W trzecim kwartale tego roku upadło 6 firm budowlanych – wynika z danych zawartych w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. Rok temu bankructw w tym sektorze było 9. Spadła też liczba restrukturyzacji – z 19 do 13.
Zdaniem Damiana Kaźmierczaka, głównego ekonomisty Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB), spadek liczby niewypłacalności firm budowlanych wskazuje na stabilną kondycję finansową sektora, który przez cały bieżący rok mierzy się bezprecedensowym wzrostem cen surowców i materiałów.
– Rosnące koszty powinny być jednak widoczne w sprawozdaniach finansowych przedsiębiorstw w kolejnych miesiącach. Będzie to zależało m.in. od wielkości spółki, struktury portfela zleceń, daty podpisania nowych kontraktów i momentu zakupu materiałów – mówi Damian Kaźmierczak.
W gorszej sytuacji są generalni wykonawcy, którzy pozyskali kontrakty w drugiej połowie 2020 r., ale nie zdążyli kupić materiałów przed rekordowym wystrzałem cen, który trudno było przewidzieć.
– Problemem drożejących materiałów najsilniej może dotknąć najmniejsze firmy podwykonawcze, które z jednej strony mierzą się ze znacznym wzrostem kosztów, a z drugiej mają ograniczone pole do zwiększania przychodów w warunkach umiarkowanego pogorszenia klimatu inwestycyjnego w branży budowlanej – mówi Damian Kaźmierczak.
Z badania przeprowadzonego przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) oraz PZPB wynika, że generalnie nastroje w branży budowlanej się pogarszają, podobnie jak w innych sektorach gospodarki.
– To efekt pogłębiających się szoków cenowych oraz przedłużających się trudności w dostępie do materiałów i komponentów – przyznaje Janusz Władyczak, prezes KUKE.
Pomimo tego spadek koniunktury w tej branży jest niższy niż w przemyśle czy gastronomii i hotelarstwie.
– W porównaniu z innymi krajami zaledwie 10 proc. polskich firm budowlanych zgłasza niedobory materiałów, a w Niemczech, Austrii i na Węgrzech ten odsetek wynosi ponad 30 proc – zwraca uwagę Janusz Władyczak.