Wino z najnowszego rocznika jest prawdopodobnie niewinne zarzucanej mu zbrodni na jakości, wynika z pierwszych eksperckich ocen. Według danych francuskiego ministerstwa rolnictwa, zbiory z tamtejszych stoków były w tym sezonie najmniejsze od trzech dekad, jednak silne grady i przymrozki wcale nie musiały zmniejszyć potencjału inwestycji.



Wbrew temu, co można było przeczytać o stratach w Burgundii — które „Decanter” oszacował na 34 proc. względem zeszłego roku — najnowsze noty krytyków wcale nie są dla niewyprodukowanych jeszcze win aż tak druzgocące. Tylko same opisy zbiorów nie nastrajają jak do tej pory — niby pola w kolorze ochry ogrzewało jeszcze późne jesienne słońce, ale na pytania o winobranie odpowiadano, że długo nie trwało. Pocztówka z Burgundii, jakiej można się było spodziewać, gdyby nie niektóre gałęzie — dziwnie lekkie.
A po burzy spokój
Rynek kolekcjonerskich win od czasu do czasu ubarwiają historie przebiegłych fałszerzy, którym po latach wystawnych bankietów udowadnia się, że wśród roczników oferowanych z ich kolekcji bywały takie, których nigdy nie wyprodukowano. W rzeczywistości na takie luki natrafić można dosyć szybko, chociażby przeglądając internetowe bazy cen poszczególnych roczników — a tych, których brakuje, nie wypuszczono albo ze względu na nieodpowiedni aromat, albo właśnie z powodu tych przygnębiających, pustych gałęzi.
Winnice, których wina mają potencjał wzrostu wartości, spełniać muszą zwykle skrajnie surowe rygory warunkujące przynależność do apelacji. Kiedy więc jakość nadwyrężonych pogodą owoców nie pozwala ich spełnić, winiarze wstrzymują się od produkcji wina najwyższej kategorii, czego w wielu przypadkach można się spodziewać w tym roku. Inaczej postępują natomiast wtedy, kiedy grona może nie są zbyt obfite, ale aromat soku pozwala krytykom na wyobrażanie sobie niespodziewanie wysokiej klasy wina — a tak właśnie zapowiada się najmłodszy rocznik z niektórych obszarów Burgundii.
Dla inwestora wiadomość jest o tyle istotna, że dowodzi tego, jak zgubne może być wnioskowanie po samych najbardziej ogólnych statystykach. Winorośle regionu — owszem — łamały się pod ciężarem silnych opadów, ale warto wiedzieć, że chociaż na przykład w Chablis winogron nie zebrano prawie wcale, niektóre skrawki ocalały. Zgodnie z najprostszym rynkowym prawem, ceny win z takich skrawków nie powinny być już tak niepozorne jak winobranie, ale wiadomo też, że w tak wąskich sektorach z ogólnie znanymi prawami bywa czasem nawet gorzej niż z ogólnymi statystykami.
Pogoda dla bogaczy
Paraliżujący uprawy mróz atakuje zwykle tereny niżej położone, jednak w tym sezonie zupełnie niespodziewanie dosięgnął również stoków na średniej wysokości, a więc tych uznawanych często za najlepsze. Z branżowych raportów wynika, że w tym roku trudno się więc spodziewać wielu skrzynek m.in. z Musigny, Échezeaux czy Montrachet, a wśród dotkniętych zniszczeniami wymieniane są nawet takie châteaux jak słynne Romanée-Conti.
Deszczowa pierwsza połowa roku przyczyniła się w dodatku do szybszego rozprzestrzeniania się chorób, dlatego nawet niektórzy z organicznych producentów zmuszenibyli uciekać się do chemicznych środków. Rocznik uratowało dopiero ocieplenie w lipcu, dzięki któremu — zdaniem krytyka Andrew Jefforda — rześki 2016 razem z udanym 2015 może okazać się parą z jeszcze większym potencjałem niż rozchwytywane 2009 i 2010. Co zastanawiające, po degustacjach win z trudnych 2012, 2013 i 2014 też okazywało się, że są znacznie lepsze, niż wynikałoby z warunków, w jakich dojrzewały owoce.
Pozornie nielogiczną prawidłowość tłumaczy się przypadającym na ostatnią dekadę napływem kapitału do Burgundii — rozwój technologii nie doprowadził przecież do większej ilości win najlepszych, ale znacząco podniósł jakość tych z sezonów słabszych. Mając to na uwadze, ze skreślaniem burgundzkich skrzynek z koszyka aktywów wypada jeszcze trochę zaczekać, bo recenzje poszczególnych win mogą się różnić diametralnie nawet dla poszczególnych châteaux. Ze względu na skromniejszą podaż ceny tych ocenionych wysoko rzeczywiście mogą wzrosnąć, szczególnie jeśli obniżanie podaży odbywać się może nawet poza prawem — na przykład z udziałem przestępców trudniących się uciążliwą ostatnio w regionie kradzieżą winogron. Z raportów o szkodach wynika, że inwestorzy rzeczywiście mogą na nich liczyć, bo jak wino może być rzadkie, zrobią z niego dobro nieprzeciętnie niszowe, a jak w którymś roku może go w ogóle zabraknąć — dorobią, w sam raz, na nieprzesadzoną skalę.