Prezydent widzi już na horyzoncie koniec swojej drugiej kadencji w 2025 r. i zaczyna wykonywać rozmaite ruchy, które w jego mniemaniu mogłyby poprawić całościową ocenę prezydentury. Od dłuższego czasu opowiada np. bajki o bliskim już przyjęciu Polski do grupy potentatów G20, co oczywiście jest niedorzecznością o skali kosmicznej. Przecież należymy do G20 razem z całą UE, natomiast do ewentualnego członkostwa samodzielnego już dawno ustawiła się długa kolejka państw, status stałego gościa szczytów mają m.in. Hiszpania i Holandia.
Idea igrzysk 2036 będzie nową propagandową zabawką z perspektywą odległą czasowo. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) decyzję o wyborze gospodarza podejmie w roku 2026 – ostatnio czyni to z wyprzedzeniem mniej więcej dekady – zatem już za kadencji następnego prezydenta RP. Największą zaletą wstępnego zgłoszenia jest data, ponieważ zgodnie z zasadą kontynentalnej rotacji letnie igrzyska 2036 należą się Europie. Najbliższe to Paryż 2024, potem kalifornijskie Los Angeles 2028 oraz australijskie Brisbane 2032. Notabene to ostatnie miasto zamierza zmienić nazwę z kolonialnej brytyjskiej na rdzennie aborygeńskie Meanjin, ale nie ma to związku z przygotowaniami. Po rok 2036 już zaczyna ustawiać się kolejka. Jako pierwszy chęć organizowania upowszechnił Meksyk (gościł Igrzyska XIX Olimpiady w 1968 r.), ale nie ma szans ze względu na rotację kontynentalną, musi nastawić się na lata 2040 czy 2044. Bardzo poważnym kandydatem europejskim staje się natomiast Berlin, który chciałby zdjąć z siebie piętno brunatnych igrzysk Adolfa Hitlera z 1936 r. w ich 100. rocznicę. Może z tego nic nie wyjść, bo w stolicy Niemiec na pewno odbędzie się lokalne referendum i mieszkańcy mogą wizerunkowy pomysł utopić. Ostatnio często tak się dzieje, dobrze pamiętamy przecież negatywny wynik głosowania mieszkańców Krakowa w sprawie kandydatury miasta do organizacji igrzysk zimowych w 2022 r. Jeśli jednak Berlin na poważnie wystartuje, to wydaje się pewniakiem. Zwłaszcza, że jednym z niemieckich pomysłów jest podzielenie się jedną czy dwoma dyscyplinami (na przykład żeglarstwem czy windsurfingiem) z… Izraelem, w celu symbolicznego zamknięcia wojennych rachunków za Holokaust. MKOl dopuszcza ograniczoną transgraniczność igrzysk, przy utrzymaniu zasady że formalnym organizatorem zawsze są miasta, jedynie wspierane przez rządy.
Komunikat Andrzeja Dudy, przynajmniej w wersji ogłoszonej w środę, pominął zgłaszane miasto. Prezydent wspomniał o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, ale znicz oczywiście nie zapłonie w… Baranowie. Oczywistą oczywistością jest zgłoszenie Warszawy, ale tu od razu pojawia się gruby problem. Bez uczciwego miejskiego referendum, w którym mieszkańcy ujęci w stałym rejestrze wyborców (nie funkcjonują wtedy żadne zaświadczenia o głosowaniu) rozstrzygną TAK/NIE, wykluczone jest choćby myślenie o zgłaszaniu kandydatury Warszawy, bo MKOl zdyskwalifikuje ją w przedbiegach.