Czeski ambasador: prostuję dezinformacje

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2021-09-26 20:00

Sprawa Turowa nie jest polityczna, Czesi mają dobrą wolę, ale negocjowana z Polską umowa musi zawierać „gwarancję prawną tego, że zobowiązania będą przestrzegane” – mówi Ivan Jestřáb, ambasador Republiki Czeskiej w Polsce.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • w jakiej kwestii Polska i Czechy nie mogą się porozumieć
  • czego, zdaniem Czechów, dotyczy dezinformacja
  • w jakich obszarach energetycznych chcą spółpracować z Polską
  • kogo podczas lockdownu wozili do Polski autobusami
Pat w sprawie kopalni Turów

W piątek odbyła się 13. runda negocjacji pomiędzy delegacjami Polski i Czech w sprawie kopalni Turów. Nie przyniosła przełomu - polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podało, że kolejne spotkanie zaplanowano na przyszły tydzień.

Czas leci, a potencjalne koszty rosną. W miniony poniedziałek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) poinformował, że ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów Polska ma płacić na rzecz Komisji Europejskiej karę w wysokości 500 tys. EUR dziennie (ok. 2,3 mln zł).

Przypomnijmy, że polsko-czeskie dyskusje wokół Turowa trwają od kilku lat, ale nowego ciężaru gatunkowego nabrały w lutym 2021 r. Wtedy czeskie władze skierowały sprawę do TSUE. Argumentowały, że rozbudowa kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca, zakwestionowały też legalność koncesji górniczej. W maju sąd UE nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu wydania wyroku. Polski rząd odmówił, wtedy też rozpoczął negocjacje z Czechami.

Turów to kompleks kopalni i elektrowni opalanej węglem brunatnym. Odpowiada za kilka procent krajowej produkcji energii i, wedle założeń, ma pracować do 2044 r.

„PB”: Premier Mateusz Morawiecki nie poleciał na szczyt Grupy Wyszehradzkiej do Budapesztu ze względu na obecność premiera Andreja Babiša. Za decyzją stoi spór o kopalnię Turów. Czy to wpłynie na współpracę V4?

Ivan Jestřáb: Sprawa Turowa nie ma nic wspólnego z Grupą Wyszehradzką, która współpracuje ze sobą na wielu szczeblach i w wielu obszarach. Turów nie powinien wpływać na V4.

Ale właśnie wpłynął.

Nie jestem pewien. Nasi przyjaciele ze Słowacji i Węgier pewnie słyszeli trochę o Turowie, ale ta sprawa przecież ich nie dotyczy. Najważniejsze jest znalezienie bilateralnego rozwiązania problemu, i to jak najszybciej.

Dr Ivan Jestřáb od czterech lat kieruje pracami Ambasady Republiki Czeskiej w Polsce. Jest zawodowym dyplomatą, reprezentował swój kraj m.in. w Norwegii, Indiach, Serbii i Gruzji.
Marek Wiśniewski

Proszę o komentarz do wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego: „z powodu Turowa stosunki z Czechami ulegną gwałtownemu pogorszeniu”.

Bardzo mi przykro słyszeć taki komentarz od premiera państwa, które uważamy za bliskiego partnera i przyjaciela. Po naszej stronie istnieje dobra wola, żeby znaleźć rozwiązanie. Okazujemy ją w trakcie negocjacji ze stroną polską.

Jednocześnie uważam stosunki czesko-polskie za tak ważne i tak wielopoziomowe, że nie zgadzam z opinią, że Turów je drastycznie pogorszy.

Drugi cytat z wypowiedzi Mateusza Morawieckiego: „Polska próbowała zawrzeć porozumienie z Czechami, ale Czesi w trakcie rozmów zachowywali się w sposób absolutnie bez dobrej woli”.

Nie mogę się z tym zgodzić. Przez lata Republika Czeska próbowała zachęcić polskich przyjaciół do poważnych negocjacji. Przez długi czas przedstawiała swój punkt widzenia i starała się uwzględnić spojrzenie strony polskiej.

Trzeba też podkreślić, że sprawa Turowa nie jest dla Republiki Czeskiej kwestią polityczną, lecz techniczną. W ostatnich miesiącach widzimy jednak w polskiej przestrzeni publicznej dużo dezinformacji, co nas oczywiście martwi.

Trzeci cytat z wypowiedzi Mateusza Morawieckiego: „Republice Czeskiej przez wybory parlamentarne nie zależało niestety, aby ten spór zakończyć”.

Sprawa Turowa nie jest częścią dyskusji przedwyborczej, nie zajmuje ważnego miejsca w debatach. Dlatego mówię, że to nie jest dla nas kwestia polityczna. Oczywiście polityków lokalnych, w kraju libereckim, to interesuje.

Warto przypomnieć, że sprawa kopalni i jej wpływu na naszych mieszkańców nie pojawiła się dopiero w kampanii wyborczej.

Teraz cytat z wypowiedzi Michała Kurtyki, ministra klimatu i środowiska: „samorządowcy czescy też się niepokoją i chcą polubownego rozwiązania”.

To oczywiste, że politycy lokalni interesują się sprawą i martwią się, bo chodzi o ich bliskich sąsiadów. Dotarły do mnie informacje o niedawnym wspólnym apelu samorządowców czeskich i polskich do premierów Polski i Czech, by znaleźli wyjście z sytuacji. Odpowiedzią była decyzja premiera Polski, by nie spotykać się z premierem Czech. Oczywiście jest nam z tego powodu przykro.

