców, którzy czują brak wykwalifikowanej siły roboczej, jest poniżej unijnej średniej i wynosi niecałe 35 proc. Lepiej też wypadamy, jeśli chodzi o podstawowe umiejętności związane z czytaniem, pisaniem i liczeniem. Jesteśmy natomiast mocniej wykluczeni cyfrowo, a problem dotyczy aż 60 proc. osób między 16. a 74. rokiem życia przy średniej dla UE 41 proc. Kolejne dane z rynku pracy nad Wisłą dowodzą też, że problem ze znalezieniem rąk do pracy i ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami jest coraz bardziej palący. Stopa bezrobocia wciąż dynamicznie spada, a ze statystyk GUS wynika, że co 10. nowo utworzone miejsce pracy było w I kw. nieobsadzone, w poprzednim taki odsetek był czterokrotnie niższy. Na początku roku liczba nieobsadzonych miejsc pracy sięgnęła prawie 90 tys., a szefowie rozglądali się za robotnikami przemysłowymi i rzemieślnikami (25,5 proc.), specjalistami (17 proc.) oraz operatorami i monterami maszyn i urządzeń (15,8 proc.).