Przejrzeliśmy jednostkowe raporty roczne banków i podzieliliśmy przychody z prowizji przez liczbę klientów detalicznych i korporacyjnych. To prawda, że jest to rachunek przybliżony, bo w wielu przypadkach zestawiamy może nie jabłka z gruszkami, ale antonówki z renetami. Banki o bardziej korporacyjnym charakterze mają inną strukturę przychodów prowizyjnych niż detaliczne. Niestety, tylko część banków raportuje osobno przychody z podziałem na pion detaliczny i korporacyjny, skutkiem czego wrzuciliśmy do jednego worka prowizje płacone i przez Kowalskiego, i przez dużą firmę.
Lider kartami stoi
Na przychody prowizyjne można spojrzeć okiem klienta, mniej chętnym, lub inwestora — łaskawym, jeśli wynik prowizyjny rośnie. Interes obu jest zbieżny tylko w jednym przypadku: częste posługiwanie się kartą przez klienta oznacza dla niego dodatkowe profity (zwrot części wydatków, punkty w programie lojalnościowym itp.), a dla banku (i jego akcjonariuszy) — większy zarobek na opłacie interchange. To właśnie przychody z kart stanowią najważniejsze źródło przychodów prowizyjnych Banku Handlowego, który znalazł się na czele naszego rankingu. W ubiegłym roku zarobił on na prowizjach 664 mln zł, z czego najwięcej — 236 mln zł — uzyskał z tytułu obsługi kart płatniczych i kredytowych.
Getin z przeszło miliardowego przychodu prowizyjnego ponad 800 mln zł osiągnął na sprzedaży ubezpieczeń i funduszy inwestycyjnych. W Pekao, trzecim w zestawieniu, źródła wpływów są znacznie bardziej równomiernie rozłożone. Kilka dni temu, po publikacji wyników za I kwartał, Luigi Lovaglio, prezes banku, pytany, w jaki sposób zamierza zahamować utrzymującą się od kilku kwartałów tendencję spadkową w wyniku prowizyjnym, powiedział, że to jest problem całego sektora. Stwierdził, że trudno konkurować na rynku, gdzie inni prześcigają się w oferowaniu darmowych rachunków. Dodał, że Pekao nigdy do nich się nie przyłączył. Widać to w wynikach. Z 2,9 mld zł przychodów ponad połowę — 1,6 mld zł — zapewniły dochody z opłat za prowadzenie rachunku i obsługę kart płatniczych. Na udzielaniu kredytów i pożyczek Pekao zarobił 593 mln zł.
Największy rywal — PKO BP — w rankingu plasuje się dopiero w połowie stawki z 438 zł przychodu prowizyjnego na klienta. W tym banku silnikiem napędzającym wynik są dochody z opłat od kredytów i pożyczek — to 25 proc. z 3,6 mld zł wyniku z prowizji, do czego należy doliczyć opłaty z tytułu ubezpieczeń do nich dołączanych (to kolejne 15 proc.).
Na końcu rankingu znalazła się Nordea, co jest wynikiem modelu biznesowego, koncentrującego się na przychodach odsetkowych. Na prowizjach bank zarobił w 2011 r. tylko 14 proc. tego, co przyniosły odsetki.
Zarób i daj zarobić
Nie wiemy, jakie przychody przyniosły Nordei opłaty od rachunków detalicznych i korporacyjnych. Bank podaje w raporcie tylko wpływy z obsługi kart (podobnie Bank BPH i BNP Paribas). A szkoda, bo ma jeden z najdroższych rachunków na rynku — 10 zł miesięcznie. Przykład BOŚ pokazuje, że w czasach wojny na rachunki i licytowania się, kto klientowi zapłaci więcej za otwarcie konta, można na nim nieźle zarabiać. Bank miał 387 zł z jednego ROR w 2011 r. Na obsłudze rachunków zarobił łącznie 51,8 mln zł, choć trzeba zastrzec, że pod tą pozycją mieszczą się również wpływy z rozliczeń w obrocie krajowym i zagranicznym. Niemniej wysokie miejsce w zestawieniu zaskakuje, ponieważ sztandarowe „Konto bez kantów” banku polega na tym, że aktywny klient może dostać w ramach premii nawet 720 zł rocznie (raczej do osiągnięcia tylko w teorii).
Taka sztuka, żeby płacić klientowi i zarabiać, niespecjalnie udała się Handlowemu oraz Millennium. Pierwszy z nich miał tylko 63,2 zł od ROR, najmniej w całym zestawieniu. Bank od przeszło roku mocno promuje rachunek z kartą płatniczą, która pełni również funkcję karty miejskiej i uprawnia do 10-procentowego zwrotu kosztów nabycia biletu okresowego. Konto jest darmowe po przelaniu na niego 1,5 tys. zł w miesiącu.
W Millennium minimum zwalniające z opłaty to tylko 1 tys. zł. Dodatkowo bank zwraca klientowi 3 proc. wartości zakupów spożywczych opłacanych kartą (nie więcej niż 600 zł rocznie). Promocja napędziła Millennium klientów, bo od lutego 2011 r. nowe rachunki otworzyło 190 tys. osób. Przychody z rachunków spadły jednak z 84,6 zł w 2010 r. do 77,7 zł w roku ubiegłym.
Na czele zestawienia, nie licząc BOŚ, znalazły się same banki z „zasiedziałą” bazą klientów, jak widać raczej nieczułych na opłaty związane z posiadaniem konta. W dolnej części, z mniejszymi przychodami, są uczestnicy wojny na rachunku, którzy bili się o nowych klientów. Wyjątkiem jest Getin. W wojnie udziału nie brał, bazy klientów z długim stażem nie zbudował. I zarobił 77,7 zł na rachunku w 2011 r.