Centodieci ma pod maską potężny silnik V16 o pojemności ośmiu litrów i mocy 1600 koni mechanicznych. Tak, to nie pomyłka, a liczby nie kłamią. Widać to zresztą w osiągach, bo nowe superauto pierwszą setkę na liczniku osiąga w czasie 2,4 sekundy. Włącz sobie stoper, żeby przekonać się, że to naprawdę chwila. Producent ograniczył elektronicznie prędkość maksymalną do 380 km/h, zapewne żeby było bezpieczniej, choć bądźmy szczerzy — to i tak rakieta, nie samochód.

Bugatti zaprezentowało auto podczas jednej z imprez w ramach Monterey Car Week w Kalifornii. Zamiast wielkich, masowych targów Francuzi wybrali więc ekskluzywną imprezę uwielbianą przez miłośników motoryzacji z wypchanymi do oporu kieszeniami. Tam łatwiej namierzyć i zdobyć kolekcjonerów.
— Poprzez centodieci oddajemy hołd sportowemu superautu EB110, które zostało zbudowane w latach 90. i jest w dużej mierze częścią naszej przesiąkniętej tradycją historii — mówi Stephan Winkelmann, prezes Bugatti.
EB110 ma swoje miejsce w historii marki z alzackiego Molsheim we Francji i jest symbolicznym modelem, dzięki któremu firma wróciła do życia. Trochę kanciasty, niski i szybki pasował jak ulał do tamtych czasów. Romano Artioli, włoski przedsiębiorca, przejął firmę w 1987 r. i produkował EB110 w Campogalliano we Włoszech. Ponad dekadę później Bugatti zostało przejęte przez koncern Volkswagena, natomiast produkcja wróciła do Francji. „Włoski etap” pozostał częścią dziedzictwa. Centodieci to po prostu „110” po włosku.
— Wyzwanie polegało na tym, aby nie dać się zbytnio zauroczyć dizajnem historycznego pojazdu i pracować wyłącznie w retrospekcji, ale zamiast tego stworzyć nowoczesną interpretację kształtu i technologii tamtych czasów — podkreśla Achim Anscheidt, główny projektant Bugatti.
Jeśli ktoś nie załapał się na początku lat 90. na swojego EB110, a warto przypomnieć, że wśród właścicieli był np. Michael Schumacher, to teraz ma okazję do nadrobienia zaległości, choć jest to możliwość czysto teoretyczna. Producent zaplanował produkcję zaledwie 10 egzemplarzy centodieci, każdy w cenie ponad 8 mln EUR przed opodatkowaniem. Ponoć wszystkie mają już swoich właścicieli. Samochody dostarczone zostaną klientom w najbliższych dwóch latach.
Konstrukcyjnie centodieci bazuje na modelu chiron, drugim po veyronie modelu stworzonym pod kierownictwem Volkswagena. Jest jednak o 20 kg lżejszy, dzięki czemu ma lepsze osiągi. Bugatti ma nową strategię i korzystając z chirona buduje limitowane edycje przyciągające kolekcjonerów. Wcześniej zadebiutowały modele divo i la voiture noire. Ten ostatni miał głośną premierę w marcu. Powstał w ramach uczczenia 100. rocznicy powstania firmy. Bugatti ograniczyło produkcję do jednego egzemplarza i wyceniło auto na 16,7 mln EUR.
