W czasach, gdy kantory internetowe, działające na bardzo niskich marżach, tak urosły w siłę, że reklamują się po głównych wydaniach wiadomości i sponsorują narodowa drużynę piłkarską, banki jakby nie zauważyły rosnącego popytu na waluty i nie rezygnują z wysokich spreadów — mimo że ceny coraz bardziej oddalają się od rzeczywistości, tak jak kursy wymiany bonów NBP na dolary z czasów Peweksu. Długo jedynym wyjątkiem był Raiffeisen, który poprzez platformę R-Dealer oferował korzystne kursy wymiany klientom, w tym również indywidualnym. Dalej poszedł Alior (oraz przejmowany przez niego Meritum), który po prostu otworzył kantor internetowy z „internetowymi” cenami. Od tego poniedziałku można się do niego logować również za pośrednictwem aplikacji mobilnej (wersja na iOS i Android).

Wyprzedaż całej tabeli
Z wysokimi spreadami żegna się obecnie również Citi Handlowy, bank znany z tego, że na kursach walutowych lubił sporo zarobić. Od 27 października swoim „złotym” klientom zaczyna sprzedawać wszystkie waluty dostępne w tabeli po cenach kantorów internetowych.
— Wcześniej ustalając tabelę patrzyliśmy na oferty innych banków. Teraz punktem odniesienia są dla nas kantory internetowe — mówi Tomasz Pol, dyrektor pionu zarządzania produktami detalicznymi Citi Handlowy.
Radykalne zdjęcie widełek cenowych jest konsekwencją działań podejmowanych przez bank w obszarze walutowym już od pewnego czasu. Zaczęło się od franka szwajcarskiego, którego niedługo po uchwaleniu ustawy antyspreadowej bank sprzedawał po cenach kantorowych. Potem w jego ofercie znalazła się dualna karta złotowo-walutowa. Przed wyjazdem za granicę trzeba założyć darmowe konto walutowe i powiadomić Citi, że chcemy do niego przepiąć zwykłą kartę debetową, wydawaną do rachunku złotowego. Na początku w ten sposób można było płacić w euro, obecnie również w funtach i dolarach. Następnie w bankowości internetowej bank wprowadził kursy rozliczane w czasie rzeczywistym, a potem w oddziałach obsługujących klientów kategorii gold zainstalował doradców-dealerów walutowych.
Klient chce waluty
Na koniec Citi zaczyna sprzedawać walutę po cenach kantorów internetowych. Dla jasności: atrakcyjny kurs obowiązuje na transakcje kupna waluty w oddziale (limit 100 tys. zł) oraz przewalutowania między rachunkami w ramach karty dualnej. Podczas rozliczeń zagranicznych transakcji kartą kredytową, kartą złotową bank nadal stosuje kurs „tradycyjny”, czyli jeden z wyższych na rynku. Skąd takie zainteresowanie Handlowego walutami i gest wobec klientów? Tomasz Pol wyjaśnia, że po prostu na rynku zainteresowanie przewalutowaniem bardzo szybko rośnie.
— Coraz więcej naszych klientów wyjeżdża za granicę, wysyła tam dzieci do szkół, ma własne domy i — co naturalne — potrzebują waluty — mówi Tomasz Pol.
Atrakcyjny kurs obowiązuje na transakcje kupna waluty w oddziale oraz przewalutowania między rachunkami.
Czy inne banki pójdą w tym kierunku? Szef detalu w jednej z największych instytucji wyjaśnia, że myślenie „skarbu” jest wciąż mocno konserwatywne: po co zmieniać tabelę kursową, skoro ludzie wciąż kupują walutę po zawyżonym kursie. Zainteresowanie internetowymi kantorami jest duże, ale w masie kilku milionów klientów to wciąż nieliczna grupka. Citi Handlowy też nie otwiera internetowego sklepiku dla wszystkich, tylko dla najzamożniejszych, aczkolwiek jest to najbardziej transakcyjna część klienteli. Tomasz Pol zapowiada ponadto, że po zebraniu doświadczeń z handlu z „goldami” usługa zostanie udostępniona też klientom „aspirującym” (priority). Żeby zostać klientem „gold” trzeba utrzymywać na rachunkach Handlowego miesięczne saldo na poziomie 200 tys. zł lub osiągnąć przepływy rzędu 50 tys. zł, wpłacając na konto co miesiąc 12 tys. zł.