Najbliższe miesiące przyniosą dalsze spadki indeksów cen. To dobra wiadomość dla przedsiębiorców.
Po zamieszaniu, jakie w polskiej gospodarce wywołało wejście do Unii Europejskiej, wskaźniki makroekonomiczne wracają do normy. GUS podał wczoraj, że indeks inflacji w cenach konsumenta (CPI) spadł w maju z 3 do 2,5 proc. Natomiast majowy wskaźnik cen produkcji sprzedanej przemysłu (PPI), który poznamy w piątek, mógł według ekonomistów spaść nawet poniżej zera, co oznaczałoby niewidzianą od dawna deflację.
To dobre wieści dla firm.
— Dzięki ujemnemu wskaźnikowi cen producentów część kosztów prowadzenia działalności rośnie wolniej lub wręcz spada. Natomiast utrzymujący powyżej 2 proc. indeks cen konsumentów pozwala sprzedawać produkty z zyskiem — tłumaczy Marek Zuber, główny ekonomista IDM.
Jak przewidują analitycy, lato przyniesie dalszy spadek obu wskaźników cen.
— Już w czerwcu inflacja spadnie do 1,7 proc., w lipcu — do 1,5 proc. Do końca roku wskaźnik CPI pozostanie na poziomie 1,5-1,6 proc. Natomiast indeks PPI co najmniej do października-listopada będzie bardzo nieznacznie przekraczał zero — przewiduje Piotr Bujak, analityk BZ WBK.
Według Richarda Mbewe, głównego ekonomisty Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej, oprócz efektu statystycznego do ograniczenia inflacji przyczynił się też brak aktywności gospodarczej.
— Nie sprawdziły się też obawy o negatywny wpływ na ceny podwyżek akcyzy na paliwo — mówi Richard Mbewe.
Wolno rosnące ceny mogą mieć jeszcze jeden korzystny efekt.
— To przesłanka do kolejnych obniżek stóp procentowych, dzięki którym kredyty, także dla firm, będą tańsze — uważa Marek Zuber.
Obniżka jest tym bardziej prawdopodobna, że początek roku rozczarował mizernymi danymi o wzroście gospodarczym, inwestycjach i sprzedaży detalicznej. Niewykluczone zatem, że stopy spadną w tym roku bardziej niż prognozowane przez ekonomistów 50-75 pkt baz, ale także głębsze cięcie może nie wystarczyć.
— Firmy nie są pewne warunków, w jakich będą działały za miesiąc, kwartał. Przedwyborcze przepychanki im nie pomagają — mówi ekonomista WGI.
Jego zdaniem, do rozruszania gospodarki potrzebne jest np. obniżanie podatków albo jeszcze bardziej radykalne redukcje stóp.
— Pieniądz musiałby być bardzo tani, by firmy podejmowałyby ryzyko zaciągania kredytów mimo niepewności politycznej — mówi Richard Mbewe.