Krzysztof Piątek to jedno z najgorętszych piłkarskich nazwisk ostatnich dni. Losy potencjalnego transferu zawodnika Genoi do AC Milan powinni śledzić nie tylko sympatycy futbolu.



Znów niespodzianka
Przypomnijmy, że jeszcze przed rokiem Krzysztof Piątek grał w barwach Cracovii, której głównym udziałowcem jest giełdowy Comarch. W połowie roku z tytułu transferu zawodnika do włoskiej Genoi klub sportowy zainkasował ponad 4 mln EUR, dzięki czemu wyniki grupy za drugi kwartał okazały się miłą niespodzianką dla inwestorów. Na tym może się nie skończyć.
— Dzięki zawartej w umowie klauzuli w przypadku kolejnego transferu klub otrzyma następny istotny zastrzyk gotówki — mówi Paweł Prokop, szef rady nadzorczej Cracovii i wiceprezes Comarchu.
Prasa sportowa od kilku dni informuje, że Krzysztof Piątek jest już jedną nogą w AC Milan, a wartość transferu waha się w granicach 40-45 mln EUR. Jaka kwota może trafić do Cracovii?
— Godziwa — mówi Janusz Filipiak, prezes Comarchu i Cracovii.
Nieoficjalnie mówi się o 5-10 proc., czyli co najmniej 2 mln EUR.
Zamiana ról
Klub sportowy przez wiele lat był wspierany przez Comarch — w formie sponsoringu i pożyczek. Bywały rolowane, zdarzyła się też konwersja wierzytelności na akcje. Teraz, gdy w wyniku udanych transferów Krzysztofa Piątka i Bartosza Kapustki Cracovia ma nadwyżki gotówki, to ona pożycza spółce matce.
— Cracovia ma pieniądze, których w krótkim terminie nie jest w stanie w sensowny sposób wydać, a wiadomo, że w przyszłości będzie ich potrzebować. Comarch płaci godziwy procent, a pieniądze pozostają w grupie kapitałowej — wyjaśnia Janusz Filipiak.
Na pożyczce rzędu 7-8 mln zł Cracovia miała zarobić około 600 tys. zł, prezes nie precyzuje jednak, w jakim okresie. Analitycy giełdowi nie podzielają sportowej pasji głównego akcjonariusza Comarchu — woleliby, żeby finansował ja z prywatnych funduszy. Ich nastawienia nie zmienia poprawa sytuacji klubu.
Zdaniem analityków, wpływy z transferów to zdarzenia jednorazowe, które tylko utrudniają prognozowanie wyników, a udziały w Cracovii — niemającej nic wspólnego z IT — nie dodają wartości krakowskiej grupie.
Pieniądze na rozwój
Choć Cracovia, jako jeden z nielicznych klubów piłkarskich, generuje pozytywny cash flow, Comarch nie liczy na dywidendę.
— Celem akcjonariuszy klubu jest inwestowanie pieniędzy wypracowanych w spółce w jej dalszy rozwój i stabilizację. Długofalowym priorytetem zarządu jest zbudowanie dla klubu profesjonalnej bazy szkoleniowej — zarówno dla drużyn profesjonalnych, jak i dla celów szerokiego szkolenia młodzieży, spośród której będą pochodzić następcy Krzysztofa Piątka i Bartosza Kapustki — mówi Paweł Prokop.
Budowa ośrodka szkoleniowego w Rącznej, gdzie ma powstać sześć pełnowymiarowych boisk, pochłonie ponad 20 mln zł. Na inwestycje klub uzyskał około 8 mln zł dotacji, a resztę ma sfinansować z własnych funduszy.
— Potwierdzeniem słuszności obranej strategii organicznego wzrostu jest pozytywny cash-flow, utrzymujący się w Cracovii od 5 lat. Dzięki temu klub, jako jeden z niewielu w Ekstraklasie, bilansuje koszty działania zdywersyfikowanymi przychodami — mówi Paweł Prokop.
Po trzech kwartałach 2018 r. segment sport Comarchu, czyli KS Cracovia, wygenerował blisko 36 mln zł przychodów i 8,1 mln zł zysku netto. Rok 2017 r. zakończył z przychodami w wysokości 41,8 mln zł i 4,2 mln zł zysku netto. Rok wcześniej było to odpowiednio 45,3 mln zł i 8 mln zł. Comarch kontroluje 66,1 proc. akcji Cracovii. Trzeba jednak pamiętać, że z tytułu umowy sponsorskiej Comarch płaci co roku klubowi około 6-9 mln zł. © Ⓟ
OKIEM ANALITYKA
Problematyczne aktywo
KONRAD KSIĘŻOPOLSKI, Haitong Bank
Comarch jest spółką informatyczną i przede wszystkim pod tym kątem jest oceniany przez inwestorów. Cracovia natomiast prowadzi działalność sportową, czyli z zupełnie innej branży. W ostatnich dwóch latach była źródłem miłych niespodzianek w postaci dwóch transferów, ale takie sytuacje to raczej zdarzenia jednorazowe. Na co dzień Comarch ponosi spore koszty stałe utrzymania klubu i piłkarzy, a przychody są uzależnione od wyników sportowych, wpływów ze sponsoringu oraz sprzedaży zawodników. Gdybyśmy przeanalizowali ostatnią dekadę posiadania tego aktywa, stopa zwrotu nie byłaby tak imponująca jak w ostatnich dwóch latach. Rynek raczej pozytywnie odebrałby sprzedaż Cracovii, gdyż Comarch dostałby zastrzyk gotówki i skupił się tylko na biznesie IT, w którym jest skuteczny. Wydaje mi się jednak, że kiedyś inwestorzy bardziej krytycznie patrzyli na te aktywa. W ostatnich latach klub ma dodatnią rentowność i dlatego temat przygasł. Poza tym Comarch wyraźnie zwiększył skalę biznesu podstawowego i w całej strukturze wyników Cracovia znaczy mniej niż kiedyś.