Forum Ekonomiczne, goszczone przez Krynicę Zdrój już po raz piętnasty, odbywa się po pierwszym roku członkostwa ośmiu państw środkowoeuropejskich i bałtyckich w Unii Europejskiej. 1 maja 2004 r. skończyła się pewna epoka, albowiem obszar będący od 1991 r. przedmiotem krynickich debat został rozcięty. W uproszczeniu można przyjąć, że Zachód zabrał Środek do swojej arki, natomiast Wschód pozostał na brzegu. Teraz chodzi o to, aby między arką a brzegiem nadal trwała wymiana pasażerów, towarów, idei...
Organizujący krynicki szczyt Instytut Studiów Wschodnich zadał w tym roku 1500 politykom, ekonomistom, menedżerom, naukowcom oraz dziennikarzom z prawie 40 krajów (tylu uczestników przewinie się od środy do piątku) do przerobienia temat „Europejskie wyzwania — model i granice Europy”. Forum tradycyjnie rozpoczęło się prezentacją opracowania „Nowa Europa — raport z transformacji”, przygotowanego pod kierunkiem europosła Dariusza Rosatiego. Raport analizuje przemiany oraz obecną sytuację w 27 państwach na pograniczu dwóch kontynentów, od Polski aż do azjatyckich republik byłego ZSRR. Autorzy starali się zobiektywizować oceny, ale z częścią ich tez nie zgadzają się reprezentanci poszczególnych państw obecni w Krynicy Zdroju. To naturalne, że własną polityczno-gospodarczą sytuację postrzegają oni lepiej niż zagranica. Wyjątkiem od tej globalnej zasady są Polacy...
Państwa uwzględnione w raporcie wybrały dwie wyraźnie rozbieżne drogi rozwojowe. Członkowie oraz kandydaci do UE postawili na demokrację parlamentarną, wolności obywatelskie, niezależne sądownictwo — oczywiście modelowo, bo praktyka jeszcze odstaje. Poradziecki obszar Wspólnoty Niepodległych Państw rozwija się zupełnie inaczej — władzę pierwszych sekretarzy partii przejęli i umocnili prezydenci, często obierani niedemokratycznie. Realnie rządzą tam prezydenckie administracje, nie ponoszące żadnej konstytucyjnej odpowiedzialności. To wniosek ważny dla inwestorów, albowiem prowadzenie biznesu w państwach WNP jest silnie sprzężone z układami politycznymi. U nas owe związki systematycznie się luzują, chociaż tempo przemian nie zadowala przedsiębiorców.
Granice między obiema grupami państw nie zostały jednak wytyczone raz na zawsze. Dwie niedawne tzw. kolorowe rewolucje — różowa w Gruzji i pomarańczowa na Ukrainie — dowiodły wielkiej siły oddziaływania Unii Europejskiej. Mimo wszelkich jej ułomności, krytykowanych najmocniej przez samych członków, dla krajów pozostających na wschodnim brzegu nasza wspólnota naprawdę jawi się arką szczęśliwości.
Żeby nieco poprawić humor wschodnim gościom XV Forum Ekonomicznego, autorzy raportu zwrócili uwagę na charakterystyczne zjawisko. Otóż niemal wszystkimi nowymi państwami UE z naszego regionu wstrząsają kryzysy rządowe, a jeśli gdzieś trafiają się wybory, to wygrywa je przeważnie opozycja. Niczym opoka trwa na mostku premiera jedynie Mikulasý Dzurinda ze Słowacji, który notabene jak zwykle stawił się w Krynicy. Wspomniane zjawisko rozczarowania politycznego i społecznego zostało już zdiagnozowane naukowo jako „paradoks syndromu akcesji”.
Wiele paneli dyskusyjnych odnosi się bezpośrednio do sytuacji za naszą wschodnią granicą. Pierwszy kryzys wewnątrz nowej ekipy rządzącej na Ukrainie jest w Krynicy Zdroju z troską komentowany, ale na deptaku nie traci aktualności pytanie: „Kto następny?”. Chodzi oczywiście o kolejną kolorową rewolucję. W krótkim horyzoncie czasowym trudno się jej spodziewać na Białorusi czy w Rosji, za to sygnały przemian nadchodzą z innych państw — na przykład z Mołdawii i Kirgistanu. Tak się składa, że ich animatorzy są stałymi uczestnikami Forum Ekonomicznego.