Dlaczego negocjacje trwają tak długo?

Po pierwsze, sprawa Turowa nie pojawiła się w ostatnich tygodniach czy miesiącach, to kwestia lat. Kiedy szykowałem się do wyjazdu do Polski, a w Polsce jestem już przecież od czterech lat, sprawa Turowa była już na stole.

Po drugie, kopalnia jest ogromną i głęboką dziurą zlokalizowaną tuż przy granicy i z tego powodu pozbawia wody szeroką okolicę, w tym wioski po czeskiej stronie. Woda znika, a mieszkańcy nie mogą korzystać ze studni. Poza problemem wody istnieje też problem hałasu i zapylenia.

Po trzecie, Republika Czeska chciała się przez te lata z Polską porozumieć, ale nasz głos przez długi czas nie był słyszany. W lutym 2021 r. opracowaliśmy i przedstawiliśmy konkretne rozwiązania, które zmniejszyłyby wpływ kopalni na czeskich obywateli, wraz z szacunkiem kosztów. Niestety nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Zawsze staraliśmy się otwarcie informować stronę polską o naszych dalszych krokach. W lutym Republika Czeska zwróciła się do TSUE. Dopiero potem znalazła się po polskiej stronie dobra wola i ruszyły negocjacje. Toczą się już kilka miesięcy.

Czeski wiceminister środowiska Vladislav Smrž na początku września powiedział: „nie osiągnęliśmy porozumienia w najważniejszej dla nas kwestii, czyli tego, co się będzie działo, jeśli jedna lub druga strona nie będzie stosować się do zapisów umowy”. Dlaczego to problem?

W trakcie rozmów, które nie były łatwe, udało się uzgodnić wiele spraw. Można powiedzieć, że duża część przyszłej umowy wydaje się gotowa. Otwarta jest jednak kwestia odpowiedzialności stron i egzekwowalności umowy. Uważamy, że musi istnieć gwarancja prawna, że zobowiązania umowne będą przestrzegane. Podkreślam, że chodzi o przestrzeganie ich przez obie strony.

Portal wPolityce.pl pisze, że dla Polski „problemem były próby wpisywania w umowę mechanizmów karnych, ale nie polegających na odwoływaniu się do jakiegoś sądu czy arbitrażu (...), lecz zakładające automatyczną (...) winę polską i idące za tym kolejne kary” [pisownia oryginalna - red.]. To prawda?

Nie chcę komentować szczegółów rozmów. W ich trakcie przedstawiano różne pomysły.

Jak rozwija się polsko-czeska współpraca w innych obszarach energetyki?

Polska i Czechy mają wiele wspólnych tematów i warto by było, żeby współpracowały. Chodzi o sprawy dotyczące węgla, atomu i Zielonego Ładu.

Czechy mają wieloletnie doświadczenia w dziedzinie atomu, mamy przecież dwie elektrownie jądrowe i planujemy kolejne inwestycje. Polska ma podobne plany. Możemy się zatem dzielić m.in. doświadczeniem w nadzorze jądrowym, certyfikacji urządzeń lub eksploatacji.

Poza tym widzimy możliwości współpracy przy budowie elektrowni wiatrowych, mamy też długoletnie doświadczenia w sektorze fotowoltaicznym.

A poza energetyką?

Wróciłem właśnie z targów kolejowych w Gdańsku. Uczestniczyło w nich wiele czeskich firm, które albo od lat współpracują z Polską, albo szukają tu partnerów. To dowód, że nasze relacje gospodarcze są ścisłe i sprawa Turowa nie ma dla nich większego znaczenia.

Wydaje się, że nadchodzi czwarta fala koronawirusa. Zeszłoroczne zamknięcie granic mocno uderzyło w pracowników i przedsiębiorców działającym w pobliżu polsko-czeskiej granicy. Czy widzi pan ryzyko, że takie obostrzenia wrócą?

Rząd czeski twardo zapowiedział, że nie planuje już lockdownu. Nowy rząd, jakikolwiek będzie, prawdopodobnie dotrzyma tej obietnicy. Sytuacje epidemiczna jest w tym roku inna niż w 2020 r. Owszem, jest coraz więcej zakażeń i hospitalizacji, ale mniej niż przed rokiem.

Zeszłoroczne zamknięcie granic było dla wszystkich trudne, a na linii polsko-czeskiej mieliśmy kłopot wręcz specyficzny. Otóż przed pandemią Czesi często korzystali z usług LOT - przyjeżdżali do Krakowa, Katowic czy Warszawy, by zostawić samochód przy lotnisku i polecieć do kraju trzeciego. Po nagłym zamknięciu granicy przez Polskę Czechom udało się jakoś wrócić do kraju, ale ich samochody zostały. Dłuższy czas zajęło nam uzyskanie pozwolenia na przyjazd kilku autobusów z kierowcami oraz mechanikami, gotowymi naprawiać unieruchomione przez dłuższy czas auta.

Po tego typu doświadczeniach nie spodziewamy się twardego zamykania granic.

Weź udział w konferencji online “Prawne aspekty funkcjonowania sieci przesyłowych i dystrybucyjnych”, 21października 2021>>