Chiny nie rozwiążą problemów Europy

Marek Wierciszewski
opublikowano: 2011-09-15 00:00

Zwyżki ograniczał napływ kolejnych niepokojących wiadomości.

Najniższe od dwóch i pół roku ceny akcji europejskich spółek inwestorzy postanowili wykorzystać do zakupów

Zwyżki ograniczał napływ kolejnych niepokojących wiadomości.

W środę giełdy drugi dzień korygowały przecenę z piątku i poniedziałku. Na nastroje ograniczony wpływ miały wypowiedzi chińskich polityków. Studzili oni optymizm po wtorkowych doniesieniach o tym, że Chiny zaangażują się w pomoc dla Włoch.

Nie liczcie na nas

— Europa sama musi uporządkować swoje sprawy — mówił na forum gospodarczym w chińskim mieście Dalian premier Wen Jiabao.

W ten sposób zwrócił uwagę, że Chiny mogą pomóc krajom europejskim poprzez inwestycje, jednak te same powinny podjąć odpowiednie decyzje, by zapobiec dalszemu rozszerzaniu się kryzysu. Jak spekulują komentatorzy, ceną za wsparcie może być zgoda Europejczyków na uznanie Chin za gospodarkę w pełni rynkową. To poprawiłoby dostęp chińskich produktów do światowych rynków.

Nadzieje na to, że Państwo Środka w bardziej zdecydowany sposób wesprze rynek obligacji włoskich i hiszpańskich, rozwiał Yu Yongding. Były doradca banku centralnego i ekspert Chińskiej Akademii Nauk Społecznych stwierdził, że Chiny nie powinny kupować obligacji pojedynczych rządów, ale jedynie obligacje funduszu stabilizacyjnego bądź wspólnie emitowane papiery, jeżeli takie będą dostępne.

— Chiny powinny zaczekać, aż będzie wiadomo, w jaki sposób kraje europejskie chcą rozwiązać problem zadłużenia — stwierdził Yu Yongding.

Na skraju bankructwa

Przed wybuchem kryzysu bankowego na pełną skalę przestrzegał Mohamed El-Erian, prezes Pimco, potentata branży zarządzania aktywami.

— Spowolnienie widać na całym świecie. Inwestorzy utracili zaufanie do działań polityków po obu stronach Atlantyku — oceniał Mohamed El-Erian w telewizji Bloomberg.

Tymczasem do jak najszybszego ogłoszenia niewypłacalności Grecji wzywał po raz kolejny Mario Blejer, prezes banku centralnego Argentyny w czasie kryzysu w tym kraju.

— To, co się dzieje, jest kompletnie niedorzeczne. Nawet jeżeli kraje zadłużone wypełnią wszystkie zobowiązania, tnąc wydatki i prywatyzując majątek, to i tak dług w relacji do PKB nadal będzie rósł — zauważał Mario Blejer.

Jego zdaniem, nawet redukcja zadłużenia nie musiałaby poprawić sytuacji Grecji. Jeżeli nie byłaby ona odpowiednio duża, nie pozwoliłaby krajowi stanąć ponownie na nogi. To jednak rozwiązanie budzące ogromne obawy.

— Na europejskich politykach spoczywa odpowiedzialność, by nie dopuścić do upadłości Grecji. Jeżeli to się stanie, perturbacje rynkowe będą gigantyczne —ostrzegał Chang Yong, główny ekonomista Asian Development Bank.

Banki znów w dół

Po zaledwie jednodniowym odreagowaniu kupujący ponownie stracili kontrolę nad notowaniami europejskich banków. Choć początkowa reakcja na obniżkę ratingów Crédit Agricole i Societe Generale nie była wcale negatywna (redukcja ograniczyła się do jednego stopnia, a plotki o niej pojawiły się już wcześniej), to jednak z biegiem czasu siły byków słabły coraz bardziej.

W efekcie jedynie na moment subindeksowi europejskiego sektora finansowego udało się wrócić powyżej zamknięcia z zeszłego piątku. Od lutowego szczytu posiadacze papierów instytucji są na ponad 45-procentowym minusie. Jeszcze więcej, bo 77 proc. wynoszą ich straty, liczą od szczytów koniunktury sprzed czterech lat.

Kłopoty sektora pogłębia odpływ depozytów w ostatnich miesiącach. W Grecji tylko w ciągu ostatniego roku sięgnął on 19 proc. Bogaci klienci wycofują pieniądze, lokując je pod materacem lub za granicą. Obawiają się, że przy ewentualnym wyjściu Grecji ze strefy euro oszczędności zostaną przewalutowane na drachmy i znacznie stracą na wartości.

— Bogaci ludzie lokują oszczędności w złocie lub przechowują gotówkę. Chcą w ten sposób uniknąć płacenia podatków — ocenia Carlo Alberto Carnevale-Maffe, profesor na mediolańskim uniwersytecie Bocconi.

Pod presją znajdują się jednak nie tylko pożyczkodawcy z obrzeży strefy euro. W Niemczech depozyty złożone przez instytucje finansowe są o 12 proc. niższe niż na początku zeszłego roku. We Francji ubytek tego rodzaju depozytów sięga 6 proc. Jeszcze bardziej kurek z pieniędzmi przykręciły europejskim bankom amerykańskie fundusze rynku pieniężnego. Sondaż agencji Fitch wskazuje, że tylko w czerwcu i lipcu wycofały one 20 proc. depozytów.

— Europejskie banki nie ufają nawet sobie nawzajem. Pod tym względem sytuacja jest podobna do tej z 2008 r. — komentował Kash Mansori, ekonomista amerykańskiej firmy doradczej Experis Finance.