Na początek kilka liczb:
100 tys. zł – takiej kary umownej, powiększonej o odsetki, domaga się Columbus Elite, spółka zależna fotowoltaicznego Columbusa, od Mateusza Hejkowskiego, jej byłego doradcy energetycznego i sprzedawcy, dziś zatrudnionego w konkurencyjnej firmie Nasz Prąd. Columbus zarzuca mu, ale także co najmniej siedmiu innym osobom, złamanie zakazu konkurencji.
546,3 tys. zł – takiego odszkodowania Columbus Elite domaga się od Naszego Prądu za – jak wskazuje w piśmie – czyn nieuczciwej konkurencji, skutkujący utratą przez Columbusa korzyści. Columbus uważa, że Nasz Prąd nakłaniał jego sprzedawców do zmiany szyldu.

Nasz Prąd i byli sprzedawcy Columbusa sprzeciwiają się tym żądaniom. Sprawa już trafiła do sądu.
Są nakazy zapłaty
Z dokumentów, z którymi się zapoznaliśmy, wynika, że spór ma początki w styczniu 2021 r. Mateusz Hejkowski współpracował wówczas z Columbusem, który jest liderem mikroinstalacji fotowoltaicznych, czyli paneli słonecznych instalowanych u osób indywidualnych. Branża już wtedy przeżywała boom – w 2021 r. przyłączono półtora razy więcej mikroinstalacji niż w 2020 r. i cztery razy więcej niż w 2019 r.
W styczniu 2021 r. Mateusz Hejkowski wypowiedział Columbusowi umowę o współpracy. Dziś Columbus twierdzi, że już w lutym jego były sprzedawca świadczył usługi dla Naszego Prądu, młodej firmy wchodzącej na rynek fotowoltaiki. Columbus uważa też, że wkrótce potem do Naszego Prądu przeszło trzech kolejnych sprzedawców. Dwóm z nich, podobnie jak Mateuszowi Hejkowskiemu, Columbus wytoczył już postępowanie o zapłatę kar umownych za naruszenie klauzuli konkurencyjnej.
W co najmniej dwóch sprawach Columbus uzyskał sądowy nakaz zapłaty kary umownej, w obu sprawach sprzedawcy złożyli jednak sprzeciw. Zapoznaliśmy się z argumentami obu stron.
Boty na fali boomu
Dawid Zieliński, prezes Columbusa, przedstawił nam swoje spojrzenie na sprawę na piśmie.
„Grupa Columbus działa na rynku od ośmiu lat. W ostatnich dwóch latach, na fali boomu w fotowoltaice, powstało wiele nieetycznych firm nastawionych na szybki zysk i na takie działania, jak np. boty dzwoniące do ludzi. Tak samo wiele działań nieetycznych jest na rynku sprzedaży i sprzedawców. Dochodzi też do prób wzbogacenia się poprzez próby wrogiego przejęcia struktur sprzedaży, które są już wyszkolone i doinwestowane przez takie firmy jak nasza” - napisał Dawid Zieliński.
Prezes Columbusa wyliczył, co uznaje za czyn nieuczciwej konkurencji. Przykład pierwszy: doradca, który pracował równolegle w przynajmniej dwóch firmach i mając obustronne zakazy konkurencji przedstawiał na spotkaniach kilka ofert. Przykład drugi: po zakończeniu współpracy z Columbusem odwiedził klientów, którzy byli już w trakcie przygotowywania dokumentów kredytowych i nakłaniał do rozwiązania umowy. Przykład trzeci: doradca wyszukiwał samochody służbowe Columbusa, śledził je, a po zakończonych prezentacjach i podpisanych umowach namawiał klientów do wypowiedzenia umowy i podpisania nowej z inną firmą.
„Jeśli ktoś złamie zakaz konkurencji i mamy na to dowody, wysyłamy pismo o zaprzestanie działań. Jeśli to nic nie daje, oddajemy sprawy w ręce sądu. Od tego jest prawo, żeby je respektować i od tego jest sąd, aby rozstrzygać takie spory” – komentuje Dawid Zieliński.
Lojalka bez rekompensaty?
Pełnomocnik Mateusza Hejkowskiego, od którego Columbus domaga się zapłaty kary umownej, pisze w sprzeciwie od nakazu zapłaty o „zastraszaniu współpracowników przez Columbusa, agresywnym podejściu, nieetycznym zachowaniu i o nierównowadze stron w umowach”.
„Powódka [czyli Columbus Elite – red.] wymusiła na pozwanym i na innych współpracownikach założenie działalności gospodarczej. Mimo wcześniejszych deklaracji nie mógł zatrudnić się u powódki. Mimo teoretycznie równego statusu stron, przedsiębiorców, pozwany nie mógł negocjować warunków współpracy. De facto został zmuszony do podpisania umowy lojalnościowej, albowiem podjął już współpracę” – czytamy w dokumencie napisanym przez pełnomocnika Mateusza Hejkowskiego.
Pozwany sprzedawca zauważa też, że zapisy umowy lojalnościowej zmierzają wręcz do „zmonopolizowania rynku w dynamicznie rozwijającym się sektorze”. Zakaz konkurencji uważa zaś za nieekwiwalentny, tzn. Columbus „zakazuje jakiejkolwiek działalności w swojej branży, a jednocześnie nie oferuje współpracownikom żadnej rekompensaty z tego tytułu”.
Inny były sprzedawca Columbusa pisze, że był zastraszany powództwami, zwolnieniem czy odmową wypłaty wynagrodzenia.
Jeśli handlowcy, o których mowa w tej sprawie, prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą, to prawdopodobnie mówimy o stosunkach pomiędzy równorzędnymi przedsiębiorcami, którzy mają swobodę zawierania umów. Nie reguluje tego kodeks pracy.
Jednocześnie sąd może potencjalnie analizować charakter tych umów, ich współmierność, kwestie związane z tajemnicą przedsiębiorstwa, kwestię świadomości stron dotyczącą tego, co podpisują, etc. W takim wypadku trzeba jednak analizować każdą umowę z osobna.
Fotowoltaika przyciąga
Wróćmy teraz do Dawida Zielińskiego.
„Kary umowne za prowadzenie działalności konkurencyjnej są typowe na rynku sprzedaży i fotowoltaiki i w ogóle w biznesie” – twierdzi prezes Columbusa.
Podkreśla też, że B2B, czyli umowa spółki z jednoosobową działalnością gospodarczą, to najczęściej występująca forma współpracy w segmencie sprzedaży zawodowej. Na brak chętnych do pracy nie narzeka.
„Ze względu na bardzo dynamicznie rozwijający się rynek, oferujący szanse uzyskania wysokiego wynagrodzenia, zainteresowanie współpracą w branży OZE jest duże” – konkluduje Dawid Zieliński.
Sami przychodzą
O Naszym Prądzie pisaliśmy w PB kilkanaście dni temu. Ma plany giełdowe, a do fotowoltaiki dołącza teraz ofertę instalowania pomp ciepła.
- Inicjatywa nawiązania współpracy z Naszym Prądem wychodziła od sprzedawców – zapewnia Marcin Frączek, prezes spółki konkurującej z Columbusem.