Pięć lat temu Buffett zdecydował się zainwestować w Goldman Sachs, dając wyraz swojego zaufania co do przyszłości banku. Nie zrobił tego jednak za darmo. Berkshire, wehikuł inwestycyjny Buffetta, nabył prawdo do kupna 43,5 mln akcji Goldman Sachs, wówczas ok. 9 proc. kapitału, po cenie 115 USD za każdą. W marcu tego roku Goldman ogłosił zmianę w umowie. Berkshire miało dostać dużo mniej akcji, ale za to nie musiało nić płacić za zrealizowania warrantów. Spółka wymieni warranty na akcje wartości równej różnicy między ceną realizacji warrantów i średnim kursem zamknięcia z 10 sesji przed 1 października. Biorąc pod uwagę, że średni kurs Goldman Sachs we wspomnianym okresie wynosił 164,38 USD, spółka Buffetta dostanie ok. 13,1 mln akcji banku. Da jej to szóstą pozycję wśród jego zewnętrznych akcjonariuszy.

Reuters zwraca uwagę, że pomoc Buffetta drogo kosztowała Goldman Sachs. Oprócz warrantów bank musiał dać mu akcje uprzywilejowane, które dawały 500 mln USD dywidendy rocznie, co oznacza, że jeden z najbogatszych ludzi świata zarabiał co sekundę 15 USD. Goldman Sachs odkupił te akcje w marcu 2011 roku, oczywiście płacąc Buffettowi sowitą premię.