U naszych południowych sąsiadów trwa dyskusja o tym, jak przebiegać miałaby linia kolejowa, która w przyszłości stanowić ma część globalnej sieci. Chodzi o odcinek między Pragą a czesko-polską granicą, za którą tory miałyby być przedłużone do Wrocławia. Byłaby to linia dla tzw. kolei dużych prędkości, gdzie pociągi mogłyby jeździć nawet 250- -350 km/h. W grę wchodzą dwie trasy: ze stolicy na wschód przez Hradec Králové lub na północny wschód przez miasto Mladá Boleslav i dalej Liberec. Władze kraju libereckiego (odpowiednika naszego województwa) optują oczywiście za tym drugim rozwiązaniem.



— Pociąg, jadąc naszą trasą, obsługiwałby więcej podróżnych — argumentuje w dzienniku „Mladá fronta Dnes” liberacki wicemarszałek Marek Pieter. Wylicza, że byłoby to 300- -400 tys. osób, podczas gdy alternatywna trasa przez Hradec Králové obsługiwałaby najwyżej 200 tys. mieszkańców. Jak deklaruje Pavel Blažek z firmy Korid LK, która koordynuje transport publiczny, w kraju libereckim przytacza też argument finansowy. Trasa przez Mladá Boleslav, gdzie siedzibę ma koncern samochodowy Škoda Auto i Liberec miałaby kosztować ok. 80 mld CZK, przez kraj hradecki i jego stolicę — ponad 100 mld CZK.
Przebieg torów nie jest bez znaczenia i dla nas. To, gdzie czeskie tory dotrą do granicy, będzie determinować przebieg linii w Polsce.
Trasa liberecka pozwalałaby poprowadzić polską część linii przez Jelenią Górę, wybór tej drugiej oznaczałby ominięcie tego miasta. Jak deklaruje Pavel Blažek, polska strona byłaby zainteresowana połączeniem torami Jeleniej Góry z Wrocławiem i dalej Warszawą. Chociaż studium wykonalności połączeń czeskich kolei dużych prędkości ma być przeprowadzone dopiero latach 2018-19, to Czesi są w tych planach sporo przed nami.
— My zrobiliśmy dopiero studium wykonalności tzw. Y, czyli projektu linii łączącej Warszawę z Łodzią i dalej rozwidlającą się w kierunku Wrocławia i Poznania. To wszystko. Jednak kolej dużych prędkości nie może się zaczynać i kończyć w Polsce, trzeba ją połączyć z trasami w sąsiednich krajach — mówi Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Jego zdaniem, chyba jedynym sąsiadem Polski, który chce zbudować tory do granicy z Polską, są właśnie Czechy. Niemcy np. takiego zainteresowania nie wyrażają.
— Dlatego musimy współdziałać przy takich projektach i zabiegać o to, żeby linia przebiegała tak, by obsługiwać jak największą liczbę podróżnych. Współpracę należy rozpocząć jak najszybciej — przekonuje Adrian Furgalski. Od tej kooperacji zależy nie tylko przebieg trasy, ale także np. to, z jaką prędkością będą po niej jeździć pociągi, a konsekwencji jakie wydatki będą niezbędne.