Burza szalała, a handel jakoś się kręcił

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2009-12-14 00:00

U naszych sąsiadów spadek sprzedaży o 50 proc. to nic niezwykłego. W Polsce prawie się nie zdarzał.

Co czwarta polska firma rozwijała się mimo kryzysu. To najlepszy wynik w regionie

U naszych sąsiadów spadek sprzedaży o 50 proc. to nic niezwykłego. W Polsce prawie się nie zdarzał.

Jedna czwarta polskich przedsiębiorców w najgorszej fazie kryzysu zanotowała wzrost sprzedaży. To zdecydowanie najlepszy wynik ze wszystkich krajów Europy Środkowej i Wschodniej — wynika z badania firmy doradczej Linea Directa.

Silni złotym

W pierwszej połowie 2009 r. 24 proc. polskich firm miało wyższą sprzedaż niż w takim samym okresie ubiegłego roku. W Rumunii, Czechach, na Węgrzech i Słowacji odsetek ten wyniósł zaledwie około 10 proc. W Rosji wzrost zanotowało 17 proc. firm. Ponadto w polskich przedsiębiorstwach najrzadziej zdarzał się spadek sprzedaży, a nawet kiedy już wystąpił, był znacznie mniejszy niż w innych krajach.

Jedynie 4 proc. polskich przedsiębiorców deklaruje spadek sprzedaży o więcej niż 30 proc. W Rumunii takich firm jest 26 proc., na Węgrzech 14 proc., a w Rosji 12 proc. — podają twórcy badania.

Mając w tle oficjalne dane statystyczne, wyniki te nie powinny dziwić. Polska jako jedyny kraj — nie tylko regionu, ale całej Unii Europejskiej — zachowuje wzrost gospodarczy. Tymczasem inne badane kraje pogrążone są w recesji, z tempem spadku PKB na poziomie 4-8 proc. rocznie — wynika z danych Eurostatu. U nas sprzedaż detaliczna rośnie o 4 proc. rocznie, w innych krajach spada o 7-11 proc.

— Trudno uogólniać. Niektóre branże również w Polsce przeżywają poważny kryzys. Jednak z punktu widzenia makroekonomii, można stwierdzić, że dobre wyniki gospodarka zawdzięcza osłabionemu złotemu, który poprawił konkurencyjność naszych firm za granicą, oraz dużemu i dość stabilnemu rynkowi wewnętrznemu. Pomogła też obniżka składki rentowej pracowników — mówi Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale.

Bez kroplówki

W przyszłym roku takiego rozdźwięku między sytuacją w Polsce i innych krajach regionu już raczej nie będzie, ale mimo to polscy przedsiębiorcy mogą być optymistami. Większość ekonomistów prognozuje, że wzrost gospodarczy przyspieszy z około 1,5 proc. w bieżącym roku do powyżej 2 proc. w przyszłym. Inne kraje regionu też zanotują dodatnią dynamikę, ale będą dźwigać się ze znacznie niższego poziomu.

— Przedsiębiorcy mogą spodziewać się stopniowego, choć umiarkowanego odbudowywania się koniunktury. Popyt zagraniczny, zwłaszcza przy utrzymującej się stosunkowo niskiej wartości złotego, powinien pomagać eksporterom, a w konsekwencji też całej gospodarce. Wzrost zamówień w sektorze wytwórczym powinien z kolei w połowie roku przełożyć się na lekką poprawę na rynku pracy — prognozuje Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK.

Choć gospodarka nadal może nas niemiło zaskakiwać.

— Największe ryzyko jest związane z tym, co wydarzy się, kiedy rządy rozwiniętych gospodarek zaczną wycofywać programy stymulacyjne. Obecnie to właśnie one odpowiadają za poprawę koniunktury na świecie — mówi Piotr Bujak.

Jacek

Kowalczyk