Czesi chcą dodatkowo sprawdzać mięso

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2018-09-25 22:00

Wieprzowinę m.in. z Polski mogą wkrótce czekać nowe badania na południowej granicy. Nasi sąsiedzi tłumaczą to ASF, a nasza branża — kolejną próbą ukrócenia jej eksportu

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • dlaczego czeskie ministerstwo rolnictwa nie chce polskiego mięsa i jak komentuje to branża
  • jakie inne kłopoty miały polskie firmy handlujące z Czechami

Czeskie ministerstwo rolnictwa rozważa wprowadzenie obowiązkowych badań całej sprowadzanej z zagranicy wieprzowiny. Chce się w ten sposób ustrzec afrykańskiego pomoru świń (ASF). Problem mogą mieć przede wszystkim eksporterzy z Polski i z Belgii, czyli państw, które są trzecim i czwartym największym importerem mięsa wieprzowego do Republiki Czeskiej.

POLITYKA I MIĘSO:
POLITYKA I MIĘSO:
Andrej Babiš, premier Czech, jest jednocześnie znanym „wielbicielem” polskiej żywności, która dociera szeroko na jego rodzimy rynek. Działa na nim wiele jego przedsiębiorstw — w tym jeden z największych producentów mięsa i kilka spółek wędliniarskich.
Fot. Bloomberg

— W związku z pogarszającą się sytuacją za granicą, poważnie rozważamy zaostrzenie warunków wwozu mięsa wieprzowego z krajów, w których potwierdzono przypadki afrykańskiego pomoru świń — mówi cytowany przez ČTK minister rolnictwa Republiki Czeskiej Miroslav Toman.

Kontrole miałyby być podobne do tych, jakie przeprowadzano w przypadku sprowadzanego do Czech mięsa drobiowego z Brazylii, gdy podejrzewano, że jest skażone salmonellą. Brazylia to jednak kraj trzeci, a w ramach UE jest dozwolony obrót towarem w ramach tzw. zatwierdzeń do rynku. Wydawanie świadectwa weterynaryjnego przez jeden kraj oznacza respektowanie go w innym kraju unijnym.

— Stwarzanie dodatkowych wymogów dla mięsa oznacza interpretację przepisów ponad prawem UE i jest to niebezpieczny precedens. Czesi są pod tym względem specyficzni, od lat silnie bronią swojego rynku. ASF nie jest niebezpieczny dla ludzi, a co ciekawe, przecież występuje również w samych Czechach — przypomina Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.

Nic nowego

Na eksporterach obecne zapowiedzi nie robią większego wrażenia.

— Czesi od wielu lat robią wszystko, żeby ochronić swój rynek i utrudnić działania polskim eksporterom, wykorzystującdo tego lepsze bądź gorsze preteksty. Przyzwyczailiśmy się. Jednocześnie nasze firmy wciąż są bardziej efektywne i dlatego z nimi handlujemy — twierdzi jeden z zarządzających spółką mięsną.

— Do tych długich prób dyskredytowania w różny sposób polskiej jakości dochodzi smaczek w postaci rozlicznych biznesów rolno-spożywczych czeskiego premiera — dodaje inny z producentów.

Zapowiadający dodatkowe badania mięsa Miroslav Toman jest ministrem rolnictwa w gabinecie premiera Andreja Babiša, polityka, ale przede wszystkim przedsiębiorcy i miliardera. Majątek obecnego szefa czeskiego rządu szacuje się na 3,4 mld USD, co daje mu 2. miejsce na liście najbogatszych ludzi w kraju. Andrej Babiš stworzył chemiczno-agrarno-spożywcze imperium Agrofert. W skład holdingu, którego przychody sięgają 155 mld CZK, czyli 25 mld zł (w 2017 r.), wchodzi ponad 250 przedsiębiorstw, w tym m.in. producenci żywności. Do Agrofertu należy np., jeden z największych w kraju, producent wyrobów z różnych gatunków mięs, firma Kmotr i produktów drobiarskich Vodňanské kuře oraz kilka spółek wędliniarskich m.in. Krahulík, Papei i Procházka, a także handlująca mięsem i wyrobami mięsnymi hurtownia Animalco.

Poważna sytuacja

Kolejnym krokiem, jak zapowiada teraz Miroslav Toman, będzie powołanie specjalnej komisji ds. chorób.

— Zadaniem takiego organu byłoby przygotowanie działań na wypadek masowego wystąpienia ASF na terenie Czech, co jest obecnie realnym zagrożeniem — wyjaśnia Miroslav Toman.

Czeskie ministerstwo sytuację w Polsce ocenia, jako "bardzo poważną". M.in. dlatego chce jak najszybciej rozpocząć kontrole wieprzowiny z zagranicy. Mogłyby one ruszyć już od początku października.

— Ten termin nie jest jeszcze ostateczny, jest przedmiotem dyskusji i może być przesunięty — zaznacza w rozmowie z ČTK Zbynek Semeráda, szef Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej (SVS).

Według niego najbardziej prawdopodobnym źródłem przenoszenia się wirusa są nisko przetworzone produkty wieprzowe. Obowiązek kontroli nie dotyczyłby natomiast produktów poddanych wcześniej obróbce cieplnej.

Najwięksi dostawcy wieprzowiny na czeski rynek to Niemcy i Hiszpania, gdzie nie ma ognisk ASF. Polska, w której zidentyfikowano dotychczas 213 takie ogniska u świń i 2832 przypadki u dzików, jest trzecim co do wielkości importerem. Wartość polskiej wieprzowiny, którą w ostatnim sezonie (od lipca 2017 do czerwca 2018) dostarczono za południową granicę, sięga 1,67 mld CZK, czyli ok. 280 mln zł. Numerem cztery wśród importerów mięsa wieprzowego do Czech jest Belgia, która również jest dotknięta ASF (wartość sprzedaży w ostatnim sezonie to 1,35 mld CZK).

 

Długa historia

Czesi i polska żywność to niekończący się, wieloletni temat. Przez naszych producentów odbierany jest jako próba ukrócenia eksportu żywności, a przez Czechów przedstawiany jako chęć ochrony tamtejszych konsumentów przed słabymi wyrobami. Czesi to piąty odbiorca naszych produktów rolno-spożywczych (po Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii i Włoszech) pomimo licznych prób zniechęcania naszych producentów. Przykładowo, związana z Andrejem Babišem gazeta tłumaczyła czytelnikom, że nie znajdą na sklepowych półkach wysokiej jakości żywności z Polski, bo ta do Czech nie dociera, a detaliści zamawiają towar od małych polskich producentów, którzy nie są należycie kontrolowani. Szef Czeskiej Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej deklarował natomiast, że polscy weterynarze nie pracują tak, jak powinni, a czescy politycy próbowali wprowadzać różne przepisy uderzające w importowaną żywność (np. nakazujące podanie ceny odsprzedaży produktu dwie doby przed wprowadzeniem go do obrotu).