Stocznia Gdynia nie realizuje programu restrukturyzacji. Powód? Opóźnienia w akceptacji planu przez Unię.
Już dwa programy naprawcze Grupy Stoczni Gdynia (GSG) trafiły do kosza. Spółce nie udało się bowiem ich zrealizować. Trzecia wersja planu naprawczego też wkrótce może znaleźć miejsce na śmietniku. Powodem, dla którego firma nie realizuje programu, jest zwlekanie Komisji Europejskiej z akceptacją dokumentu. Kiedy Bruksela podejmie decyzję, tego nie wiadomo.
— Bez akceptacji programu przez Komisję Europejską nie możemy otrzymać gwarancji skarbu państwa na kredyty potrzebne do budowy statków. Bez nich zaś nie możemy zorganizować finansowania produkcji — mówi Jerzy Lewandowski, prezes Stoczni Gdynia.
Dodaje, że stocznia potrzebuje gwarancji rządowych — sięgających około 150 mln zł — na budowę dwóch statków. Jednak bez zgody Brukseli nie może otrzymać ani grosza. Skutek to brak środków na produkcję. Skąd więc firma weźmie pieniądze na wynagrodzenia i spłatę długów?
— To retoryczne pytanie — ucina prezes Lewandowski.
Nadal nie został też zrealizowany zapis planu restrukturyzacji stoczni dotyczący podwyższenia kapitału firmy. Skarb państwa przekazał jej 80 mln zł. Emisja miała zostać zarejestrowana do 15 lipca. Jerzy Lewandowski informuje, że nie została zarejestrowana do tej pory. Twierdzi, że sąd zwleka z rejestracją, bo nie ma czasu dopełnić formalności. Skutek? Rząd przekazał pieniądze stoczni, ale nadal jest tylko mniejszościowym akcjonariuszem. Tymczasem podwyższenie kapitału następuje z chwilą zarejestrowania. Bez niego renacjonalizacji stoczni nie będzie. Przejęciu stoczni przez MSP sprzeciwiali się mniejszościowi akcjonariusze firmy, w tym m.in. Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny, należący m.in. do byłego prezesa Janusza Szlanty.