Chińczycy zwykli powracać z tarczą

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-09-15 20:00

Wang Yi, doświadczony minister spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), od ponad dekady jest bliskim i zaufanym towarzyszem przewodniczącego Xi Jinpinga.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

72-letni komunistyczny cesarz powierza 72-letniemu ministrowi ważne misje i udziela szerokich kompetencji, oczywiście najpierw wydając szczegółowe rozkazy. W tym kontekście poniedziałkowe warszawskie spotkania Wanga Yi nie tylko z ministrem Radosławem Sikorskim, lecz także z prezydentem Karolem Nawrockim można bardzo umownie uznać za rozmowy prawie z Xi. Zwłaszcza, że dożywotni (sam siebie tak mianował) cesarz partii komunistycznej oszczędnie gospodaruje własną obecnością fizyczną gdziekolwiek poza Chinami. Ciekawym gestem było przekazanie prezydentowi przez MSZ w trybie natychmiastowym zapisu chronologicznie wcześniejszej rozmowy ministrów w podwarszawskim ośrodku MON (resort po koleżeńsku udostępnił obiekt resortowi) w Helenowie.

Dwustronne relacje polsko-chińskie muszą być postrzegane w całościowym kontekście unijno-chińskim. Niedawny szczyt UE i ChRL 24 lipca w Pekinie potwierdził marne, żeby nie powiedzieć żadne perspektywy przełamania impasu we współpracy dwustronnej. Wspólnota jako główne przeszkody postrzega chińskie wsparcie dla agresywnej Rosji w jej napadzie na Ukrainę oraz tradycyjnie nieuczciwe praktyki gospodarcze. Pekin liczy, że kryzys w transatlantyckich relacjach UE z USA wymusi na Komisji Europejskiej (KE) oraz państwach członkowskich tzw. konstruktywne i koncyliacyjne podejście do Chin. To ulubione terminy chińskiej dyplomacji kierowanej przez Wanga Yi. Ze wspomnianym zimnym szczytem z 24 lipca kontrastował 3 września gorący triumf chińsko-rosyjsko-północnokoreański podczas gigantycznej defilady w 80. rocznicę udziału Chin (ale nie komunistycznych, lecz republikańskich Czang Kaj-szeka) w zwycięstwie nad Japonią w drugiej wojnie światowej.

Ze względów traktatowych samodzielność Polski w wymianie gospodarczej z ChRL jest mocno ograniczona. Takie wspólnotowe posunięcia, jak np. eliminowanie udziału chińskich podmiotów w przetargach sektora medycznego na podstawie instrumentu dotyczącego zamówień publicznych, czy też objęcie dwóch chińskich banków 18. pakietem sankcji na Rosję – automatycznie są także polskimi. Do suwerennych decyzji naszego rządu należy natomiast ochronne zamknięcie przejść granicznych – drogowych, wodnych i kolejowych – między Polską a Białorusią w związku z niebezpiecznymi manewrami rosyjsko-białoruskimi Zachód 2025. Teoretycznie kończą się one 16 września, ale nie oznacza to, że następnego dnia graniczne rozporządzenie zostanie automatycznie anulowane. Koszty gospodarcze zamrożenia ruchu są nieuchronną oczywistością, ale zgodnie z rządową wykładnią – ważniejsze jest bezpieczeństwo państwa. Najpierw mają zniknąć przyczyny zagrożeń, które są kategorią bardzo pojemną – można sobie wyobrazić położenie na szali organizowanego i wspieranego przez Białoruś natarcia nielegalnych imigrantów na naszą granicę, a nawet dodanie warunku uwolnienia Andrzeja Poczobuta.

O tych okolicznościach poinformowany został minister Wang Yi. Właśnie postulat jak najszybszego otwarcia przejść granicznych, a konkretnie kolejowego między Terespolem a Brześciem, był głównym punktem poruszanym przez stronę chińską. Mimo wojny i blokady kolejowych połączeń pasażerskich niezakłócony tranzyt towarowy z Chin przez Rosję i Białoruś do Polski i dalej do Europy jest podstawą funkcjonowania Nowego Jedwabnego Szlaku. Ochronna decyzja graniczna rządu była zaskoczeniem dla UE, zaś dla Chin szokiem. Minister wyjechał bez jakiejkolwiek terminowej obietnicy, ale za kilka dni się okaże, czy bez sukcesu. Przejścia graniczne zostaną oczywiście otwarte, ponieważ po zakończeniu Zachodu 2025 uzasadnienia całkowitej blokady nie da się utrzymać. Można być pewnym, że Wang Yi sprzeda to jako kolejny dowód skuteczności komunistycznej potęgi.