Ceny stali przestały rosnąć — cieszą się od kilku tygodni jej konsumenci. Wyjątkiem są profile budowlane, które na przełomie maja i czerwca, kiedy po deszczowej wiośnie ruszał sezon budowlany, kosztowały 4,1-4,2 tys. zł za tonę, a obecnie są około 400 zł droższe. Po przedwakacyjnym i wakacyjnym wzroście do poziomu z przełomu maja i czerwca wracają ceny blach gorącowalcowanych. Z danych Polskiej Unii Dystrybutorów Stali (PUDS) wynika, że kosztują około 6 tys. zł za tonę. Pręty budowlane utrzymują cenę 4,1-4,2 tys. zł za tonę, mimo że produkcja budowlano-montażowa w lipcu zanotowała spadek.
Przedsiębiorcy nie boją się załamania
— Kupujemy stal na zapas. Zakładamy, że w przyszłym roku znowu podrożenie energia, a wraz z nią ceny wielu materiałów. Dlatego też zawieramy długoterminowe umowy, kontraktując dostawę stali na przyszłość — mówi jeden z prezesów firm budowlanych.
Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, przypomina jednak, że od października wchodzą w życie nowe przepisy, zmieniające zasady naliczania opłaty mocowej na bardziej przyjazne dla podmiotów energochłonnych. To zaś powinno ograniczyć podwyżki wynikające z cen energii. Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru, nie dziwi się budowlańcom — uważa, że w długim okresie znaczących obniżek cen wyrobów stalowych zarówno dla tej branży, jak też innych sektorów nie należy się spodziewać.
W sierpniu popyt maleje
Na razie jednak niektóre asortymenty produktów hutniczych mocno tanieją. Ceny kształtowników giętych na zimno np. spadły z 6,5-6,6 tys. zł za tonę na przełomie maja i czerwca do 6,0-6,3 tys. zł, a blach zimnowalcowanych z niemal 10 tys. zł do 8,0-8,3 tys. Tanieją także grube blachy konstrukcyjne, ale ich ceny wciąż są wyższe niż przed wakacjami — kosztują nawet niemal 5 tys. zł za tonę, podczas gdy na przełomie maja i czerwca sięgały 4,3-4,4 tys. zł.
— W segmencie blach, zwłaszcza zimnowalcowanych, borykaliśmy się z bardzo niską dostępnością, ale najwyraźniej na razie rynek się nasycił. Ponadto w Polsce, podobnie jak w innych państwach europejskich, popularne są urlopy w sierpniu i zamykanie albo ograniczanie w tym miesiącu pracy w wielu firmach. Spada więc także zapotrzebowanie na niektóre wyroby stalowe, ale zakładamy, że we wrześniu znowu będzie rosło — twierdzi Przemysław Sztuczkowski.

Stefan Dzienniak dodaje, że zużycie stali w Polsce rośnie od miesięcy, ale popyt zaspokajają głównie importerzy.
— Już po pierwszym półroczu import zwiększył się o 42 proc. Na 10 mln ton zużywanej stali 8 mln pochodzi z importu — szacuje Stefan Dzienniak.
Huty natomiast, zarówno w Polsce, jak też w innych krajach Unii Europejskiej, mają ograniczone możliwości rozbudowy potencjału. Stefan Dzienniak podkreśla, że ze względu na konieczność ograniczenia emisji szkodliwych substancji producenci mający piece, w których stal wytwarza się z rudy żelaza, będą musieli jeszcze w tej dekadzie zainwestować w instalacje wodorowe albo stalownie elektryczne. Na razie wodór jest jednak bardzo drogi, a złom trudno dostępny. Sporo złomu z Europy mogą wykupić, jego zdaniem, Chiny, które do 2027 r. planują około 20 proc. stali wytwarzać w piecach elektrycznych. Obawia się tego także Przemysław Sztuczkowski, który planuje rozbudowę potencjału m.in. w swoich stalowniach wykorzystujących złom.