Lutowe dane o 0,5-procentowym spadku sprzedaży detalicznej zaskoczyły ekonomistów. Prognozy rynkowe zakładały wzrost na poziomie 3,2-3,4 proc. rok do roku. Statystyki mocno kontrastują z wynikami za styczeń, gdy sprzedaż rok do roku wzrosła o 4,9 proc. Oznacza to, że w ciągu zaledwie miesiąca nastąpiła radykalna zmiana nastrojów w handlu. Hamowanie objęło niemal wszystkie kategorie zakupów i zmusiło ekspertów do rozważań o sile konsumpcji prywatnej w kolejnych miesiącach.
Spokojnie, to tylko korekta
Ekonomiści wskazują na kilka możliwych przyczyn słabszych danych. Jednym z czynników mogła być wysoka baza z ubiegłego roku oraz kalendarz. W lutym 2025 r. był jeden dzień roboczy mniej niż przed rokiem. Inny potencjalny powód to hamujący wzrost płac. Uwagę na ten czynnik zwracają na przykład ekonomiści Credit Agricole Bank Polska.
Z kolei eksperci Banku Pekao twierdzą, że jedną z przyczyn mogła być mroźna aura, ale jej wpływ był raczej ograniczony i dotyczył wybranych kategorii, jak sprzedaż ubrań i obuwia.
Większość ekspertów jednak uspokaja: jeden miesiąc to za mało, żeby mówić o załamaniu sprzedaży i ryzyku spowolnienia konsumpcji.
"Silny spadek dynamiki sprzedaży detalicznej w lutym interpretujemy jako korektę po zaskakująco dużym wzroście dynamiki sprzedaży w styczniu" – piszą analitycy Credit Agricole Bank Polska w komentarzu do danych.
Podobną opinię wyrażają eksperci PKO BP, którzy zauważają, że dane o sprzedaży detalicznej charakteryzują się w ostatnim czasie dużą wahliwością. Ekonomiści Santander Bank Polska również są spokojni o konsumpcję prywatną, zaś dane za luty traktują jako kolejne odchylenie od trendu.
Ekonomiści Pekao tłumaczą, że o ile styczniowe dane wskazywały na pewne odchylenie w górę w stosunku do konsensusowej prognozy wzrostu konsumpcji prywatnej o ok. 3 proc., to lutowe usuwają to odchylenie. "Zostajemy więc ze starym, dobrym scenariuszem umiarkowanego wzrostu konsumpcji prywatnej" – twierdzą eksperci Pekao.
Obniżki stóp na horyzoncie
Mimo to większość ekspertów uważa, że słabsze od oczekiwanych dane o sprzedaży detalicznej mogą mieć wpływ na Radę Polityki Pieniężnej. I choć główny scenariusz dla polityki pieniężnej się nie zmienia – obniżka stóp procentowych może nastąpić w lipcu 2025 r., a skala obniżek w całym roku nie przekroczy 100 pkt bazowych – to jednak są oczekiwania, że teraz dyskusja o łagodzeniu polityki pieniężnej zyska na dynamice. Tym bardziej że inne dane z gospodarki ją uzasadniają, np. hamowanie wzrostu płac, lub będą uzasadniać, jak spodziewany spadek inflacji od kwietnia.
"Dane dołączają do serii słabszych od oczekiwań publikacji, które mogą nasilić dyskusję w RPP na temat poluzowania polityki pieniężnej. Może to więc wywołać dalszy spadek stawek FRA [kontraktów na przyszłą stopę procentową – red.], wyceniających możliwość wcześniejszych obniżek stóp" – oceniają ekonomiści Santander Bank Polska.
Giełdowa reakcja
Dane o sprzedaży detalicznej potrafią mocno wpłynąć na kursy licznego grona giełdowych spółek, ale w poniedziałek reakcja rynku była umiarkowana. Lekko w dół szły notowania odzieżowo-obuwniczych gigantów, czyli LPP i CCC, a na granicy spadku balansowało spożywcze Dino Polska. W górę natomiast, tuż przed pierwszą w historii spółki publikacją wyników kwartalnych, skoczyły akcje Żabki.
W ubiegłym tygodniu o kondycji polskich konsumentów wypowiadali się menedżerowie Jeronimo Martins, portugalskiego właściciela Biedronki, czyli największego detalisty w Polsce. Liczą na to, że wzrost płacy minimalnej przełoży się w tym roku na wyższe wydatki, ale przełomu na razie nie dostrzegają.
– Konsumenci wręcz coraz mocniej koncentrują się na oszczędzaniu, co przekłada się na stagnację sprzedaży. W tej sytuacji kluczowe staje się wdrażanie nowych technologii, które podnoszą efektywność kosztową. My jesteśmy w stanie to robić, ale zmieniające się warunki rynkowe mogą sprawić, że słabsze podmioty znikną z branży - powiedział Luis Araujo, prezes Biedronki.