Na razie trudno wyrokować, jakie piętno odciśnie pandemia na rynku mieszkań na wynajem. Dr Adam Czerniak z SGH, ekspert rynku nieruchomości, uważa, że wszystko zależy od tego, jak długo potrwa społeczna kwarantanna.
— W scenariuszu optymistycznym, w którym obostrzenia potrwają nie dłużej niż do końca kwietnia, rynek wyjdzie z kryzysu prawie nietknięty. Ucierpi tylko najem krótkoterminowy. Jeżeli jednak pandemia przedłuży się do wakacji, wiele osób — zwłaszcza tych, które przeprowadziły się do dużych miast w związku z pracą lub studiami, ale nie zdążyły tam założyć rodziny — wypowie umowy najmu długoterminowego — mówi Adam Czerniak.
Zwraca uwagę, że w rezultacie niektórzy wynajmujący, w szczególności spłacający kredyty hipoteczne, zdecydują się na sprzedaż nieruchomości.
— W warunkach globalnej recesji przełoży się to na bessę na rynku mieszkaniowym, która odstraszy inwestorów — prognozuje Adam Czerniak.
Przemysław Chimczak, założyciel Think.co, ośrodka analizującego rynek nieruchomości,już zauważa niepokój na rynku. Czego boją się inwestorzy?
— Przede wszystkim spadku cen. Nawet niewielki może wywołać efekt kuli śnieżnej — część mieszkań szybko wejdzie do sprzedaży i rynek w krótkim czasie się wypełni, co pogłębi spadek — tłumaczy Przemysław Chimczak.
Jego zdaniem to błędne koło, które może mocno osłabić stawki za metr kwadratowy. Jego biznesowy partner Tomasz Bojęć, współzałożyciel Think co., jest przekonany, że liczba mieszkań inwestycyjnych kupionych za gotówkę spadnie.
— Tuzy rynku kapitałowego zachęcają do zakupów w czasie kryzysu, ale ekonomia behawioralna się z tym kłóci. To nie flipowanie w perspektywie miesiąca, tylko zamrożenie gotówki na długo. Perspektywicznie ceny mieszkań nadal będą rosły, ale w czasie bessy uzyskanie atrakcyjnego zarobku na sprzedaży jest mało realne. Dlatego nie spodziewam się wzmożonej aktywności inwestorów — mówi Tomasz Bojęć.
Eksperci Think.co pewni są natomiast, że po pandemii nie zabraknie chętnych na wynajem mieszkań.
— Choćby dlatego, że dla statystycznego przedstawiciela szeroko pojmowanej klasy średniej zakup nieruchomości w najbliższym czasie może być bardzo trudny. W grę wchodzą nie tylko problemy z uzyskaniem kredytu, ale też strach przed zobowiązaniami.To oznacza, że obecna sytuacja to niezwykła okazja do przyspieszenia rozwoju instytucjonalnego rynku najmu. Jeśli deweloperzy mieszkaniowi dojrzeją do budowy i sprzedaży całych obiektów funduszom inwestycyjnym, w najbliższym czasie będziemy obserwować szybki rozwój rynku i tworzenie zasobów mieszkaniowych dla wielu Polaków — wyjaśnia Przemysław Chimczak.
Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości, przewiduje powrót status quo.
— Nie spodziewam się wzmożonego zainteresowana rynkiem najmu, będzie się rozwijał jak dotychczas, konkurując z rynkiem własności. Klienci będą dalej inwestować w nieruchomości, m.in. dlatego, że są jednym z najbezpieczniejszych sposobów lokowania pieniędzy, przynoszącym dobre zyski — mówi Tomasz Błeszyński.
Czas epidemii natomiast — jego zdaniem — przetestuje inwestorów.
— Pesymistyczny scenariusz może spotkać wielu domorosłych fliperów i inwestorów z mikrokawalerek, którzy wiedzę dotyczącą inwestowania na rynku nieruchomości czerpali ze szkoleń i webinarów. Ich uczestnikom opowiada się przede wszystkim, jaką górę pieniędzy można zarobić, a nie uczy się ich, jak dobrze zaplanować biznes i ograniczyć ryzyko — uważa Tomasz Błeszyński.