Nie chodzi tylko o wyniesienie długopisu. Kradzieżą jest także korzystanie w weekend ze służbowego samochodu lub drukowanie w biurze prywatnego skryptu na MBA. Oba procedery można ukrócić. Pierwszy za pomocą systemów telematycznych, drugi dzięki inteligentnym drukarkom.

Człowiek jest zawodny
Wyobraźmy sobie handlowca, który kurs do klienta wzbogaca o kilka „nieformalnych” punktów — zjeżdża z drogi, by odwiedzić narzeczoną, następnie odwozi do serwisu swój odkurzacz, wreszcie wpada do kolegi po obiecaną wódkę. A silnik pije benzynę jak smok. Cóż to jednak szkodzi, jeśli za nadliczbowe kilometry zapłaci firma? To jednak myślenie z epoki przed telematyką. Technologia ta pozwala śledzić, czy pracownik jeździ bezpiecznie i nie uprawia tzw. prywaty. 30 proc. menedżerów ankietowanych przez Gbox deklaruje, że rozwiązania te zapewniły ich spółkom oszczędności. Z czego 43 proc. zauważyło spadek zużycia paliwa do 10 proc., a 33 proc. — aż do 20 proc.
Co do nieuprawnionego druku — wystarczy zaopatrzyć się w sprzęt identyfikujący użytkowników na podstawie kodów PIN lub za pomocą kart zbliżeniowych, a także rejestrujący, ile i co dana osoba drukuje i czy nie przekracza przyznanych jej limitów i uprawnień.
— Problemem jest niekontrolowane zużycie energii elektrycznej, papieru i materiałów eksploatacyjnych. Niemniej większe szkody mogą wyrządzić złodzieje kradnący dane o klientach, wynikach sprzedażowych czy innowacjach. Dokumenty i informacje z drukarki często wpadają w niepowołane ręce — uczula Michał Czeredys, prezes firmy Arcus.
Można temu zapobiec, kupując lub dzierżawiąc urządzania z opcją druku podążającego (follow-me print).
— W tym przypadku wydruk z komputera następuje dopiero wtedy, gdy zlecająca go osoba podejdzie do maszyny i autoryzujeswoje zlecenie. Dokument trafi bezpośrednio do niej — nikt nieupoważniony go nie przeczyta — zapewnia szef Arcusa.
Inną formą kradzieży jest pobieranie wynagrodzenia za pracę, której się nie wykonało lub wykonało źle. Batem na leniwych mogą być bikony — małe nadajniki wykorzystujące technologię Bluetooth, których sygnał odbierają przemysłowe systemy IT. Przypominają guziki, pudełeczka lub karty bankomatowe, lecz niech nas nie zwiedzie ich niepozorny wygląd i cena — kilkadziesiąt złotych za sztukę. Monitorują one, co w danej chwili robi dana osoba — czy uwija się przy swojej maszynie, czy znów wyszła na papieroska.
— Jeszcze niedawno kończący określoną operację fachowiec informował o tym, włączając przycisk przy swoim stanowisku pracy. Dzisiaj wyręcza go w tym rejestrujący w czasie rzeczywistym jego położenie i aktywność bikon. Oprogramowania nie da się oszukać — jeśli określona czynność zajęła robotnikowi 45 sekund, dokładnie taka wartość znajdzie się w systemie. Gdyby zdarzenie zgłaszał nieuczciwy człowiek, mogłoby to być kilka minut lub dłużej — opisuje Paweł Stapf, menedżer ds. transformacji cyfrowej.
Czy takie pomysły nie trącą inwigilacją?
— Słowo „inwigilacja” powinniśmy zarezerwować dla faktycznych naruszeń prywatności i kodeksu pracy. Swego czasu było głośno o zainstalowaniu kamer w pracowniczych toaletach popularnej w Ameryce sieci sklepów odzieżowych. Na takie incydenty nie może być przyzwolenia. Gdy jednak w grę wchodzi mienie firmy, dyscyplina i organizacja pracy, na sprawę trzeba spojrzeć inaczej — uważa Paweł Stapf.
Poważnym argumentem za monitoringiem są także przepisy BHP. Aby im sprostać, nie wystarczy ostrożność kadry — potrzebny jest kompleksowy, automatyczny nadzór nad urządzeniami i pracą ludzi. Zapewniają go m.in. wspomniane bikony.
— Wpięty w drelich budowlańca bikon wskazuje jego pozycję — jeśli np. zasłabnie lub ulegnie wypadkowi, system natychmiast da o tym znać i wskaże, że robotnik znajduje się w pomieszczeniu X na siódmym piętrze budynku — wyjaśnia Paweł Stapf.
Innym przykładem są inteligentne kamery rejestrujące niewidoczny dla ludzkiego oka ruch osób i przedmiotów. Radzą sobie z tym mimo dymu, mgły i smogu, a nawet w całkowitej ciemności. Co więcej: nie można ich oślepić reflektorami bądź lampami.
— Inteligentne systemy wideo automatycznie zliczają ludzi, towary, narzędzia, cokolwiek. Ponadto wykrywają ruch, dźwięk i zaprószenie ognia. Monitorując temperaturę maszyn, powiadamiają obsługę,np. gdy urządzenia się przegrzeją — zachwala Piotr Bettin, menedżer ds. rozwoju biznesu inteligentnych systemów wideo w firmie Konica Minolta.
Nie wystarczy stosowana od dziesięcioleci telewizja przemysłowa lub zwykły obchód pomieszczeń biurowych, magazynowych i produkcyjnych?
— Ochroniarze i fachowcy, którzy analizują materiały wideo na kilku ekranach jednocześnie, nie są w stanie wyłapać wszystkiego — wyjaśnia przedstawiciel Koniki Minolty.
Jego zdaniem, cyfrowe oko jest bystrzejsze i bardziej wyczulone niż ludzkie, nie przegapi żadnej niepokojącej zmiany. Zaznacza, że człowiek reaguje na to, co się już dzieje, natomiast wielowarstwowy system analizy danych w czasie rzeczywistym przewiduje ryzyka. Przewiduje ich naturę w kilka sekund — pracownikowi zajęłoby to wiele godzin.
Awarie pod kontrolą
Na predykcję, czyli przewidywanie, postawił HAWE Telekom, kupując niedawno od Huawei usługę o nazwie Fiber Doctor — operator liczy na to, że z tym rozwiązaniem zmniejszy nawet o 20 proc. koszty eksploatacji swojej sieci światłowodowej mierzącej prawie 4 tys. km. System umożliwia m.in. zapis, przechowywanie i porównywanie historycznych danych pomiarowych, co pozwala na wyprzedzające wykrywanie zdarzeń i reagowanie, zanim dojdzie do zerwania ciągłości sieci.
— Dysponujemy zdalnym monitoringiem wszystkich zdarzeń, które mogłyby zakłócić działanie naszej sieci. To zdecydowanie przyspieszy proces, dzięki skróceniu czasu usuwania awarii średnio o 60 minut — mówi Dominik Drozdowski, wiceprezes HAWE Telekom.
Bikony, inteligentne kamery, oprogramowanie przewidujące wypadki w pracy i usterki urządzeń lub sieci… Pomysłów na monitoring przybywa. Oby rzeczywiście służyły nie inwigilacji, ale komfortowi pracy i bezpieczeństwu. © Ⓟ