Chińska gospodarka urosła w ubiegłym roku o 5 proc. r/r. Jednak kraj nadal nie jest w stanie zatrzymać zagranicznych inwestorów.
W styczniu 2025 r. bezpośrednie inwestycje zagraniczne spadły o 13 proc. r/r, osiągając wartość 13,4 mld USD. W całym 2024 r. wskaźnik ten zmniejszył się o ponad 27 proc., do poziomu 113,4 mld USD – poinformowało chińskie Ministerstwo Handlu.
– Spadek inwestycji zagranicznych jest mniejszy niż w 2023 r., ale nadal utrzymuje się tendencja spadkowa – powiedział na konferencji prasowej Ling Ji, chiński wiceminister handlu.
Jego zdaniem trend ten wynika z powolnego ożywienia gospodarczego, rosnących napięć geopolitycznych i protekcjonizmu.
To nie koniec niepokojących informacji. Badanie Amerykańskiej Izby Handlowej w Chinach z końca stycznia pokazało, że w ubiegłym roku aż 30 proc. spośród 368 amerykańskich firm rozważało lub już rozpoczęło proces przeniesienia produkcji z Państwa Środka. W 2022 r. taki zamiar deklarowało tylko 24 proc. podmiotów.
Z punktu widzenia drugiej gospodarki świata jest to bardzo niekorzystna sytuacja. Władze w Pekinie chcą temu przeciwdziałać – w zeszłym tygodniu ogłosiły „Plan działań na rzecz stabilizacji inwestycji zagranicznych w 2025 r.”, który ma zatrzymać i przyciągnąć zagranicznych inwestorów.
– Nowy plan działania jeszcze bardziej otworzy gospodarkę, poprawi wsparcie regulacyjne i przyciągnie długoterminowe inwestycje do chińskich spółek publicznych – deklarował chiński wiceminister handlu.
Nowe otwarcie
Plan nie zawiera konkretnych działań, a jedynie stanowi wytyczne dla chińskich władz. Przedstawiciele resortu handlu zaznaczyli, że szczegółowy plan rozwiązań zostanie przyjęty przez rząd do końca 2025 r., a jego szczegóły „zostaną podane wkrótce”.
Dokument zakłada otwarcie sektorów telekomunikacji, opieki zdrowotnej, edukacji i kultury na inwestycje zagraniczne. Firmy spoza Chin mają także uzyskać szerszy dostęp do inwestycji w branży produkcyjnej.
Ponadto władze w Pekinie planują ułatwić zagranicznym podmiotom inwestowanie w spółki giełdowe. Dotychczas dostęp do chińskich rynków finansowych był ograniczony i wiązał się z restrykcjami, takimi jak limity kwotowe oraz wymogi dotyczące kwalifikacji inwestorów.
Chiński rząd zamierza również zezwolić na przejmowanie krajowych firm przez zagraniczne podmioty.
Dokument mówi także o wprowadzeniu bardziej przejrzystych regulacji w zamówieniach publicznych, które „zapewnią równe traktowanie wszystkich przedsiębiorstw działających w Chinach” i uczestniczących w przetargach.
To już drugi taki krok chińskiego rządu. Na początku zeszłego tygodnia Xi Jinping spotkał się z przedstawicielami branży high-tech, w tym założycielem DeepSeeka i prezesem BYD, aby omówić potrzeby sektora prywatnego w prowadzeniu biznesu w Chinach.
Na razie brakuje konkretnych działań, ale sam kierunek zmian został umiarkowanie pozytywnie odebrany przez przedstawicieli europejskiego biznesu.
– Z niecierpliwością czekamy na wdrożenie tych zmian w sposób, który przyniesie namacalne korzyści naszym przedsiębiorstwom – powiedział Jens Eskelund, prezes Izby Handlowej Unii Europejskiej w Chinach.
Za późno na zmiany?
Czy zapowiadane działania zatrzymają odpływ inwestycji zagranicznych?
Krzysztof Karwowski, ekspert ds. Chin z Instytutu Nowej Europy (INE), zaznacza, że choć kierunek zmian jest dobry, to działania Pekinu są mocno spóźnione.
– Pekin już wcześniej mógł zareagować na apele zachodnich inwestorów, którzy prosili o zmiany. Niezależnie od proponowanych reform, zachodni biznes nadal będzie odpływać z Chin, zwłaszcza w obliczu możliwej prezydentury Trumpa i nakładania ceł na chińskie towary. Zapowiadane zmiany nie będą deregulacyjną rewolucją i w dużej mierze nie odwrócą procesu decouplingu – twierdzi ekspert INE.